- Sąd nie pozwala, bym zajął się dzieckiem - zaalarmował "GL" Romuald Tatarynowicz, którego walkę o opiekę nad czteroletnim chłopcem opisaliśmy 21 sierpnia w tekście "Aleksy chce być z tatą". - Ale ja nie daję za wygraną, odwołuję się od tej decyzji!
Do redakcji "GL" dzwonią Czytelnicy. - Widziałam jak pan Tatarynowicz opiekował się chłopcem i uważam, że mężczyzna powinien zajmować się maluchem z mocy prawa. Sama adoptowałam dziecko i wiem, co dla niego znaczy więź z osobą dorosła i bliską - stwierdza Iwona Tonda z Sulechowa, która deklaruje, że podczas następnej rozprawy chce wystąpić jako świadek.
Przypomnijmy, że Tararynowicz mieszka w Łąkiem koło Skąpego, to były australijski górnik. Nie jest biologicznym ojcem Aleksego. Przed czterema laty był związany z matką chłopca. Niestety kobieta ma problemy psychiczne i przebywa na leczeniu w Ciborzu, nie jest w stanie zajmować się maluchem, który trafił do pogotowia rodzinnego w Nowym Kisielinie.
- Ale tam Aleksemu brakuje miłości - martwi się Tatarynowicz.
Rozprawa w Sądzie Rejonowym w Świebodzinie odbyła się 9 września. - Dziwi mnie orzeczenie sądu - denerwuje się Tatarynowicz. - Przecież najważniejsze jest to, by chłopiec miał kogoś bliskiego! Mieszkałbym z chłopcem w Sulechowie w komfortowym mieszkaniu przy ul. Odrzańskiej, które wynająłem na razie na dwa lata.
Prezes świebodzińskiego sądu nie chciał rozmawiać na ten temat z dziennikarzem "GL".
- Sprawa jest trudna i bardzo delikatna. Pan Tatarynowicz to człowiek zaangażowany i kochający malca, ale nie do końca odpowiedzialny - zauważa Anna Gołębska, dyrektor Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Zielonej Górze. - Nie powinien bowiem utwierdzać Aleksa w przekonaniu, że jest jego tatusiem, skoro sprawa jest w sądzie. A przecież słowo "tata" wiąże się w tym przypadku z wielką nadzieją.
Pracownicy PCPR zauważają również, że pan Romuald nie daje pewności, że w jego rękach dziecko będzie rozwijać się prawidłowo. - Gdy spotykają się, to małemu można wszystko, a rodzic musi wyznaczyć dziecku pewne granice, co ma wpływ na poczucie bezpieczeństwa. Ponadto, gdy pan Tatarynowicz odprowadzał chłopca do pogotowia opiekuńczego, urządzał sceny pożegnania po których mały nie mógł spać, a granie na emocjach dziecka jest wielkim błędem.
Jeśli jednak Tatarynowicz nie nadaje się na ojca, to kto mógłby zaopiekować się maluchem?
- Ten człowiek budzi ogromną sympatię. Ja jednak szukałabym miejsca dla Aleksego raczej u jego babci, ale ta skarży się na kiepski stan zdrowia - stwierdza A. Gołębska.
Gdzie zatem trafi chłopiec? Pogotowia rodzinne pełnią funkcję tymczasowej opieki. Aleksy będzie przebywał tam do chwili kiedy sąd wyda ostateczne postanowienie.
- I jeśli pan Tatarynowicz odwoła się od wyroku sądu, zatrzymamy go pogotowiu rodzinnym - stwierdza dyrektorka PCPR.
- On walczy o dobro tego dziecka, bo to właśnie on stanowi poczucie bezpieczeństwa malucha - protestuje Iwona Tonda, Czytelniczka "GL". - Najgorsza dla czterolatka jest tułaczka, i to że przebywa w obcym domu!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?