Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czar dawnego Krosna

Leszek Kalinowski
Bywa, że za pocztówkę trzeba zapłacić 120 zł - przyznaje Jarosław Kreciuk
Bywa, że za pocztówkę trzeba zapłacić 120 zł - przyznaje Jarosław Kreciuk fot. Krzysztof Kubasiewicz
Jarosław Kreciuk od trzech lat mieszka w Szwecji, ale jak tylko może odwiedza rodzinne Krosno Odrz.

A w internecie szuka starych pocztówek miasta. Kupił ich już 240. I to jeszcze nie koniec.

Odkąd pamięta, zawsze interesował się historią, zwłaszcza tą związaną z II wojną światową. Ciekawiło go, jak wyglądało Krosno, zanim zostało zniszczone. To, co się dziś zachowało w mieście, to jedynie 20 proc. dawnej architektury.

Jarosław Kreciuk poluje nie tylko na widokówki, ale także na inne pamiątki. I tak ostatnio nabył jedną z odbitek oryginalnej panoramy miasta Petzolda z 1711 r. (do tej pory znane były tylko repliki z książek), barometr krośnieński i komplet kałamarzy z panoramą miasta. Wszystko to będzie można zobaczyć na wystawie w Zamku Piastowskim.

Mieszkałem na parterze

Kupuje głównie za pomocą niemieckiej strony internetowej. I jak przyznaje, zainteresowanie Krosnem Odrz. wzrasta, podobnie ceny. Ale nie odpuszcza sobie. Gdy tylko pojawi się coś nowego, stara się, by znalazło się w jego kolekcji.
- A gdy tylko coś kupi, od razu się z nami konsultuje - mówi regionalista i społecznik Jerzy Szymczak.

- Kiedy się poznaliśmy, od razu wiedziałem, że musimy pożyczyć zbiory i pokazać je na Zamku Piastowskim. Cieszę się, że pan Jarek od razu się zgodził. I że gdy tylko odwiedza Krosno, zawsze też przychodzi do nas.

Jarosław Kreciuk dzięki pocztówkom dowiedział się m.in., jak dawniej wyglądał jego rodzinny dom na placu Pocztowym.

- Ooo, te trzy pierwsze okna, na parterze - tu mieszkaliśmy - pokazuje krośnianin. - Pamiętam z dzieciństwa obrotowe drzwi. Teraz nie tylko fasada domu się zmieniła. Rodzice już tam nie mieszkają, przenieśli się do górnej części miasta.

Sercem są nad Odrą

Bywa, że za pocztówkę trzeba zapłacić 120 zł. Dla pana Jarka to nie jest zwykła kartka z widokiem. To kawał historii jego miasta. Co na to jego dziewczyna?

- Przyzwyczaiła się - śmieje się absolwent prawa. - Rozumie mnie, bo sama też jest krośnianką.

J. Kreciuk do Szwecji wyjechał trzy lata temu. Na zaproszenie rodziny. Spodobało mu się, więc z czasem ściągnął tam swoją dziewczynę, która pracowała w urzędzie miasta. Czy kiedyś wrócą? Nie zaprzeczają, czas pokaże. Jedno jest pewne, sercem będą tu. Nad Odrą.

W zbiorach pana Jarka znaleźć można litografie z 1896 r. czy pocztówki ze starym, drewnianym mostem.

- Wtedy droga do Zielonej Góry przebiegała inaczej, a most był zwodzony, typu holenderskiego, otwierały się dwa skrzydła, gdy przepływał jakiś statek - pokazuje właściciel kolekcji. - Dopiero, gdy po 1905 roku wybudowano obok nowy most, z tyłu za budynkami wytyczono nową drogę. Ale mieszkańcy na znak protestu chodzili drewnianym mostem.

Pływali jak w Wenecji

Dzięki pocztówkom można przypomnieć sobie, że dzisiejszy kościół pw. św. Jadwigi wcale nim nie był. Tę patronkę miała inna świątynia, jedyna katolicka w mieście. Kościół obok dworca PKS był ewangelicką farą maryjną.

- Pamiętam, gdy moi rodzice przyjechali tu w 1945 roku, chodzili właśnie do kościoła katolickiego, św. Jadwigi - przyznaje J. Szymczak.

Z czasem dekretem biskupim maryjną farę nazwano kościołem pw. św. Jadwigi.
W mieście był też kiedyś także kościół zamkowy przy ul. Lipowej. Były inne budowle, po których dziś nie ma śladu. A choćby sąd przy zamku (dziś boisko), szpital św. Jerzego (dziś boisko SP-1). Żołnierze stacjonowali tuż za mostem, Park Tysiąclecia pełnił funkcję cmentarza. Rynek był w części dolnej, która teraz straciła na znaczeniu.

Na pocztówkach zobaczyć można także piękne winnice i restauracje z ozdobnymi winogronami.

- Nic dziwnego, że zatrzymał się tu car Piotr, by skosztować tutejszego wina. Potem ogłosił konkurs, który trwał 17 dni - przypomina J. Szymczak.

Na kanałach (część z nich została zasypana gruzem) pływały gondole niczym w Wenecji. A po Odrze kursował statek turystyczny - flagowiec (teraz miasto z innymi gminami chce wrócić do tej tradycji).

To materiał na doktorat

Na placu koszarowym widać pomnik konika z chłopcem. Stał tu do końca lat 50. Potem milicja urządzała zawody w boskie. No i zabrała go do Zielonej Góry. Postawiono go przy milicyjnej siedzibie sportowej (dziś to klub Gwardia). Stamtąd wywędrował - w latach 60. - na Winne Wzgórze, przed Palmiarnią.

Na pocztówkach widzimy też pomnik Henryka Mokrego. Mieszkańcy tak go nazywali, obwiniając go za zbytnie opady deszczu w mieście. Na widokówkach uwidaczniano także liczne powodzie. Widać zalany cały plac, na którym dziś stoją autobusy PKS-u. Wielka powódź z 1997 r. nie uczyniła takich szkód, jakie woda wyrządzała przed wojną.

W miejscu dzisiejszego amfiteatru stał ozdobny pomnik poświęcony żołnierzom, walczącym na różnych frontach. Nie ma dziś po nim śladu.

Pomnik św. Barbary przetrwał. Dlaczego? Przemianowano ją na Emilię Plater.
Marcin Kuberka, student geografii, stażysta na Zamku Piastowskim, oprowadzający niemieckie grupy turystyczne, pokazuje także na pocztówkach pogodynkę, synagogę i wiele innych ciekawych obiektów w mieście. Też jest zachwycony kolekcją pana Jarka.

- Ten zbiór jest na doktorat - podkreśla J. Szymczak. - To prawdziwa kopalnia wiedzy. Studenci mogliby też na podstawie tej kolekcji pisać różne prace magisterskie: o modzie z tamtych czasów, o żegludze, typach statków, o ówczesnych szyldach, czyli sposobach reklamowania się, o powodziach, zmieniającej się architekturze itd.

Eksponatów na pewno przybędzie, bo jak mówi pan Jarek, nie ma dnia bez komputera. Musi sprawdzić, czy nie pojawiła się jakaś nowa pamiątka z Krosna Odrz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska