Przed sezonem trzeci z rzędu finał wydawał się bardzo realny, ale w styczniu, po odejściu trzech zagranicznych zawodniczek, marzyliśmy już częściej o utrzymaniu przy życiu ekstraklasowej drużyny. Teraz, po dwóch fantastycznych zwycięstwach u siebie, znów pragniemy bić się o złoto. - Jesteśmy w gazie, pełne chęci i wiary! - zapowiada Katarzyna Dźwigalska, rozgrywająca KSSSE AZS PWSZ.
W trakcie weekendu gorzowianki w znakomitym stylu "obroniły dom", pokonując CCC 67:49 i 66:55. Wiele osób, które w sobotni wieczór opuszczały halę przy ul. Chopina, żałowały, że tydzień wcześniej nie udało się choć raz ograć rywalki w Polkowicach. Bo wówczas już szykowalibyśmy się do finału z Wisłą Can Pack Kraków. Jednak co się odwlecze, to nie uciecze? - Jesteśmy teraz na fali, więc wierzę, że we wtorek, po raz pierwszy w tym sezonie, wygramy z "pomarańczowymi" na wyjeździe. Uważam, że przed tym ostatnim meczem gospodynie będą bardzo się denerwowały - dodaje pani Kasia.
Innego zdania, co zrozumiałe, jest Krzysztof Koziorowicz, trener CCC. - Wierzę w to, że wygramy u siebie i awansujemy do finału - mówi. - Szkoda tego czwartego meczu, bo do pewnego momentu graliśmy bardzo dobrze. Ale jak atakuje się tylko obwodem, a nie pod koszami, to tak to się kończy. Wystarczy spojrzeć na statystyki. Mieliśmy dwa rzuty wolne, a gorzowianki piętnaście. Zebraliśmy 28 piłek, akademiczki aż 41. Tego nam właśnie zabrakło. Miejscowe koszykarki pozbierały trochę tych punktów z wolnych, a także zebrały i podopychały niczyje piłki na naszej desce. To jest ta różnica.
Z kolei Agnieszka Majewska z CCC przypomniała zdarzenie sprzed kilku dni, gdy po pierwszych meczach wicemistrzynie Polski przegrywały z tym zespołem 0:2. - Przed przyjazdem tutaj jeden z kibiców AZS-u spytał się mnie jak będzie. Odpowiedziałam, że w Gorzowie gra się bardzo ciężko i może być różnie. I tak było. Jest 2:2, ale mam nadzieję, że ostatnie słowo będzie należało do nas.
Co na to trener KSSSE AZS PWSZ? - To są dwa wyrównane zespoły, które do tej pory wykorzystywały atut własnej hali. Do Polkowic pojedziemy z wiarą w przełamanie oporu miejscowych - stwierdził Dariusz Maciejewski.
Co było sposobem na doprowadzenie do remisu po czwartym spotkaniu? - W przerwie powiedzieliśmy sobie, że to jest nasz dom i musimy go zawsze bronić oraz to, że tworzymy naprawdę dobry zespół. W drugiej połowie byliśmy cały czas skoncentrowani, nie straciliśmy łatwych punktów. W piątek Sharnee Zoll z dystansu i półdystansu nie istniała i zostało nam to w głowie, że w dalszym ciągu będzie źle z jej rzutami. Tymczasem ona wzięła w tym spotkaniu ciężar gry na siebie. To dla nas nauczka, że nie możemy takiej zawodniczki traktować jak juniorkę - ocenił nasz szkoleniowiec.
Dzisiejszy mecz rozpocznie się o godz. 18.45.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?