Czy w Świebodzinie będą miejskie autobusy?

Anna Gawrysiak mieszka na osiedlu Łużyckim. - Mam niedaleko do Tesco, ale i tak korzystałabym z takiej komunikacji - przyznaje. - Bo z moim zdrowiem nie jest najlepiej i na pewno chciałabym dostać się autobusem do szpitala czy na cmentarz. Z całego serca współczuję ludziom z osiedli Widok czy Żaków, których od marketów dzielą kilometry.
Podobnego zdania jest Andrzej Markiewicz. - Czasem jeżdżę taksówkami, a te są drogie. O autobusie jako mieszkaniec tego miasta mogę tylko marzyć. Jeśli jest człowiek, który podjąłby się uruchomienia komunikacji, to burmistrz powinien nosić go na rękach!

Burmistrz Dariusz Bekisz ma jednak wątpliwości. - Było głosowanie w tej sprawie w komisji budżetowej i nikt nie był za - tłumaczy. - To są pieniądze, bo trzeba by dopłacać, a nikt w ciemno nie będzie wydawał pieniędzy. Zresztą Świebodzin to zwarte miasto i prawie każdy ma samochód.
Jednak Osiński zwraca uwagę, że zgodnie z ustawą o samorządzie, zaspokojenie potrzeb w zakresie lokalnego transportu zbiorowego należy do zadań własnych gminy. - Rzeczywiście za taksówkę trzeba zapłacić 8-10 zł, a cena biletu wynosiłaby zaledwie 2,50 zł. Ale pamiętam, jak osiem lat temu PKS boksował się u nas z komunikacją miejską, bo było zaledwie 2-5 klientów - przypomina Bekisz.
Zdaniem przedsiębiorcy, jeśli bilet miałby kosztować 2,50 zł, wystarczyłoby, żeby miasto dopłaciło do niego 0,50 zł. Osiński przedstawił kalkulacje. - Gdyby z jednego kursu skorzystało przeciętnie 10 osób, miesięcznie miasto powinno łożyć 3,2 tys. zł. Za rok dopłacałoby 38,4 tys. zł. Ja daję autobusy, pracowników, czy więc w tym kontekście to dużo? - pyta. - Przecież na inne zadania, na przykład na oświatę, idzie znacznie więcej!

Radną Joannę Bagińską te argumenty nie przekonują. Dała temu wyraz na wspomnianych obradach komisji budżetowej. - Nie jesteśmy Żarami czy Zielona Górą, tylko małym Świebodzinkiem - stwierdza. - Uważam zresztą, że gmina ma ważniejsze zadania, jak na przykład utrzymanie przedszkoli. Może ten pan powinien poszukać pieniędzy unijnych na swój projekt? I podkreślam: nie przekonał mnie jego biznesplan. Moim zdaniem koszty utrzymania tej komunikacji są mocno zaniżone.
Osiński nie przekonał także radnego Szczepana Bartkiewicza. - Pomysł jest dobry, ale uważam, że gmina nie może dokładać do prywatnego interesu, niech pomysłodawca rozmawia z zakładami pracy, by się dołożyły.

Z kolei radny Mirosław Algierski (nie jest członkiem komisji budżetowej) uważa, że jego koledzy nie potraktowali tej inicjatywy na serio. - I obawiam się, że tego człowieka potraktowano na zasadzie spadaj pan na drzewo - dziwi się. - Gdyby założyć w budżecie 30 tys. zł na komunikację, to naprawdę nie byłoby dużo. A cel nadrzędny jest taki, by pomóc zwłaszcza starszym mieszkańcom w przemieszczaniu się bez kłopotów do Tesco, szpitala czy przychodni.
Zdaniem Algierskiego do tematu trzeba wrócić. - Niech Osiński zgłosi się do przewodniczącego rady lub do klubów SLD czy PO - proponuje radny. - Uważam, że powinna powstać specjalna komisja, która zajmie się tą sprawą. Szkoda pomysłu, szkoda faceta.
Co na to Rafał Osiński? - Tak, zgłoszę się do Algierskiego. Dobrze, że w radzie jest ktoś, kto czuje, że komunikacja autobusowa jest potrzebna.