Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bez pomocy ta rodzina straci dach nad głową

Anna Chreptowicz 68 324 88 18 [email protected]
Pani Zuzanna codziennie zastanawia się, czy będzie miała za co nakarmić swoje dzieci i jak uzbierać pieniądze na wynajem.
Pani Zuzanna codziennie zastanawia się, czy będzie miała za co nakarmić swoje dzieci i jak uzbierać pieniądze na wynajem. Anna Chreptowicz
Historia Zuzanny Kuriaty poruszyła naszych Czytelników. Napływają do nas pierwsze propozycje pomocy.

Moje życie kompletnie się rozsypało, od kiedy Marcina nie ma w domu. Dzieci płaczą, liczą w kalendarzu, ile ich tata już choruje, wciąż pytają, kiedy wróci. A ja nie mam już siły odpowiadać. Przecież sama chciałabym wiedzieć. Ale nie wiem. Nikt nie wie. Nawet lekarze... - mówi ze łzami Zuzanna Kuriata.

Ponad cztery miesiące temu jej ukochany mąż, jedyny żywiciel rodziny, wylądował w szpitalu. - To była niedziela. Marcin robił coś na podwórku. Ale źle się poczuł. Zaczął wymiotować. Z nosa wyciekał mu jakiś płyn. Nie wiedziałam, co robić. Zadzwoniłam po pogotowie - opowiada kobieta. Diagnoza lekarzy była druzgocąca: wylew tętniaka. Spora część mózgu mężczyzny została uszkodzona. - I teraz mój mąż jest jak roślina... Tylko mrugać jeszcze może - płacze pani Zuzanna. - Marcin leży w ośrodku rehabilitacyjnym w Lubsku. Jest podłączony do mnóstwa rurek, które podtrzymują jego życie. Taki bezbronny, taki... inny. Na początku odwiedzałam go z dziećmi, ale synowie wciąż płakali, nie poznawali swojego taty. Nie rozumieli, co się z nim stało. No to teraz przyjeżdżam sama. Ale ja też tylko płaczę. Bo nie mogę zrozumieć, jak to się mogło stać. I tak bym chciała usłyszeć jego głos. Żeby mi powiedział: "Spokojnie, nie martw się, będzie dobrze". I mówię do niego, bo wierzę, że on mnie słyszy, że wszystko rozumie, choć lekarze mówią, że nie...

Kobieta została sama z czworgiem dzieci: roczną Amelką, 7-letnim Dawidem, 8-letnim Mateuszem i 17-letnią Elizą. I z pytaniem: Jak tu dalej żyć? - Dostajemy pieniądze z opieki, pomaga nam Caritas, dając mleko dla Amelki i suchy prowiant. Ja dostaję rentę, bo od urodzenia jestem niepełnosprawna, mam niedowład nogi. Ale to wciąż za mało. Na samo mieszkanie muszę uzbierać 1.100 złotych. A z czego? Przecież dzieciom trzeba dać coś zjeść, bo nie mogą już patrzeć na kaszę i makaron. W szkole co prawda mają ufundowane obiady, ale po powrocie do domu też muszą coś zjeść. Choćby kromkę chleba z masłem - mówi pani Zuzanna.

Rodzina mieszka w dwupokojowym mieszkaniu z kuchnią. W starym, zaniedbanym budynku, który bardziej przypomina zamkniętą fabrykę. Przez nieszczelne okna na ścianach pojawił się grzyb i pleśń. Tylko najmłodsza córka ma własne łóżeczko. Starsze dzieci śpią razem. Warunki są bardzo trudne, ale za mieszkanie płacić trzeba. - Właściciel już poinformował, że nie jest instytucją charytatywną. Jak nie zapłacę, to... Nawet nie chcę myśleć. Gdzie ja się podzieję? Złożyłam wniosek o mieszkanie socjalne, ale na nie się czeka nawet kilka lat. Ja nie mam tyle czasu - płacze matka. - Już nie wiem, gdzie szukać pomocy. A tylu rzeczy nam potrzeba. Idzie zima, dzieci trzeba cieplej ubrać, nie mamy zimowych butów, jedzenia, pieniędzy na opłaty. Moja rodzina mi nie pomoże. Matka nie żyje, ojciec sam jest na rencie socjalnej i mieszka 700 km stąd. Rodzina Marcina opłaca jego pobyt w ośrodku... Już naprawdę nie mam kogo prosić o pomoc. Gazeta była moją ostatnią deską ratunku - mówi.

Na apel o pomoc rodzinie Kuriatów, który opublikowaliśmy po raz pierwszy w środę, 30 listopada, wciąż odpowiadają kolejne osoby. Na reakcję nie musieliśmy długo czekać. Czytelnicy dzwonią, bo "serce ściska, kiedy czyta się o takim dramacie". Są wśród nich tacy, którzy - jak mówią - sami niewiele mają, ale chcą jakoś pomóc, choćby symbolicznie, niewielką kwotą pieniędzy, odłożoną na kiedyś, na czarną godzinę. Odezwała się również firma z Zielonej Góry. Może przekazać rodzinie potrzebny sprzęt AGD, a także grzejniki, które pomogą w ogrzaniu mieszkania.

Już teraz w imieniu naszym i pani Zuzanny gorąco dziękujemy za odpowiedź na nasz apel. Za to, że wciąż udowadniacie, że los drugiego człowieka nie jest Wam obojętny. I tym, którzy być może zaczynali już wątpić i tracić nadzieję, przywracacie wiarę w ludzi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska