Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chcą wyjaśnień

(boch)
Pięciu członków byłego zarządu Ochotniczej Straży Pożarnej w Golicach uważa, że radny Andrzej Woźniak dostał się do OSP tylnymi drzwiami, a teraz zaprowadza własne porządki.

Do awantury doszło wiosną na walnym zebraniu sprawozdawczo-wyborczym. Na sali pojawił się Woźniak z uchwałą zarządu z listopada, według której wraz z kilkoma mieszkańcami wsi został przyjęty do drużyny. - Nic o tym nie wiedzieliśmy - twierdzi były sekretarz OSP Zbigniew Wieczorek.

Chcą wyjaśnień

Pięciu członków byłego zarządu ma wiele zastrzeżeń do przebiegu obrad. Uważają, że nowi druhowie zostali przyjęci niezgodnie z prawem i nie powinni głosować. A to dzięki nim Woźniak został przewodniczącym zebrania i próbował wyrzucić ze straży kilka osób. Dlatego zwrócili się do starosty, żeby to wyjaśnił. Do dzisiaj nie dostali odpowiedzi. - Zleciłem zbadanie sprawy pracownikom naszego biura prawnego i nie mam jeszcze ich opinii - tłumaczy starosta Edward Chiliński.
Strażacy napisali też skargę na zachowanie Woźniaka do przewodniczącego Rady Miejskiej w Słubicach. Tymczasem radny uważa, że wszystko jest w porządku. - Wstąpiłem do OSP jak inni i nie zabiegałem o to, żeby wybrano mnie na przewodniczącego zebrania - mówi. Potwierdza, że był zamiar skreślenia kilku druhów za niepłacenie składek. - Tego nie można tolerować - mówi. Twierdzi, że wrzawę wywołali głownie strażacy powiązani z miejscową Rolniczą Spółdzielnią Produkcyjną. - Bo ja nie czapkuję prezesowi i mówię o nim, co myślę - przekonuje.

Dość sporów

A co myśli radny? Uważa on, że druhowie byli przez spółdzielnię wykorzystywani. - Cała wieś pamięta czasy, kiedy strażacy wężem podlewali spółdzielniane pola czy pożyczali akumulatory - opowiada. Dodaje, że on nigdy na coś takiego się nie zgodzi. - Chciałbym poznać świadka, który by potwierdził słowa pana Woźniaka - mówi prezes spółdzielni Bogusław Pietrow. Podkreśla, że to jego firma pomagała strażakom, m.in. w sprowadzeniu z Niemiec samochodu. - I nadal tak będzie - zapewnia.
Nowy szef golickich ochotników Tomasz Staszak (zastąpił na stanowisku brata, który wyjechał za granicę) nie chce się wdawać w spory. - Ostatecznie nikt nie został skreślony z listy członków - mówi. Twierdzi, że jego poprzednik zawsze miał problemy z frekwencją na zebraniach, bo członkowie zarządu rzadko na nie przychodzili. - A że chłopaki ze wsi palili się do straży, to przyjęto ich bez wiedzy zarządu - mówi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska