Z Markiem Małachowskim, który wpadł na pomysł zebrania ekipy na Złombol, rozmawiam kilka dni przed startem. - Polonez jeszcze nie jest gotowy. Przegląd, naklejki... Mamy trochę pracy, ale nie wszystko zależy od nas. Będzie cud, jak damy radę. Ale wierzymy, że się uda - śmieje się.
Jeszcze kilka miesięcy temu do głowy by mu nie przyszło, że urlop spędzi, jadąc starym polonezem aż na koło podbiegunowe. Co go podkusiło? - Znalazłem w internecie informacje o Złombolu. Od razu pomyślałem, że to świetna sprawa. Razem z bratem zaczęliśmy namawiać kumpli, żeby jechali z nami. O dziwo, żaden się nie zgodził - opowiada chłopak.
- A ja byłam wściekła, że od razu nas nie zapytali - wtrąca Alicja Turecka, dziewczyna Marka.
- No właśnie, nasze dziewczyny, obie Alicje, zgodziły się od razu - mówi Michał, brat Marka.
I tak zebrała się ekipa, której pozostało tylko znalezienie właściwego samochodu. Bo Złombol to nie byle jaki rajd.
Polonezem woził mleko
Uczestnicy wyruszają z Katowic starymi autami, które pamiętają zamierzchłe czasy PRL-u. Żuki, fiaty 125p, polonezy, nysy, wartburgi - wszystko jedno co, ważne, żeby jechało. To już trzecia edycja imprezy, w pierwszej wzięła udział garstka uczestników. - Oni dojechali aż do Monte Carlo. Można sobie tylko wyobrazić, jak z tych samochodów wysiadali pod wielkimi, luksusowymi kasynami. Wrażenie musiało być bezcenne - podejrzewa Marek.
Każdego roku rajd relacjonują ogólnopolskie media. Tym razem celem podróży - już nie kilku, a ponad 20 ekip - będzie Mo i Rana w Norwegii. To aż pięć tysięcy kilometrów! - Nie tracimy nadziei, że uda nam się dotrzeć do celu. W tej imprezie zwycięża każdy, komu w ogóle uda się dojechać - tłumaczą śmiałkowie z Żar, którzy do rajdu przygotowują się od kilku tygodni.
Najważniejsze, żeby Rarytas się nie psuł. Rarytas to polonez. Auto o tak wdzięcznym imieniu znaleźli pod Jelenią Górą. Rocznik 1985. Liczba przejechanych kilometrów? Tego nie wie nikt. Podobno poprzedni właściciel rozwoził nim mleko po okolicznych wioskach. - Gdyby wiedział, że chcemy dotrzeć polonezem na koło podbiegunowe, pewnie za głowę by się złapał - śmieje się Alicja.
- Koniecznie chcieliśmy, żeby nazywał się Rarytas, bo to... fajna nazwa. W ogóle do polonezów mamy jakąś słabość, stąd wybór marki. A tego właściwego szukaliśmy kilka tygodni - opowiada Marek.
Jadą dla dzieci
Polonez drogi nie był, kosztował kilkaset złotych. Gorzej z remontem. O tym, jak przebiegał, ekipa ADHD - bo tak nazywa się team z Żar, który startuje w Złombolu - pisze na bieżąco na swoim blogu. Oto fragment:
"Dzisiaj zrobiliśmy w końcu generalne porządki. Trzeba było wyzbyć się tego, co już zaczynało żyć na tylnej kanapie, posprzątać kabinę i poprawić działanie szyb. Okazało się, że musieliśmy przy okazji lekko wzmacniać drzwi, bo ktoś kiedyś trochę ich wyciął. Do tego naprawione jest lusterko i gotowe car audio. Chcieliśmy włożyć cd z mp3, ale zupełnie się nie komponowało z klimatem. Reanimowaliśmy więc starą instalację i zostawiliśmy kaseciaka elta. Idealnie pasuje do jednego głośnika, umieszczonego centralnie na konsoli... A transmiter mp3 jakoś skrzętnie ukryjemy...".
Wyruszają już w tę sobotę. Podróż zajmie im kilka dni, potem planują zwiedzanie Norwegii i powrót. - Obyśmy wrócili Rarytasem - nie tracą nadziei.
Złombol 2009 to nie tylko kupa śmiechu i sposób na niezwykle wakacje. Każda ekipa, która startuje w rajdzie, każdego roku stara się o reklamodawców. Ci z kolei o naklejki, którymi oblepiane są auta. Dochód z takiej reklamy będzie przeznaczony na dzieci z domu dziecka. Tylko w ubiegłym roku udało się zebrać aż 40 tys. zł.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?