Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Budżet Obywatelski wymaga zmian? Korupcja w skali mikro

Alicja Kucharska
Tomasz Sielicki swoje postulaty zawarł w liście otwartym, który wręczył wszystkim uczestnikom sesji rady miejskiej
Tomasz Sielicki swoje postulaty zawarł w liście otwartym, który wręczył wszystkim uczestnikom sesji rady miejskiej Alicja Kucharska
- Karty do głosowania są drukowane w szkole (za pieniądze podatników), wypełnione z pozostawionym miejscem jedynie na dane i podpis - zdaniem T. Sielickiego to nieuczciwe.

Na środowej sesji Rady Miejskiej jednym z punktów obrad była informacja o wynikach Budżetu Obywatelskiego 2017. Zdawać by się mogło, że tradycyjnie zakończy się na informacji przedstawionej przez urzędnika, jednak nie tym razem. Dodatkowo - swoją opinię postanowił przedstawić mieszkaniec Świebodzina.

Na głos o wątpliwościach

O ile - jego zdaniem - sam projekt, który powinien być impulsem do rozwoju społeczeństwa obywatelskiego i propagować obywatelską postawę jest słuszny, o tyle wymaga gruntownych zmian. - To pozwoli w przyszłości zaangażować się w jego funkcjonowanie większej liczbie obywateli, a także pozwoli uniknąć sytuacji w mojej opinii dwuznacznych - mówi Tomasz Sielicki, który wszystkim obecnym wręczył list otwarty dotyczący tej sprawy.

Jak zaznacza, inicjatywa miała dać mieszkańcom szansę, by pieniądze pobierane z ich kieszeni w formie podatków, mogły być choć częściowo rozdysponowane zgodnie z ich wolą. - Wśród mieszkańców pojawiają się głosy o pewnych nieprawidłowościach związanych z udziałem w BO jednostek oświatowych. Martwi fakt wykorzystywania budżetu niezgodnie z założeniami, ale także ze szkodą dla najmłodszych mieszkańców miasta - stwierdza.

Chodzi o zagadnienie, o którym już rok temu informowały lokalne media, dyskutowali radni, zgłaszali mieszkańcy - głównie autorzy projektów BO.

Budżet nie dla szkół i przedszkoli?

Zdaniem T. Sielickiego, oświata oraz utrzymywanie infrastruktury oświatowej należą do zadań własnych gminy. Mają więc swoje źródło finansowania. Pomijając ten fakt, kwestia samego pozyskiwania głosów budzi kontrowersje. - Sposób ten można uznać za nie do końca uczciwy. Zrozumiałbym, gdyby dyrektor zgłaszając swój projekt wydrukował karty do głosowania samodzielnie w domu, w wolnym czasie, rozniósłby uczniom argumentując, dlaczego należałoby wybrać ten projekt, a następnie formularze zebrać i wrzucić do urn. Tymczasem częste są komentarze, że sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Karty do głosowania są drukowane w szkole (za pieniądze podatników), wypełnione z pozostawionym miejscem jedynie na dane i podpis, rozdane nauczycielom, którzy następnie przekazują je uczniom z poleceniem wypełnienia karty - wyjaśnia Sielicki.

Korupcja w skali mikro
W swoim liście wskazuje również, w jaki sposób uczniowie są motywowani do głosowania na projekty szkolne: podniesienie oceny z zachowania za przedłożenie odpowiedniej liczby kart, ale też obniżenie za ich brak, presja otoczenia, gdzie rodzice wraz z dzieckiem kartę wypełniają, by nie narazić dziecka na szykany ze strony rówieśników. - Czy tak chcemy budować społeczeństwo obywatelskie, które w naszym mieście i tak jest dopiero w powijakach? Jak skomentować fakt, że nagrodą dla klasy, która zbierze największą liczbę głosów jest wycieczka szkolna? Nie bójmy się użyć tego stwierdzenia - to jest zwyczajna korupcja w skali mikro. Nie może być tak, że dzieciom za postawę obywatelską oferuje się realną nagrodę! Nagrodą dla społeczeństwa obywatelskiego jest wspólne dobro: nowa ulica, chodnik, uporządkowane miasto. Gdy uczniowie skończą 18 lat za pójście na wybory, czy konsultacje społeczne nie będzie wycieczki, będzie tylko czysta satysfakcja z tego, że wniosło się coś do społeczeństwa - argumentuje T. Sielicki. - Jaka byłaby reakcja rady lub burmistrza, gdyby w referendum w sprawie odwołania osoba zbierająca głosy poparcia oferowała wycieczkę za zebranie jak największej liczby deklaracji? Mamy do czynienia z sytuacją, w której dzieci od najmłodszych lat uczą się, że za postawę obywatelską należy się nagroda - czytamy w liście.

Sołtysi zgodzili się z postulatami
T. Sielickiemu wtórował sołtys Lubinicka, Henryk Giecołd, który wcześniej sygnalizował, że uczestnictwo szkół w BO rodzi obawy. Zaznaczał, że sołectwo ma małe szanse w starciu ze szkołą. Okazało się, że Lubinicko wygrało w kategorii zarówno małych, jak i dużych projektów. - To gigantyczny wkład wielu osób. Gdyby nie to, nie mielibyśmy szans. Obawy dotyczyły praktyk w szkołach, pewnego rodzaju przekupstwa, nagród dla dzieci. Mimo że nasze projekty wygrały, nie zmieniam zdania - podkreślał. W tym momencie sołtysi obecni na sali zgodnie przytaknęli głowami, a niektórzy radni szeptali, że takie rzeczy nie miały miejsca.

Głos w dyskusji zabrał też burmistrz Dariusz Bekisz, który dał do zrozumienia, że zmiany są możliwe, ale powątpiewał, że wykluczenie szkół jest dobrym pomysłem. Przyznał jednak, że być może podejście niektórych dyrektorów było zbyt gorliwe.

- Choć w tym roku szkoły nie wygrały, nie ma to nic wspólnego z tym, jak głosy były zbierane - uzupełnia Sielicki.

- Nie potwierdziły się informacje, że szkoły zabiorą wszystko - komentowała sekretarz Beata Amrogowicz. - Myślę, że nigdy nie zadowolimy wszystkich, ale możemy podejść do ewaluacji regulaminu i wziąć pod uwagę wszystkie głosy - zapewniła.

Spekulacje o nagradzaniu uczniów nie są nowością. Takie sygnały pojawiały się już w ubiegłym roku. Mimo to, szkół z BO nie wykluczono, ale w tegorocznej edycji zdecydowanie królowały sołectwa.

Zmiany być może nastąpią
- Uważam, że ewaluacja projektu jest konieczna. Będziemy za chwilę ustalać plany pracy na kolejny rok. Może warto taki punkt do porządku prac wpisać - spekulował Tomasz Olesiak. - Jestem rodzicem, chodzę na zebrania i na tych zebraniach, niestety, miałem do czynienia z agitacją projektów. Można mówić, że tak nie jest, ale tak było. Myślę, że jest to dalece niewłaściwe i dobrze, że pojawiają się bardzo mocne głosy. Warto pochylić się nad regulaminem i funkcjonowaniem BO w kolejnych latach - posumował przewodniczący rady miejskiej.

Tomasz Sielicki swoje postulaty zawarł w liście otwartym, natomiast podczas sesji złożył wniosek o dyskusję nad regulaminem kolejnego BO, z uwzględnieniem możliwości przeprowadzenia konsultacji społecznych w zakresie wykluczenia jednostek oświatowych z budżetu.

Dlaczego zdecydował się zabrać głos podczas sesji, co nie jest częste wśród mieszkańców Świebodzina? - W tym roku sam zgłosiłem swój projekt do Budżetu Obywatelskiego. W trakcie zbierania głosów rozmawiałem zarówno z innymi zgłaszającymi, jak i z rodzicami dzieci, którzy w prywatnych rozmowach potwierdzali, że ze szkoły otrzymują wypełnione karty do głosowania gotowe do podpisu, informowali także o zachęcaniu uczniów do głosowania na projekty szkolne za pomocą ocen i wycieczek. Jako mieszkaniec, któremu zależy na dobru miasta chcę jedynie wskazać na pewne negatywne zjawiska powstałe podczas zbierania głosów przez jednostki oświatowe i zachęcić do dialogu społecznego, który pozwoli wypracować rozwiązania pozwalające uniknąć takich sytuacji w przyszłości.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska