Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co z tą kolędą, czyli dlaczego przyjmujemy księdza

Jakub Pikulik 0 95 722 57 72 [email protected]
Boże Narodzenie to dla wszystkich chrześcijan wielkie święto. Następujące po nim kolędowanie nie wszystkim jednak się podoba.
Boże Narodzenie to dla wszystkich chrześcijan wielkie święto. Następujące po nim kolędowanie nie wszystkim jednak się podoba. fot. Krzysztof Tomicz
Przyjmowanie księdza po kolędzie to już tylko dobry zwyczaj, a może duchowe przeżycie, nieodłączny element chrześcijańskiej tradycji? O zdanie pytamy naszych Czytelników.

- Co roku idę do kościoła poświęcić wodę i kredę. Później robię na drzwiach napis K+M+B. Tak robiła jeszcze moja babcia, później rodzice, a teraz ja - mówi nam Alicja Kolda z Gorzowa. Jednak z odpowiedzią na pytanie, dlaczego co roku zaprasza księdza z kolędą, waha się przez dłużą chwilę. - Trudno mi sobie wyobrazić tą porę roku bez tradycyjnej wizyty księdza - odpowiada.

27-letni Mariusz ma zupełnie inne zdanie. - Zaczęło się jeszcze, kiedy byłem na studiach. Wynajmowaliśmy z kolegami stancję, pewnego razu przyjęliśmy księdza po kolędzie. Pieniędzy wtedy było mało, zresztą nawet nikt z nas nie wpadł na pomysł, żeby przygotowywać jakąś specjalną kopertę. Ksiądz przyszedł, odmówił modlitwę, pokropił mieszkanie i... wyszedł. Nawet z nami nie porozmawiał - relacjonuje mężczyzna. - Było tak, jakby przyszedł do nas za karę - dodaje. Od tego czasu Mariusz nie przyjmuje księdza. - Mam żonę, 2-letniego syna, chodzimy do kościoła, ale księdza nie przyjmujemy. Nie widzę sensu w kolędowaniu - mówi.

Zależy od księdza

Innego zdania jest Gabriela Jaskólska spod Gorzowa. - Wszystko zależy od księdza. Zawsze miałam to szczęście, że trafiałam na miłych i uprzejmych, z którymi aż miło było porozmawiać przy kubku herbaty. Myślę jednak, że w dużych miastach, gdzie mieszkańców jest bardzo wielu, księża nie mają po prostu czasu na to, żeby z każdym przeprowadzić dłuższą rozmowę - mówi. - Na wsi jest inaczej, spokojniej, nie ma tego pędu. Być może dlatego niektórzy w miastach mają wrażenie, że duchowni przychodzą tylko po kopertę - dodaje nasza rozmówczyni.

Młoda Gorzowianka broni księży. - Studiuję w Szczecinie, mieszkam na stancji razem z koleżanką. Do tego obie pracujemy. Rok temu wróciłyśmy z pracy, kiedy akurat naszą kamienicę odwiedzał ksiądz. Miałyśmy bałagan w mieszkaniu, nic nie było przygotowane, ale i tak postanowiłyśmy go przyjąć. Przyszedł, odmówił modlitwę, pokropił mieszkanie. Później długo siedział i rozmawiał z nami. Na koniec wyjął 100zł i zostawił na stole mówiąc, żebyśmy kiedyś po pracy wyskoczyły do kawiarni, bo nie samą pracą i nauką żyje człowiek. To było bardzo miłe doświadczenie - mówi dziewczyna.

300 zł w jeden wieczór

23-letni teraz były ministrant opowiada, że dzięki kolędowaniu kupił sobie nowy telewizor do popularnego wówczas komputera commodore. - Po kolędzie chodziłem, kiedy miałem 10-12 lat. Pamiętam, że ministranci rywalizowali ze sobą o to, kto danego wieczoru ma odwiedzić konkretną ulicę. Nie ukrywam, że chodziło nam głównie o pieniądze. W ciągu wieczora odwiedzaliśmy do 40 rodzin. Czasem za kilka godzin kolędowania można było uzbierać nawet 300zł - relacjonuje nasz rozmówca.

Większość osób, pytana przez nas czy przyjmuje księdza po kolędzie oraz czy wręcza mu kopertę z pieniędzmi, unika odpowiedzi. - To nasza prywatna sprawa - podpowiadają.

A jakie jest Wasze zdanie na ten temat? Zachęcamy do dyskusji na naszym internetowym forum.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska