- Ale batonów! Jak będziemy jeść po jednym dziennie, to nam na długo starczy - ucieszył się Marcin, układając podarunki. Wszystkie słodycze zapakował do jednego pudła i ustawił niedaleko pieca. Wyciągnął tylko wafelek, paczkę chipsów i podszedł do mamy. - Proszę mamuś, weź. Przecież ty też musisz się poczęstować - powiedział.
Bez taty źle
Te święta będą dla rodziny Kulisów szczególne. I bardzo trudne. Po raz pierwszy zasiądą do wigilijnego stołu bez taty, Andrzeja Kulisa. Zmarł kilka miesięcy temu na raka. Nic nie zapowiadało choroby. - Jeszcze w kwietniu czuł się dobrze, w maju myśleliśmy, że dopadły go korzonki. Okazało się, że to nowotwór nerek - opowiada Anna Kulis. Na samo wspomnienie o tym czerwienieją jej oczy. - Mąż to był dobry, porządny człowiek. Z nim jakoś sobie radziliśmy. Teraz jest bardzo ciężko - mówi. Została sama, bez pracy - bo kto przyjmie kobietę po czterdziestce - z piątką dzieci na głowie. Ewelina ma 18 lat, Paulina - 13, a trojaczki Michał, Marcin i Mateusz - dziesięć.
Dziewczyny chętnie pomagają w domu, nieźle się uczą. Chłopcy to żywe srebra. Chodzą na zajęcia w świetlicy socjoterapeutycznej, należą do kółka strzeleckiego, zdobywają nawet nagrody w strzelaniu. - Najlepsi w tym nie jesteśmy, ale dobrzy na pewno - mówią zgodnie. Bywają łobuziakami, urządzają wojny na poduszki i... nie tylko. - Czasem trzeba mieć do nich stalowe nerwy. Kiedy były cztery ręce do opieki, nie było problemów. Dwie ręce na całą piątkę to za mało - mówi cicho mama dzieci.
Nie brakuje życzliwych
Dom Kulisów przy ul. Chrobrego w Gorzowie lśni czystoś-cią. Pani Anna robi wszystko, by dzieci jak najmniej odczuwały brak ojca. - Wszystko tu mamy, bo jak mąż żył, to brał kredyt i kupowaliśmy pralkę, lodówkę, telewizor - mówi. Największym problemem jest teraz brak pieniędzy. Dzieci dostają rentę po tacie, rodzinie pomaga też opieka społeczna, ale kiedy w jednym miesiącu trzeba zapłacić 360 zł czynszu, opłatę za telefon, prąd i gaz, idzie na to 1 tys. zł. Na życie niewiele zostaje. - Na szczęś-cie zawsze mogę liczyć na rodzinę i ludzi wielkiego serca. A tych spotykam na swojej drodze bardzo wielu - mówi A. Kulis.
Niedawno chłopcy dostali od znajomej, pani Władzi, zimowe kurtki. - Zobaczyła, że na co dzień donaszają stare, więc poszła do lumpeksu i powiedziała, że potrzebuje kurtek dla gorzowskich trojaczków. To sklepowa dała jej nie tylko kurtki, ale też bluzy i koszulki - dodaje. Te święta będą dla Kulisów szczególne. I trudne. Na szczęście opłatkiem połamie się z nimi rodzina. Nie będą sami.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?