Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Błagam, pomóżcie GO ratować

Dariusz Chajewski 0 68 324 88 36 [email protected]
fot. Paweł Janczaruk
To była miłość od pierwszego wejrzenia. Poznała GO, gdy był zarośnięty, po prostu ruina. Na NIEGO wydała ostatni emerycki grosz.

Dlaczego GO tak kocha? Mówi, że to chyba przeznaczenie. I... dług.

Od kilku tygodni ma przyjaciółkę - Wilhelminę Talleyrand. Siedzą w salonie i rozmawiają. Nie, to raczej Lena Brudzińska mówi. Wilhelmina stoi na podłodze, obok leży jej głowa. Na lewym policzku.

- Muszę ją oddać do przyklejenia, bo jakoś tak dziwnie, gdy głowa leży obok - pani Lena ciepło patrzy na białe, marmurowe popiersie. Odnalezione na dnie pałacowego stawu. Natychmiast ochrzczono ją mianem Białej Damy z Chich. Zaprzyjaźniony historyk rozpoznał w niej Wilhelminę Talleyrand, siostrę słynnej Doroty.

Radość w Chichach

Jest jeszcze Nona. Trzyletnia czarna suczka, która ofiarowuje swojej pani radość życia. Jednak tej pani Lenie, emerytowanej śpiewaczce operowej, tej radości nie brakuje. Przynajmniej, gdy jest w Chichach.

- Gdy tutaj przyjechałam po raz pierwszy, ludzie mieli mnie za krezuskę, dziś wiedzą, że jestem... kretynką - opowiada. - No może... ekscentryczką.

Bo jak można nazwać kobietę, znaną sopranistkę, która biega po zrujnowanym pałacu cała uwalana gipsem lub stoi po pas w szlamie zalegającym na dnie stawu.
- Czasem sama do siebie powiem: Brudzińska, ty wariatko - żartuje. - Ale jak popatrzę na ten pałac to natychmiast wszystkie wątpliwości pryskają.

Od pierwszego wejrzenia

Jakieś dziesięć lat temu ze znajomym ruszyli na Dolny Śląsk aby obejrzeć pałace. On wpadł na pomysł, aby jakiś kupić, ona chciała zobaczyć ten kawałek Polski.

Jak dziś opowiada chciała natychmiast każdy pałac kupić. Bo na widok zrujnowanych wspaniałości ogarniała ją jakaś taka wielka żałość. I poczucie winy. A później przekonanie, że powinna odkupić winy całej generacji Polaków wobec historii. I twórców tych wspaniałych budowli.

Najpierw miał być pałac w Jeleninie. Ze wspaniałą oranżerią. Jednak Agencja Własności Rolnej Skarbu Państwa przedstawiła taką cenę... I propozycję negocjacji. Taką z mrugnięciem okiem. Nie chciała bawić się w to mruganie. Później zaproponowano jej właśnie Chichy.

- Gdy tutaj przyjechałam po raz pierwszy, przekroczyłam rozbitą bramę i w gęstwinie chaszczy zobaczyłam ten pałacyk... Weszłam do wnętrza, które oglądałam w świetle latarki. Zakochałam się w nim natychmiast - dodaje. - Nie wiem co to było...

Nie ma psychicznego brudu

Dziś nadal nie wie co to było. Chociaż siedząc tak w saloniku z Wilhelminą myśli, że to za sprawą ducha tego miejsca. Czuć, że mieszkali tutaj dobrzy ludzie. W powietrzu nie wisi żadne zło, żadna żółć... Nie ma psychicznego brudu.

Opowiada Białej Damie z Chichów także o tym, jak dysponując teatralną emeryturą zdobyła pieniądze na kupno pałacu. Poradzono jej, że może otrzymać dużą linię kredytową, ale musi mieć duży obrót gotówki na koncie. Przez trzy miesiące biegała co drugi dzień do banku wpłacając i wypłacając te same pieniądze. Na wyciągu operacji wyglądało to bardzo poważnie, a to na koncie ciągle krążyła jej chuda emerytura.

- Właśnie obchodzimy - tutaj pani Lena popatrzyła na Wilhelminę i None. - Nasze małe święto. Wyremontowałam salę, o której myślałam, że zawsze zostanie ruina z dziurą w suficie.

I pani na zamku oprowadza nas po kolejnych pomieszczeniach. Jeszcze beton na podłodze, wielkie plamy różnokolorowego gipsu. Jednak wszystko robiąc sama nie jest w stanie w jednym dniu zrobić całej ściany...

To był pierwszy donos

Na górę gości nie prowadzi, mimo że całkiem niedawno zrobiła prymitywne schody. Weszła na pierwsze piętro i się załamała. Podobnie jak dach.

- To miała być jedyna rzecz, która była nowa i miała być porządna - mówi o dachu. - Z jego powodu po raz pierwszy w życiu napisałam donos. Do prokuratury. Jak można było zrobić taką fuszerkę. Praktycznie bez więźby dachowej, bez belek stropowych. Oryginalną dachówkę sprzedano, a w zamian położono buraczkowe szkaradzieństwo. Moim zdaniem ktoś powinien za to odpowiedzieć. Niestety tylko moim zdaniem.

Drzwi wejściowe dostała od wojewódzkiej konserwator zabytków. Która wymieniała je w swojej siedzibie. I jak gorzko żartuje, to jedyny wkład służby ochrony zabytków.

- Jakiś czas temu i niespodziewanie przyjechał potomek rodziny, która tutaj mieszkała... - pani Lena dyskretnie ociera łzę. - Urodził się tutaj. Jak było mi wstyd. Za nas, za Polaków. Gdy zobaczył jak wygląda jego rodzinny dom, zasłabł. A ja pomyślałam jak to dobrze, że nie przyjechał kilka lat wcześniej...

I opowiada jak gość zdziwił się, gdy kręcąc po ogrodzie zaśpiewała swoją ukochaną arię Łucji z Lammermoor. A ona zdziwiła się, że on poznał co śpiewa...

Park mniej boli

Teraz mieszka tutaj od maja do października. Wcześniej jej domem była postawiona w parku przyczepa.

Na zimę wraca do podwarszawskich Łomianek. Najwięcej czasu spędza w przypałacowym parku. Sprawia swoim widokiem mniej bólu niż domostwo. Na nieszczęście zdobyła przedwojenne fotografie pałacu. I znów ociera łzę. I mówi o pałacu jak o najbliższej osobie, którą dotknęła nieuleczalna choroba.

- Co chcę tutaj zrobić? - odpowiada pytaniem na pytanie. - Już wiem, że muszę o tym mówić jak o uratowaniu tego pałacu jak o iluzji. Nie dam rady, porwałam się z motyką na słońce. Co mogę zrobić za moją emeryturę? Co?

Ale gdyby mogła... Nie, nie chce hotelu. Przede wszystkim musiałaby zmienić wnętrza. I na hotelarstwie się nie zna. Ale może jakiś teatr, kabaret... I oddałaby pomieszczenie radiu Chichy. Nie, takiego jeszcze nie ma, ale dlaczego nie mogłoby być...?

- No, dość tego gadania - pani Lena wychodzi z saloniku zostawiając Wilhelminę. - Łapie za kosę i idzie zrobić porządek w parku. Po chwili jednak zawraca.
- Pal licho dumę - rzuca na pożegnanie. - I niech pan proszę napisze, że błagam o pomoc. Nie dla siebie. Dla niego - pokazuje pałac. Sama już więcej nie mogę zrobić...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska