Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chociaż raz w życiu zrób cytologię

Grażyna Zwolińska
Jan Kotarski mieszka w Lublinie. Pracuje na tamtejszym Uniwersytecie Medycznym. Kieruje I Katedrą i Kliniką Ginekologii. Głównym zakresem jego zainteresowań jest ginekologia onkologiczna. Ma dwie córki, wnuka i wnuczkę. Hobby to polowanie i historia.
Jan Kotarski mieszka w Lublinie. Pracuje na tamtejszym Uniwersytecie Medycznym. Kieruje I Katedrą i Kliniką Ginekologii. Głównym zakresem jego zainteresowań jest ginekologia onkologiczna. Ma dwie córki, wnuka i wnuczkę. Hobby to polowanie i historia. fot. Mariusz Kapała
Rozmowa z prof. dr. hab. n. med. Janem Kotarskim, prezesem Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego

- Dlaczego w Polsce tak mało kobiet zgłasza się na badania cytologiczne?
- Może nie jest aż tak źle, jak mówią statystyki.

- Jak to?
- Wiemy, ile kobiet robi cytologię w ramach istniejącego od trzech lat programu profilaktyki raka szyjki macicy. Martwi to, że panie w wieku od 25 do 59 lat, które dostają imienne zaproszenia z NFZ, tak rzadko z nich korzystają. Ale w Polsce jest też wiele kobiet, które co roku robią badania cytologiczne poza tym programem.

- To ile tak naprawdę robi cytologię?
- Tego nie wiemy, ale np. w Szwecji, która jest modelowym krajem, jak organizować profilaktykę, 60 proc. kobiet robi badania poza systemem, a 40 proc. w jego ramach. Tam praktycznie wyeliminowano inwazyjnego raka szyjki macicy. Szwedzcy lekarze przyjeżdżają do Polski oglądać pacjentki z tą chorobą.

- Czyli można wygrać z tym rakiem...
- Można. Mogłoby to też udać się w Polsce. Pieniędzy na program jest tyle, ile potrzeba. Ministerstwo zdrowia wykazało pełne zaangażowanie.

- Tylko kobiety się nie zgłaszają. Dlaczego?
- Na pewno jednym z powodów jest niska świadomość zdrowotna. Rak szyjki macicy nazywany jest rakiem kobiet biednych. Dotyka częściej kobiet o niskim statusie ekonomicznym. Kobieta, która ma problemy z zabezpieczeniem dziecku butów na zimę, nie dba aż tak bardzo o siebie. Tak jakby nie zdawała sobie sprawy z tego, że jeśli w tej całej biedzie i codziennych problemach przyjdzie jeszcze choroba, to wszystko się zawali.

- To co można jeszcze zrobić, żeby ją zachęcić?
- Uparcie nagłaśniać sprawę w mediach, wpływać na świadomość. Bo przecież żeby program profilaktyczny funkcjonował, najpierw kobieta musi przyjść do ginekologa. Czy pani wie, że jeśliby choć raz w życiu wykonała badanie cytologiczne, ryzyko raka szyjki spadłoby u niej o 40 proc.?

- W Japonii cytologia jest obowiązkowa...
- Postaraliśmy się właśnie o wprowadzenie badania cytologicznego do panelu obowiązkowych badań pracowniczych. To już dużo. Proponujemy też, żeby kobiety, które robią badania cytologiczne premiować np. niższą składką zdrowotną. To jednak wymaga rozwiązań ustawowych. Może gdyby kobieta widziała, że jest bezpośrednie przełożenie na pieniądze, miałaby dodatkowy bodziec?

- A dlaczego program profilaktyczny kończy się na 59-latkach? Potem już kobiecie ten rak nie grozi?
- Programy populacyjne muszą mieć uzasadnienie medyczne i ekonomiczne. Rak szyjki macicy rozwija się około 13 lat. Jeśli badanie cytologiczne u kobiety 59-letniej wypadnie dobrze, to prawdopodobieństwo, że w następnych latach wykryjemy zagrożenie tą chorobą jest bardzo niewielkie. Także dlatego, że statystycznie wraz z wiekiem maleje niebezpieczeństwo zakażenia wirusem HPV, wywołującym tego raka. Największe jest w okresie wysokiej aktywności seksualnej.

- Dziewczętom i młodym kobietom w ramach zapobiegania rakowi szyjki macicy zaleca się szczepienia przeciw wirusowi HPV. Jak ocenia pan ich skuteczność?
- Są ogromnym osiągnięciem medycyny. W 2008 r. prof. Zur Hausen z Niemiec, który odkrył, że rak szyjki macicy jest wywołany przez wirusa HPV, czyli brodawczaka ludzkiego, dostał nagrodę Nobla. Dzięki jego odkryciu, po raz pierwszy w historii medycyny wynaleziono szczepionkę, która zapobiega powstawaniu nowotworu. Niestety, nie do końca załatwia ona sprawę. Chroni przed typami wirusa HPV powodującymi 75 proc. przypadków raka szyki macicy.

- Pozostaje więc pewien margines...
- Powiem to obrazowo. Co roku około 4 tys. Polek zapada na raka szyjki macicy. Gdybyśmy mieli już szczepienie populacyjne, to trzy czwarte z ich, czyli 3 tys. kobiet nie miałoby raka szyjki macicy. Tysiąc jednak by zachorowało. Dlatego chcę podkreślić, że szczepienie nie zwalnia z badań cytologicznych, pozwalających wykryć chorobę na tyle wcześnie, żeby była uleczalna.

- Szczepionka przeciw HPV jest droga. Nie każdego na nią stać. Państwo też nie pali się do jej refundowania...
- Jeżeli Słowację stać, jeżeli Rumunia wprowadziła refundację, to argumentacja, że nas na to nie stać, jest co najmniej nieprzekonywująca. Już w 27 krajach szczepienia przeciw HPV są finansowane z pieniędzy publicznych.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska