Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bezrobocie w Gorzowie jest coraz mniejsze

Tomasz Rusek 0 95 722 57 72 [email protected]
- Na swoim jest stres, pewnie że tak. Ale to pozytywna adrenalina. Daje energię, zmusza do działania. Musi być dobrze! Innego scenariusza nie biorę pod uwagę - mówi Gabriela Lisowska, nauczycielka, która otworzyła swój sklep.
- Na swoim jest stres, pewnie że tak. Ale to pozytywna adrenalina. Daje energię, zmusza do działania. Musi być dobrze! Innego scenariusza nie biorę pod uwagę - mówi Gabriela Lisowska, nauczycielka, która otworzyła swój sklep. fot. Aleksander Majdański
W nowy rok wchodzimy z najniższym bezrobociem w historii. - Nie pracują tylko ci, którzy nie chcą - mówi szef urzędu pracy Krzysztof Hurka. Pensje nie są już minimalne. I najważniejsze: coraz więcej ludzi stawia na własny biznes. Gabriela Lisowska wzięła pożyczkę z pośredniaka i otworzyła sklep. - To wyzwanie, ale jestem dobrej myśli - mówi.

Procenty procentami, jednak najlepiej spadek bezrobocia opisać tak: w 2003 r. w gorzowskim pośredniaku, który obsługuje też Kostrzyn, Witnicę, Santok, Kłodawę, Deszczno, Lubiszyn i Bogdaniec, zarejestrowanych było 17.188 ludzi bez pracy. Teraz jest ich w sumie 3.720. W samym Gorzowie 2.138, w gminach 1.582 (najmniej - poniżej setki - w Bogdańcu; najwięcej w Kostrzynie 302 i Witnicy 546). To najlepszy wynik od kiedy mierzy się bezrobocie!

Etaty ciągle czekaj

Gorzów z czteroprocentową stopą jest w pierwszej dziesiątce miast z najniższym bezrobociem w kraju. - Praca ciągle czeka na ludzi. Kto ma w ręku fach, szybko znajdzie zajęcie - zapewnia dyrektor pośredniaka Krzysztof Hurka.
Jedziemy do urzędu i prześwietlamy oferty. Sprzedawca może zarobić od 1.126 zł do 2,1 tys. zł brutto, mechanik 2,5 tys. zł, cukiernik 2,4 tys. zł, piekarz 2,2 tys. zł, fryzjer 1,5 tys. zł, elektromechanik nawet 3 tys. zł, a blacharz 2 tys., do tego może liczyć na premię. Poszukiwani są też: magazynierzy, kosmetyczki, księgowi, ankieterzy. Ogłasza się nawet policja i wojsko. Oferty są z Gorzowa, Kostrzyna, Zielonej Góry, Sulechowa. Przegląda je akurat pan Bartek. - Szukam czegoś, ale od 3 tys. w górę. Za 1,5 tys. nie utrzymam rodziny - mówi. Co umie? - Wszystko. Mam papiery na wózek widłowy, naprawię samochód, pracy się nie boję. Mam robotę, ale szukam lepszej - dodaje.

Kartki z hasłem ,,zatrudnię'' wiszą w witrynach, na słupach i w oszklonych gablotach. Właściciel jednego ze sklepów: - Dobry sprzedawca zawsze znajdzie sobie robotę. Ale młodzi stanie za ladą traktują czasami jak coś gorszego. A nie każdy może robić za biurkiem.

Kobieta szukająca sprzedawcy za 1,4 tys. zł na rękę: - Dzwoni wielu, ale na rozmowę nie przychodzą. Inni są zdziwieni zakresem obowiązków. Bo byliby odpowiedzialni za przyjęcie towaru, ustawienie go na półkach, nadzór nad stanowiskiem. I są skłonni dostać mniej pieniędzy, byle zdjąć z nich niektóre wymagania.

- Czyli nie chce się ludziom robić? - dopytujemy.
- No, wielu się nie chce. A najlepiej, żeby praca była dobrze płatna, ale szybka, łatwa i bez odpowiedzialności - mówi kobieta. Na koniec dodaje: - Trochę ich rozleniwił dzisiejszy rynek. Ofert jest tyle, że tylko wybierać, przebierać...

Nie ma lepszego bata

Inni, zamiast robić u kogoś, chcą pracować u siebie. Od stycznia pośredniak udzielił niemal 100 pożyczek na uruchomienie własnego biznesu (o jedną piątą więcej niż rok temu). Tak powstał sklep Gabrieli Lisowskiej przy ul. Witosa. Trzy kroki od hali Kupca Gorzowskiego, dwa od Panoramy. Ludzi tu mnóstwo. - Sprzedaję upominki, stroiki, srebra, niebanalne, często unikatowe rzeczy. Działam od 1 grudnia - mówi gorzowianka.

Jest nauczycielką z wykształcenia. Trochę przed laty pracowała w zawodzie, potem wychowywała dzieci. - Jest stres, pewnie że tak. Ale to pozytywna adrenalina. Daje energię, zmusza do działania. Musi być dobrze! Innego scenariusza nie biorę pod uwagę - mówi z uśmiechem G. Lisowska.

Gdy postanowiła, jak to się ładnie mówi, wrócić na rynek pracy, zastanawiała się, co wybrać: pracę u kogoś, czy u siebie. - Wybrałam sklep. Bo nie chciałam mieć nad sobą bata. Ale już wiem, że mam nad sobą bat i do tego sama go trzymam. Nie ma lepszej motywacji - mówi.

Różowo nie było

Gdy Hurka w 2000 r. rozpoczynał dyrektorowanie, akurat padła Silwana, zakłady mięsne WPRP i Ursus. - Do dziś pamiętam, jak przed urząd, jeszcze przy Słonecznej, przyszło jakieś 600, może 700 osób z Ursusa. Zajęli cały podjazd, parking, trawnik. Byli podenerwowani. Wyszedłem do nich, obiecałem, że wszyscy zastaną zarejestrowani. I tak się stało. Później padł Stolbud. W 2003 r. mieliśmy 17 tys. bezrobotnych. Gdyby mi ktoś wtedy powiedział, że za kilka lat to praca będzie czekała na ludzi, pewnie bym nie uwierzył - mówi K. Hurka.

Jego zdaniem ten spadek to przede wszystkim zasługa koniunktury, nowych inwestycji w strefach przemysłowych oraz przystąpienia Polski do Unii. - Wkład biura pracy na pewno był, ale to w końcu nasza robota - dodaje.

Ostatnio wniosek o upadłość złożył legendarny Stilon. Pracę może stracić 300 osób. Jednak w strefie przemysłowej mają się pojawić nowe firmy. - Bilans powinien wyjść na plus - liczy Hurka. W 2009 r. nabór ogłosi też największa w regionie galeria Nova Park. Ma tam znaleźć pracę około 1 tys. osób. A pani Lisowska zachęca: - Jak ktoś ma pomysł na interes, sporo samozaparcia i lubi wyzwania, niech założy własny biznes. Ja nie żałuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska