Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy prywatne znajomości pomogły w dostępie do kasy? Sejmik sprawdzi kto dopisał Kusza

Krzysztof Kołodziejczyk 068 324 88 70 [email protected]
Pojawiły się zarzuty, że Kusz dostał pieniądze dzięki partyjnej znajomości z wicemarszałkiem Tomaszem Wontorem (SLD).
Pojawiły się zarzuty, że Kusz dostał pieniądze dzięki partyjnej znajomości z wicemarszałkiem Tomaszem Wontorem (SLD).
To wicemarszałek Tomasz Wontor nalegał na tryb przetargu, który umożliwił Jackowi Kuszowi, jego partyjnemu koledze, zgarnięcie 180 tys. zł unijnych dotacji.

Firmę Kusza ktoś w ostatniej chwili dopisał do tych, które mogły starać się o zlecenie od marszałka. O sprawie pisaliśmy przed dwoma tygodniami. W grudniu ub. r. Stowarzyszenie Centrum Promocji i Rozwoju z Przełaz, którego prezesem jest właśnie Kusz dostało ok. 65 tys. zł z funduszy Unii na szkolenie pracowników pomocy społecznej oraz 112 tys. zł na akcję "Kocham. Nie biję".

Pieniądze rozdzielił Urząd Marszałkowski w Zielonej Górze. Problem w przeszłości Kusza, któremu NIK zarzucił wyłudzenie 150 tys. zł dotacji, właśnie na szkolenia. Sprawa jest w prokuraturze. Pojawiły się zarzuty, że Kusz dostał pieniądze dzięki partyjnej znajomości z wicemarszałkiem Tomaszem Wontorem (SLD). Rzecznik prasowy marszałka dementował te podejrzenia. Sprawdziliśmy.

Urzędnicy wskazują na Wontora

Konkurs o pieniądze na szkolenia miał formę ofertowego zapytania o cenę. Polega to na tym, że do kilku wybranych firm wysyła się pytanie o cenę usługi. Spośród tych, które odpowiedzą, wybierana jest najtańsza oferta. Specjaliści od zamówień publicznych mocno krytykują ten sposób wyboru, bo daje duże możliwość manipulacji i korupcji. Z naszych informacji wynika, że urzędnicy marszałka mieli wątpliwości, co do zastosowania tej właśnie procedury.

Dlaczego mimo wszystko ją wybrano? Ustaliliśmy, że ostateczna decyzja zapadła po konsultacjach z wicemarszałkiem Wontorem. W wewnętrznym dochodzeniu, które przeprowadzono na użytek marszałka urzędnicy, którzy brali udział w przetargu wskazują właśnie jego, jako tego, który nalegał na ofertowy tryb konkursu. Ale na tym nie koniec.

Początkowo firmy Kusza w ogóle nie było wśród tych, do których miały być wysłana oferta. Ustaliliśmy, że dopisano ją ręcznie, do wytypowanej wcześniej piątki potencjalnych oferentów. Kto to zrobił nie wiadomo.

Kusz do komisji rewizyjnej

Sam Wontor potwierdza, że nalegał na taki sposób przetargu. - Zdecydowana większość Regionalnych Ośrodków Polityki Społecznej w kraju stosuje właśnie ten tryb przetargowy, aby wykluczyć podmioty słabe i przypadkowe. Zawsze, jak tylko pozwala na to prawo, preferuję firmy lubuskie. Wartość merytoryczna przeprowadzonych szkoleń była najwyższa od lat. Pieniądze musieliśmy wydać do końca roku, a to był najszybszy i najlepszy sposób - tłumaczy wicemarszałek.

Kto dopisał firmę Kusza na listę oferentów? - Nie wiem. Procedurę przetargową przeprowadzał wydział zamówień publicznych, który mi nie podlega. W momencie wysyłania ofert, a nie znałem tego terminu, nie wiedziałem, do których podmiotów są wysyłane, ani kto nimi kieruje - mówi Wontor.

Podejrzenia, co do przejrzystości całej procedury ma przewodniczący Sejmiku Krzysztof Szymański: - Nieprawidłowości są ewidentne, ale nie nadaje się to do prokuratury. Nie dostrzegam tu cech przestępstwa. Uważam za celowe, aby przebieg tego postępowania zbadała komisja rewizyjna.

Co na to Kusz? - Dostałem pytanie o cenę, przygotowałem ofertę, wygrałem przetarg i zrobiłem dobre szkolenia. Wszyscy byli zadowoleni. Owszem, znam się z panem Wontorem, ale nie mogę być wyłączony z życia gospodarczego tylko dlatego, że kogoś znam. To absurd, jakieś szaleństwo.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska