Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Roman Garbowski z Teatru Lalek. O początkach sceny lalkowej w Zielonej Górze i nie tylko

Jacek Katos, Kamil Kwiatkowski, Leszek Kalinowski
Wideo
od 16 lat
Roman Garbowski 17.09.2023 skończyłby 88 lat. Niespełna miesiąc później 07.10. 2023 mógłby być świadkiem uroczystego otwarcia Teatru Lalek w Zielonej Górze, któremu przypisuje się, w szeroko pojętym zakresie, rolę reaktywatora Sceny Lalkowej Lubuskiego Teatru oraz miejscem kultywowania idei artystycznej jej prekursorów - legendarnemu zespołowi Haliny Lubicz. W jego pierwszym czteroosobowym składzie był on sam.

- Mamy taki słodko-gorzki rok – mówi Robert Czechowski dyrektor teatru - bo z jednej strony fantastyczny prezent w postaci budowy teatru lalek. I wreszcie wymazaliśmy tę białą plamę z mapy Teatralnej Polski. Już nie jesteśmy ostatnim województwem w Polsce, w którym nie ma Teatru Lalek. To ten słodki odcień roku. Natomiast ten gorzki to odejście dwóch wieloletnich naszych aktorów-lalkarzy Jana Wysockiego i Romana Garbowskiego Obydwaj współtworzyli scenę lalkową, która była zaczynem obecnego Teatru Lalek. - i składając hołd prekursorom sceny Lalkowej LT zapewnia konsekwentnie gromadzenie wiedzy o zielonogórskich lalkarzach.

Roman Garbowski z Lubuskiego Teatru

Jednym z takich prób dokopywania się do historii dotyczącej autorów Sceny Lakowej był fantastyczny pomysł Emilii Amadyszyn na wielowątkowy i multimedialny projekt "Halina Lubicz: ślady i nawiązania” (Lubuski Teatr, 2017) w którego ramach został zrealizowany film "Na tropach lalkowej sceny". Tak się złożyło, że udało nam się dotrzeć do oryginalnych nagrań w którym Roman Garbowski opowiadał o początkach pracy zielonogórskich lalkarzy.

Zanim jednak oddamy głos, jemu jeszcze partę słów o tym, jak ważną postacią był w środowisku aktorskim.
- Roman nie odmawiał żadnej roli. W Królu Ubu w gorzowskim teatrze wystąpił w roli rycerza. Biegał po scenie w krótkich spodenkach, z drewnianym mieczykiem i czapką z gazety na głowie. Był zawsze przygotowany, gotowy do grania - wspomina początki ich znajomości ikona Lubuskiego Teatru Elżbieta Donimirska - Piękny to był spektakl. Zazdrościłam Zielonej Górze takich realizacji.

Przyciągnęła Scena Lalkowa

Beata Sobicka-Kupczyk, również lalkarka i aktorka Lubuskiego Teatru w Zielonej Górze, tak go wspomina:
- Prekursor sceny lalkowej przy Lubuskim Teatrze. Nigdy nie domagał się uwagi, zainteresowania. Chciał tylko BYĆ w zespole lalkarzy. - I był. Razem z pozostałymi pasjonatami: Jurkiem Lamentą, Jasiem Wysockim, Krystyną Żylińską, Dosią Trębacz-inspicjentką, Anią Dobrzańską, Ludwikiem Schillerem tworzył historię Sceny Lalkowej nawet wówczas gdy oficjalnie już nie istniała.
A do Zielonej Góry ściągnęła go w 1962. wraz z żoną Janiną Janiak-Garbowską pomysłodawczyni i twórczyni Sceny Lalkowej w Lubuskim Teatrze, wybitna aktorka i reżyserka Haliny Lubicz.

Sam Roman Garbowski tak wspominał te czasy:
- Pani Halina powiedziała tak: "Dom, mieszkanie w domu aktora, wysoka gaża, możliwość grania na żywym planie". No i skusiliśmy się. I przyjechaliśmy. I tak tu trafiliśmy. Oczywiście wszystko się zgadzało. I było mieszkanie, i duża gaża. I dużo grania, ponieważ były tylko cztery osoby w zespole. Oprócz mnie i mojej żony była Kira Franciszkowicz i Andrzej Rytyngier. I myśmy przez dłuższy czas w czwórkę tylko pracowali. Ale było bardzo fajnie, bo dla młodego aktora to przede wszystkim granie, dużo grania. Człowiek chciał grać.

Tutaj nie było teatru lalek. W związku tym graliśmy po 2-3 przedstawienia dziennie. Czasami nawet i 4 jak się zdarzyło. A dla aktora granie dla dzieci to jest coś niesamowitego. To jest przeżycie nie do opowiedzenia. Ci widzowie są bardzo, bardzo sprawiedliwi. Także nie przejdzie żadna lipa. Oczywiście po przedstawieniu dzieci się rozbiegały i przybiegały z kwiatkami do garderób. Mało tego, pomagali technicznym zbierać dekoracje. A później jak jechaliśmy to machały rączkami za nami. To było coś fantastycznego - milknie na chwile wbijając wzrok gdzieś daleko w obrazy, które tylko on widzi, uśmiecha się, i kończy - Tak to było.

Roman Garbowski, współtwórca sceny lalkowej, aktor Lubuskiego Teatru, ale nie tylko (zagrał m.in. w "Pianiście" Romana Polańskiego)
Roman Garbowski, współtwórca sceny lalkowej, aktor Lubuskiego Teatru, ale nie tylko (zagrał m.in. w "Pianiście" Romana Polańskiego) zmarł w kwietniu 2023 roku. Miał 87 lat Jacek Katos

Spektakle dla dzieci

Na spektakle zielonogórskiego teatru lalek dzieci reagowały bardzo żywiołowo angażując się niejednokrotnie w opowiadaną przez aktorów historię wchodziły w dialogi z bohaterami sztuki rozmawiały z nimi. Szczególnie dzieci z małych miejscowości w których przyjazd teatru z Zielonej Góry wielkim wydarzeniem dla wszystkich mieszkańców. Te właśnie dzieci na długo zapamiętywały bohaterów, których animowali dla nich zielonogórscy aktorzy-lalkarze. I kiedy mijały dni, a ci mali widzowie wciąż żałowali, że nie zdążyli wszystkiego co mieli do powiedzenia liskowi czy miśkowi po spektaklu to zaczęły pisać do nich listy.

- Zaczęło się tak, że dzieci zaczęły pisać do teatru. No i te listy nachodziły. Wpierw przyszło tam parę i pani Halina postanowiła odpisać. A ja robiłem wydzieranki, naklejałem jako odpowiedź, że to Misio dla tego widza małego nakleja. Dzieci były dumne, po latach pokazywały z dumą, że to one dostały od Misia taką fajną rzecz. Autorzy pisali do Misia konkretnie. "Kochany Misiu" tytułowali. I wszystko na temat sztuki, że "to tak dobrze, że ty zrobiłeś tak jak właśnie zrobiłeś, że nie poszedłeś w tamtą stronę, bo gdybyś poszedł. Ale słyszałeś, że my cię uprzedzaliśmy, żebyś nie szedł w tamtą stronę." No i w związku z tym czasami właśnie na tę reakcję widzów trzeba odpowiednio zareagować, nie można tego zbagatelizować, dlatego, że jak się będzie udawać, że się nie słyszy, to dzieci i tak krzyczą, że już nie ma co grać - wspomina Garbowski.

No i (w tych listach) pytały o różne rzeczy. Oczywiście pani Halina jako ten Miś odpisywał. Pisały, że one by chciałyby być aktorami i co mają zrobić, żeby tak się stało. I pani Halina odpisywała dokładnie, że trzeba się dobrze uczyć i tak dalej.

Na początku lalki kupowano z innego teatru

Zespół Lubiczowej błyskawicznie zdobywał nowe rzesze fanów i uczył się ich reakcji. Ale równie błyskawicznie musiał uczyć się rozwiązywać techniczne kwestie związane z obsługą lalek i sprzętu jaki mieli wówczas do dyspozycji.

- Na początku lalki przeważnie kupowano z innego teatru. Ale często trzeba było je odnowić. W związku z tym, ponieważ na przykład ci modelarze byli zajęci wykonywaniem rekwizytów do sztuk dramatycznych, to trzeba było pomóc im. My wszyscy braliśmy w tym udział. Po prostu się to robiło. Ja bardzo lubiłem przy tym pracować. Dlatego że jak byłem w Szczecinie, to nauczyłem się jednej rzeczy, że jak jest wykonana lalka, to ona ma czasem takie wady, że utrudnia ruch. I trzeba coś wymyślić. I taka pierwsza moja lalka, którą uzupełniłem, to była pacynka. A pacynka to taka, co na rękę się zakłada. I to była taka jakaś postać jakby zwierzę jakieś. Z takim ogonkiem. I jak ją animować, żeby on szedł. Ale nie wszystko można było zrobić, bo na lalkę to może być za duży ruch. Więc ja wymyśliłem sobie tak, że do ogonka przyczepiłem żyłkę. I jak on biegł, to ja ruszałem tym ogonkiem. I to takie rzeczy człowiek musiał coś wymyślić. I dlatego też później tak się do tego przyzwyczaiłem, że z każdą lalką musiałem z iść, rozmawiać z modelarzem, co mi jest potrzebne w tym ruchu, bo ja nie mogę technicznie wykonać nią tego ruchu tak jak by się wydawało. A ten ruch musi być wykonany. I tak to było.

Na początku korzystaliśmy z pracowni, które już były w teatrze. Takie ogólne. Ale to nie wystarczało. Tam się robiło wszystko. Robili i dla dramatu, i robili dla nas. A później już robiono lalki w specjalnej pracowni. Byli zatrudnieni odpowiedni modelarze, którzy wykonywali dla nas lalki. Projektowano je również u nas. Także później już mieliśmy wykonane lalki coraz lepsze, coraz doskonalsze.

Przygotowania do grania

By uzupełnić sobie wyobrażenie, z jakimi problemami poza sceną musiał zmagać się bardzo aktywny artystycznie zespół Lubiczowej, który przecierając ścieżki dla swoich następców na scenie lakowej przecierał również szosy peerelowskie...

- Jeździliśmy takim sfatygowanym autobusem, z którego czasami koło odpadało. Raz to nawet jeden bok odpadł. No i w zimie było zimno strasznie. I jak przyjeżdżaliśmy w teren, to szkoda było odwoływać, Przyjeżdżaliśmy, do jakiejś świetlicy, temperatura może 14 stopni, okien nie było, zimno, śnieg wlatywał do środka. Ale myśmy grali również dla tych dzieci w ten mróz. No bo szkoda było, bo dzieci z kolei przyjeżdżały na przyczepach nieosłoniętych, też marzły. Także one marzły, myśmy marzli. Ale sztuka nas rozgrzewała.

Do grania z w takich warunkach z czasem można się było przygotować. Jednak zdarzały się też sytuacje absolutnie nieprzewidywalne - Jedna ze sztuk się smutno zakończyła, bo reżyser zmarł na scenie. To znaczy spał w garderobie. Zrobił sztukę i umarł. A musieliśmy grać. Bo to była taka chińska sztuka... Nie ma jej tutaj, w każdym razie smutna bardzo. I koleżanka, która grała tam w tej sztuce, normalnie rozpłakała się, że omal nie musieliśmy przerwać przedstawienia.

Roman Garbowski, współtwórca sceny lalkowej, aktor Lubuskiego Teatru, ale nie tylko (zagrał m.in. w "Pianiście" Romana Polańskiego)
Roman Garbowski, współtwórca sceny lalkowej, aktor Lubuskiego Teatru, ale nie tylko (zagrał m.in. w "Pianiście" Romana Polańskiego) zmarł w kwietniu 2023 roku. Miał 87 lat Jacek Katos

Lalkarze grali też w dramacie

Nikt do końca nie potrafi powiedzieć, dlaczego właściwie Scena Lalkowa została zamknięta. Zwłaszcza, że według Garbowskiego lalkarze niejednokrotnie byli mocnym wsparciem dla teatru dramatycznego z żywym aktorem na scenie.

- Chociaż byliśmy w scenie lalkowej, ale bardzo często braliśmy udział w sztukach dla żywego aktora, no i jak to lalkarze, bardzo dobrze spisywali się, jak grali w dramacie. Natomiast czasami było tak, że potrzeba było kogoś do zagrania w lalkach, no to brało się aktorów, którzy nie grali. Brało się i tam grali jakieś epizodziki małe, no i niestety aktorzy dramatyczni nie do końca sobie radzili, bo to jednak jest pewna umiejętność, której nie można tak po prostu szybko się nauczyć.

I o tych trudniejszych dla lalkarzy czasach mówił:
- Było też tak, że trochę mniej pieczołowicie dbano o naszą scenę. To było takie robienie teatru jakby poza repertuarem tym głównym. A jak się później okazało, to scena lalkowa ratowała budżet. Bo myśmy robili te lalki i te sztuki z niczego prawie, a na scenę taką dramatyczną się dużo wydawało. I czasami właśnie myśmy lalkami nadrabiali finansowo cały budżet teatru.

Scena lakowa nigdy się nie skończyła

Na koniec wywiadu, który przytaczamy, Garbowski został zapytany:
- Romanie, a co to znaczy, że pracowałeś do końca? Kiedy był koniec tej sceny lalkowej?
Na co Garbowski odpowiada bez chwili zastanowienia:
- Ona się chyba nigdy nie skończyła. Bo jak nie było sceny lalkowej, to robił to "dramat". Mało tego, jeszcze przed teatrem lalkowym (Sceną Lalkową LT) aktorzy z dramatu robili sztuki dla dzieci.
"Garbiela" Elżbieta Donimirska pożegnała słowami:
- Romek potrafił zajmująco opowiadać. A że życie miał niezwykle barwne, to jego opowieści często ocierały się o baśń, nierzeczywistość. Nie zmieniał emploi. Zawsze długie siwe włosy, siwa broda łagodne usposobienie. Trochę Gandalf, trochę święty Mikołaj, Mądry Anioł.
A Beata Sobicka-Kupczyk wspomina Romana Garbowskiego:
- Wśród nas był po prostu "GARBIELEM". Oczywiście w tym pozytywnym znaczeniu. Ksywka, wzięta od nazwiska, była charakterystyczna i każdy wiedział, o kim mówimy. Mam nadzieję, że za kilkanaście lat będą nas wspominać w kontekście TEATRU LALEK, którego życie w Zielonej Górze zawdzięczamy m.in. Romkowi Garbowskiemu – GARBIELOWI.
A może jednak po prostu należało by powiedzieć - Wdzięczni jesteśmy za to Romanowi Garbowskiemu, Gabrielowi Sceny Lalkowej Lubuskiego Teatru.

Roman Garbowski, współtwórca sceny lalkowej, aktor Lubuskiego Teatru, ale nie tylko (zagrał m.in. w "Pianiście" Romana Polańskiego)
Roman Garbowski, współtwórca sceny lalkowej, aktor Lubuskiego Teatru, ale nie tylko (zagrał m.in. w "Pianiście" Romana Polańskiego) zmarł w kwietniu 2023 roku. Miał 87 lat Jacek Katos

Wypowiedzi Romana Garbowskiego pochodzą z oryginalnych nagrań do filmu "Na tropach lalkowej sceny" zrealizowanego w ramach projektu: "Halina Lubicz: ślady i nawiązania”. Autorzy wywiadu: Emilia Adamiszyn i Jacek Katos, zdjęcia i montaż: Jacek Katos. Realizacja: Lubuski Teatr, 2017)

Zobacz 20 kultowych miejsc:

6. Guma do żucia McDonalds, resoraki, markowa odzież dżinsowa i... alkohol na wesela. Asortyment był oczywiście bogatszy, ale taki towar można wymienić od razu z czym się kojarzył sklep za dewizy. Waluta nie była ogólnie dostępna, ale jakoś do niej się docierało. Lub do bonów peweksowych, które także przybliżały zakup rzeczy nieosiągalnych w zwykłych sklepach.

20 kultowych miejsc w Zielonej Górze. Pamiętacie je? Większo...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska