Czasami podczas działań ratowniczych trudno rozróżnić zawodowca od ochotnika. Poznamy ich dopiero po napisach na mundurach. Wszyscy uwijają się jak w ukropie, nie bacząc na zagrożenia. Ważny jest tylko jednej cel - pomoc i ratowanie życia i dobytku.
- To już taka robota - mówi potakując lekko głową szef strażaków ochotników z Mozowa Zbigniew Kwiatkowski.
- Ale my ją tak bardzo lubimy - dodają jednym głosem wszyscy zebrani w remizie członkowie OSP. Właśnie skończyli osuszanie wężów strażackich.
Ratują za darmo
A ochotnicze gaszenie pożarów czy wyjazd do wypadku trzeba polubić. Tym bardziej, gdy robi się to za darmo. - Zrzekliśmy się pieniędzy za udział w akcjach - zapewnia naczelnik Kwiatkowski.
A akcji nie brakuje. Ochotnicy mają przenośne pagery - gdy pojawia się na nich numeryczna informacja, np. same jedynki - wiedzą, że w okolicy coś płonie. Wtedy błyskawicznie zbiegają się do remizy. Po dwóch minutach wyjeżdża pierwszy wóz.
Ratują z pasji, ale też mają swoje strachy. - Pamiętam jak przed rokiem bałem się wiedząc, że w rozbitym aucie jest śmiertelna ofiara wypadku - wspomina ochotnik Przemysław Zawodny. Chce zostać zawodowcem. Wkrótce idzie do wojska. Potem zacznie staranie o strażacki mundur.
Strażakiem będzie też Damian Chojnacki. - Od małego żyję wśród ochotników, teraz sam nim jestem, myślę o zawodowstwie - mówi.
A dlaczego pomagają za darmo? - Bo to obowiązek, potrzeba i przyjemność nieść pomoc potrzebującym - przyznaje Tomasz Horoszko.
Pomoc i kultura
Pomoc ochotników wysoko ocenia szef zawodowców z Sulechowa mł. bryg. Mariusz Bieława. - Na nich zawsze można liczyć, ich robota jest nieoceniona, staną z nami do akcji o każdej porze dnia i nocy - mówi.
Przykład to zabezpieczanie miasta. Gdy zawodowcy gaszą coś w powiecie, to w Sulechowie zawsze stoi gotowa do akcji jednostka ochotników z Mozowa. To fachowcy. Z. Kwiatkowski jest emerytowanym strażakiem.
OSP to nie tylko pomoc. To również centra kulturalne wsi. - Sami organizują festyny, imprezy, dbają o dobrą rozrywkę dla dzieci - przyznaje wiceburmistrz Sulechowa Mirosław Andrasiak.
To OSP od lat organizuje młodzieżowe drużyny strażackie. Dzieci trenują, żeby potem brać udział w zawodach. I żyją tym, wychowują się nie narzekając na nudę.
Ludzie mówią, że gdyby zabrakło ochotników, to nie tylko będzie mniej bezpiecznie, ale też bardziej nudno. - Ale z takimi chłopakami nam to nie grozi - mówi naczelnik Kwiatkowski i kładzie rękę na ramieniu Tomka.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?