MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Co z becikowym? Przydało się!

TATIANA MIKUŁKO 0 68 324 88 19 [email protected]
Jaki jest podział pieniędzy w rodzinie Huberta i Beaty Walczaków z Leszna Górnego? - Płacimy rachunki, kupujemy jedzenie, a resztę wydajemy na Kubusia
Jaki jest podział pieniędzy w rodzinie Huberta i Beaty Walczaków z Leszna Górnego? - Płacimy rachunki, kupujemy jedzenie, a resztę wydajemy na Kubusia fot. Mariusz Kapała
Ile dostaniemy, gdy urodzi się nam dziecko? Tysiąc złotych, a w niektórych przypadkach nawet dwa tysiące. Na co je wydać? Na długi, rachunki, ekstra wózek, pampersy, serki...

Kubuś Walczak urodził się rok temu 29 listopada. Jego rodzice załapali się na becikowe. Tysiąc złotych poszło na pieluchy i najpotrzebniejsze rzeczy. - Przydało się, choć lepiej by było, gdyby państwo dawało zapomogę co miesiąc, a nie tak jednorazowo - mówi tata Hubert, który dziś do pracy ma na 22.00, więc opiekuje się synkiem. Żona Beata pracuje. Będzie w domu w Lesznie Górnym ok. 15.30 to zajmie się Kubą.

- Ja się zgadzam z synem. Lepiej gdyby była zapomoga niż to becikowe. Tak jak to jest w Kanadzie - wtrąca dziadek Mirosław. - Córka tam mieszka i niedawno urodziła Mateuszka. W zależności od tego, ile zarabia jej mąż, dostaje od państwa co miesiąc po 150-160 dolarów. Za te pieniądze kupić można pół świniaka. I taki system mi się podoba!

Reszta idzie na Kubusia

Można by powiedzieć, że rodzina Walczaków jest w świetnej sytuacji. Rodzice mają pracę, synkiem w razie czego zajmą się dziadkowie. Nie trzeba opłacać opiekunek. Mały nie choruje. Ale i oni żyją z kartką i długopisem w ręku. - Razem z żoną mamy ok. 2.400 na miesiąc. Zapłacimy czynsz, kupimy jedzenie, a reszta idzie na Kubusia - zdradza pan Hubert.

Czy wizja becikowego pomogła im podjąć decyzję o dziecku? - W życiu! To żadna zachęta. Za małe pieniądze - mówi tata.

- To się tylko tak wydaje, że to becikowe jest duże - znów wtrąca dziadek. - Ostatnio kupiłem Kubusiowi kaftanik i spodenki na zimę. Ponad 100 złotych wydałem.
To są zakupy duże, ale robione raz. Tych codziennych Walczakowie nie liczą. - Serki, deserki, soczki, chrupki, jabłka... - wymienia pan Hubert. - O pampersach nie wspomnę. Jest po 11.00, a mały już cztery pieluchy zużył. Do wieczora pójdzie drugie tyle i dwie w nocy. A paczka kosztuje ok. 50 złotych i ledwo wystarczy na parę dni.

Więcej dzieci już nie

Z pieluchami kłopotu nie ma Monika Tyszkiewicz z Leszna Górnego. Jej synek Filip, urodzony w lipcu, jest uczulony na pampersy. Mama więc kupuje tetrowe i pierze. Na co wydała becikowe? - Dostaliśmy dwa tysiące, bo jesteśmy biedniejsi. Poszło na długi, rachunki, na życie po prostu - odpowiada pani Monika. - Dla dziecka kupiłam tylko rzeczy do szpitala. Mam dwójkę starszych, to po nich donasza. Tak samo jest z wózkiem, wanienką, kocykiem...

W rodzinie Tyszkiewiczów pracuje tylko mąż pani Moniki. - Ja wszystko bym oddała, żeby tylko pójść do pracy. Już dosyć się dzieciom poświęciłam. Patrycja ma pięć lat, Maciek dwa, więc mogliby pójść do przedszkola. Filip musiałby mieć opiekunkę. A kogo na to stać? Dlatego czeka mnie wychowawczy.

Pani Monika uważa, że choć becikowe to dobra rzecz, lepsza byłaby comiesięczna zapomoga lub podwyższone rodzinne. - Na przykład 50 złotych na dziecko. Teraz jest nieco ponad 40 - mówi młoda mama.

Ile kosztuje Filipek Tyszkiewiczów? - Na razie niewiele, bo karmię go piersią. Ale powoli przestawiam na butelkę. Na sam wieczór potrzebuję 40 złotych - zdradza pani Monika i dodaje z przekonaniem, że więcej dzieci już nie chce. Choćby becikowe miałoby wynosić nawet i 5 tys. zł. - To są raz dane pieniądze. A co później? - pyta mieszkanka Leszna Górnego.

Uporządkować ZUS

Najdroższe są pampersy

Na malucha do szóstego miesiąca życia, którego nie karmimy piersią, wydać musimy ok. 120 zł tygodniowo. Jeżeli mama karmi dziecko własnym mlekiem, na tydzień wyda ok. 70 zł. Gdy nasza pociecha kończy pół roku, wydatki wzrastają o 100 proc. Nie liczymy tu ubranek, zabawek, wózka, mebelek. Tylko jedzenie i środki do pielęgnacji. Zdaniem mam, najwięcej pieniędzy wydaje się na pampersy. 68 sztuk kosztuje 50 zł.

- Becikowe to superrozwiązanie nie jest - mówią zgodnie siostry Anna Szurkowska, która została mamą Amelki i Katarzyna Zapolska, mama Helenki. Spotkaliśmy je na spacerze w Szprotawie. - Byłoby lepiej, gdyby co miesiąc państwo płaciło nam po 200, 150 złotych. Co nie oznacza, że jesteśmy przeciwne becikowemu. Nam się przydało.

Pani Katarzyna ekstra pieniądze dołożyła do wózka dla córeczki. Pani Anna wydała na najpotrzebniejsze rzeczy czyli pieluchy, kosmetyki, ubranka. Siostry i młode mamy zarazem uważają, że są ważniejsze sprawy niż becikowe, którymi politycy powinni się zająć.

- Przede wszystkim uporządkować sprawy związane z ZUS-em - mówi pani Anna. - Tak się składa, że w ciąży musiałam brać zwolnienia lekarskie. Gdy poszłam na macierzyński, moja pensja była o tysiąc złotych mniejsza niż przed. Dla mnie to był szok!

- Gdy byłam na macierzyńskim, w mojej firmie wszyscy dostali podwyżki. Ja też, ale większą pensję zobaczyłam na koncie dopiero wtedy, gdy wróciłam do pracy. To było bardzo przykre doświadczenie - dodaje pani Katarzyna.

Młode mamy zwracają uwagę na jeszcze jedną sprawę: - W ciąży dowiedziałyśmy się też, że jeżeli pójdziemy na zwolnienie na dwa tygodnie przed terminem porodu, ten czas odlicza nam się od urlopu macierzyńskiego. I to należałoby zmienić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska