Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ciśnienie w górę

ROBERT GORBAT
W piątek, dwa dni po olimpijskim starcie Marcina Piekarskiego i Krzysztofa Lipińskiego, odwiedziliśmy ich rodzinne Nowiny Wielkie. Mieszkańcy wioski wciąż żyją środowymi emocjami.

- Tacy byli spokojni, a tak daleko zaszli! - twierdzi spotkane na ulicy rodzeństwo: Katarzyna, Kamila i Krzysztof Chromińscy. - Marcin jest w moim wieku, nawet chodziliśmy w szkole do tej samej klasy, tylko do innych oddziałów. Nigdy nie rzucał się w oczy - dodaje Katarzyna.

Ciśnienie w górę

Rodzice olimpijczyków mówią, że czują się bardzo zmęczeni. - Środowych emocji nie zapomnimy do końca życia - zapewniają Stanisława i Ludwik Lipińscy. - Ogromnie się denerwowaliśmy przed startem chłopaków. Ludzie w Nowinach są różni. Większość składa nam gratulacje, choć nie brakuje i takich, którzy wybrzydzają z powodu 17. miejsca. Dziś jesteśmy już trochę zmęczeni niezwykłą dla nas popularnością. Pragniemy tylko spotkania z synami, ale nawet oni nie wiedzą, kiedy przyjadą do domów.
- Strasznie nam podskoczyło w środę ciśnienie - przyznają Renata i Zbigniew Piekarscy. - A potem te ciągłe telefony: od rodziny, znajomych, dziennikarzy. Nigdy nie przeżywaliśmy takich emocji, to dla nas zupełnie nowe doświadczenie. Zaczynamy już tęsknić za poprzednim, spokojnym życiem.
Lipińscy i Piekarscy mieszkają w Nowinach po sąsiedzku, dom obok domu. Środową transmisję oglądali wspólnie u Piekarskich. Codziennie rozmawiają z synami telefonicznie. Chłopakom wszystko w Turynie smakuje, a do rodzinnej miejscowości wrócą... pociągiem.

Puste ulice

- Dziś to już kręci się po Nowinach trochę ludzi, ale w środę po południu ulice były zupełnie puste - wspomina Marek Zawadzki. - Sklepów nie zamknięto, ale dyżurowała w nich najwyżej jedna osoba. Zwykle przyjezdna, bo wszyscy miejscowi siedzieli z nosami przyklejonymi do ekranów telewizorów.
Ponad stu mieszkańców wioski razem przeżywało emocje w świetlicy środowiskowej. Jej opiekunka Grażyna Dudek i Rada Sołecka wpadli na pomysł, by ściągnąć z witnickiego GOK telebim. Ludzie wpatrywali się w ogromny ekran, jak zahipnotyzowani. Pierwsze brawa rozległy się w chwili, gdy telewizja pokazała dwójkę UKS jeszcze przed startem. Potem były owacje za każdy udanie przejechany zakręt i wreszcie ,,standing ovation’’ za ukończoną rywalizację.
- Niektóre panie to aż sobie powbijały paznokcie w dłonie. Tak mocno trzymały kciuki - wspomina kierowniczka świetlicy. - Zdenerwowaliśmy się tylko, gdy komentator walnął gafę mówiąc, iż Krzysiek urodził się w ,,Kostrzyniu Wielkopolskim’’.

Będzie królewskie powitanie

Mieszkańcy wioski mają już swój slogan: ,,Polska raz w historii miała papieża, Gorzów premiera, a Nowiny olimpijczyków’’. Wśród 1,2 tys. ,,dusz’’ nie ma ani jednej, która nie słyszałaby o dzielnej dwójce saneczkowej.
- W środę namalowałyśmy maczaną w farbie plakatowej gąbką transparent z napisem: ,,Z Łysej Góry do Turynu’’ - opowiadają z dumą nauczycielki miejscowej SP Elżbieta Buń i Małgorzata Polczewska. - Łysa Góra to morenowe wzgórze nad Nowinami, gdzie w 1996 roku Jerzy Ludwiczak rozpoczął z uczniami budowę pierwszego toru saneczkowego. Wtedy nikomu z nas nie przyszło do głowy, że skończy się to startem naszych wychowanków w największej sportowej imprezie świata.
- Jak tylko będziemy wiedziały, kiedy wracają, to powiesimy nad drogą olbrzymi transparent - obiecują licealistki: Angelika Kozak, Paulina Polczewska i Aleksandra Zmorkowska. - A potem urządzimy chłopakom uroczyste powitanie w świetlicy. Oczywiście z udziałem całej tutejszej młodzieży i trenera Jacka Zagozdy, bo to on natchnął Marcina i Krzyśka olimpijskim duchem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska