Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Daniel Obajtek: Krytyka fuzji nie ma nic wspólnego z analizą biznesową

Artur Kiełbasiński
mat. pras.
Obajtek o Olechnowiczu: „Były prezes Lotosu już zapomniał, że sam szukał dla spółki inwestora”

Co pan myśli, gdy słyszy z ust byłego prezesa Lotosu, Pawła Olechnowicza, mocne słowa krytyki dotyczące połączenia tej spółki z Orlenem?

- Nie mam w zwyczaju komentować poczynań byłych prezesów, bo uważam, że każdy miał istotny wpływ na spółkę. Jednak w tym przypadku muszę zareagować. Jestem szczerze zdziwiony, jaką hipokryzją wykazuje się prezes Olechnowicz twierdząc, że fuzja jest niekorzystna dla Lotosu. Przecież on sam w 2008 roku twierdził, że „Orlen i Lotos wcześnie czy później i tak będą jedną firmą”. Tak funkcjonuje biznes i w obliczu nadchodzących wyzwań firmy muszą łączyć siły.

Przed naszymi rafineriami stoją wyzwania, jakich nie doświadczaliśmy nigdy wcześniej w przeszłości. Przemysł rafineryjny jest przemysłem schodzącym – wszyscy wiemy, że za 15 lat będziemy jeździć samochodami napędzanymi w inny sposób niż paliwami płynnymi i przyszłością tego przemysłu jest petrochemia. Przypomnę, od 2008 roku w Europie zamknięto ok. 30 rafinerii, a już planuje się wtrzymania działań w kolejnych. Zmian rynkowych nie powstrzymamy i ich nie unikniemy.

Lotos to bardzo nowoczesna rafineria, jednak w bardzo nienowoczesnym już dzisiaj przemyśle. Fuzją możemy jednak ograniczyć ryzyka jej samodzielnego funkcjonowania. W perspektywie kolejnej dekady rafineria ma sens, ale tylko w grupie, zintegrowana z innymi rafineriami, z instalacjami petrochemicznymi i aktywami wydobywczymi. Wtedy można uzyskać synergie, pozwalające na ochronę biznesu na słabnącym rynku. Dlatego połączenie z Orlenem to jedyny właściwy scenariusz, który może zabezpieczyć przyszłość Lotosu, zapewnić mu dalszy rozwój i ochronić miejsca pracy.

Ale jeszcze bardziej dziwi mnie, że pan prezes Olechnowicz już zapomniał, że sam planował zmieniać Lotos, szukał dla spółki partnera z pieniędzmi i dostępem do złóż, rozglądał się za aliansem z zagranicznym partnerem, zaznaczał, że nie widzi problemów w połączeniu, a nawet nie wykluczał zmiany marki po wprowadzeniu większościowego inwestora. Tak, to, co przed chwilą powiedziałem, to też słowa prezesa Olechnowicza.

Ale z czasów, gdy zarządzał Lotosem?

- Tak. To tylko dowód na to, że krytyka, która teraz pada z jego ust, nie ma nic wspólnego z analizą biznesową. To osobiste emocje pomieszane z polityką – tak to odbieram. Nie można przecież stojąc na czele jakiejś firmy, planować jej transformacji, a potem, gdy już się nie jest prezesem, tę transformację negować. To dyskredytuje menedżera z tak dużym doświadczeniem, żeby nie odróżniać połączenia dwóch spółek od całkowitego zbycia udziałów. My Lotosu nie oddajemy. Wręcz przeciwnie, zachowujemy 70% udziałów w rafinerii w Gdańsku, a także cały obszar poszukiwania i wydobycia węglowodorów, cały obszar produkcji olejów i środków smarnych, obszar działalności hurtowej prowadzony w spółce Grupa LOTOS – sprzedaż do partnerów koncernowych, około 100 obiektów detalicznych, a także obszar logistyki kolejowej i jeszcze cały szereg działalności dodatkowej nie podlegającej środkom zaradczym. Nie ma więc żadnej parcelacji ani marnotrawienia dziedzictwa Lotosu. A już na pewno nie ma prywatyzacji.

A wcześniej politycy mówili o prywatyzacji Lotosu.

- Oczywiście. Nie tylko o prywatyzacji, ale i o połączeniu Lotosu. Szkoda tylko, że nie zrobiono tego jeszcze przed wejściem do Unii Europejskiej, bo wówczas nie trzeba by było wprowadzać środków zaradczych. Potem, jeszcze w 2009 roku resort skarbu ówczesnego rządu Donalda Tuska deklarował, że będzie szukał inwestora na 13 procent akcji Grupy Lotos. Rok później kolejny minister skarbu, czyli Aleksander Grad z Platformy Obywatelskiej, mówił nawet o pełnej prywatyzacji Lotosu. Dziś nikt się do tego nie przyznaje. Nawet przewodniczący Tusk już zdaje się nie pamiętać, co planował jego rząd. Także jeden z posłów PO, Tadeusz Aziewicz, wcześniej mówił, że prywatyzacja Grupy Lotos może wzmocnić i spółkę, i gospodarkę, a teraz jest zagorzałym przeciwnikiem fuzji. Powtarzam - dla mnie to czysta hipokryzja.

A co pan planuje w kontekście Lotosu?

- Naszym celem jest budowanie wartości połączonych spółek, co już wielokrotnie udowodniliśmy. Przykładem choćby przejęcie Grupy Energa. W tym przypadku również były protesty grupy gdańskich polityków. Straszyli, że Gdańsk na tym straci. A proszę spojrzeć na wyniki, jakie generuje Energa teraz – jest jedną z bardziej dynamicznie rozwijających się firm. Do Grupy Orlen dołączyła w kwietniu 2020, a już rok później wypracowała bardzo dobre skonsolidowane wyniki finansowe, które w pierwszym półroczu 2021 roku ukształtowały się na rekordowo wysokich poziomach. Wyższy był zysk netto, wyższe były też przychody. Czy Pomorze straciło na tej transakcji? Nie. Czy siedziba Energi została przeniesiona do Płocka? Nie. I tak samo będzie przy fuzji Orlenu z Lotosem. Nikt rafinerii z Gdańska nie wywiezie.


Co więcej, na połączeniu z Orlenem, Lotos może tylko zyskać. Udało nam się wybrać takich partnerów do środków zaradczych, którzy z jednej strony zapewniają bezpieczeństwo energetyczne Polski – poprzez dywersyfikację dostaw ropy - z drugiej zaś strony mogą pozytywnie wpłynąć na dynamiczny rozwój połączonych firm. Znaleźliśmy partnera, który ma środki, chęci i doświadczenie dla rozwoju rafinerii w Gdańsku. Na pewno przyszłością jest petrochemia, a Saudi Aramco jest jednym ze światowych liderów, jeśli chodzi o petrochemię. Chcemy wykorzystać wspólne know-how oraz plany petrochemiczne dla rozwoju naszych rafinerii i naszej gospodarki. Wspólnie otwieramy nowy rozdział w historii polskiej petrochemii i rynku paliwowego i jesteśmy dumni z tego, że Lotos wniesie do niego swoje unikalne kompetencje. Podkreślam, fuzja ma być korzystna dla obu spółek. Wspólnie gramy o to, aby wygrać przyszłość. Remisu nie zakładamy.
[b]Lotos stanowi istotne wsparcie dla regionu i przyznaję, że nie chcemy tego tracić.

- Absolutna zgoda. Połączony koncern będzie w stanie dać jeszcze więcej regionowi. I nie mam na myśli tylko kwestii podatków, choć akurat będziemy zasilać lokalny budżet na takich zasadach, jak obecnie. Wiele razy także deklarowałem, że nie planujemy zwolnień grupowych, że utrzymamy wszystkie miejsca pracy, bo zależy nam, żeby specjaliści, którzy dziś pracują w Lotosie, zostali z nami i budowali z nami multienergetyczny koncern. Ludzie są najważniejsi – zależy nam na nich i dlatego zawarliśmy porozumienie ze związkami zawodowymi. Z myślą o nich przecież odpowiednie zapisy znalazły się także w umowach wynegocjowanych z partnerami do realizacji środków zaradczych.

Ale chodzi mi o coś więcej. Jesteśmy firmą, która zawsze bierze odpowiedzialność za region i lokalną społeczność, wśród której funkcjonuje. Czyni nakłady na inicjatywy społeczne, ale także instytucje kultury czy sport. Tu też posłużę się przykładem Energi, która kolejny raz została sponsorem Lechii Gdańsk. I tak będzie również po połączeniu Orlenu z Lotosem. Pomorze jest i będzie ważnym regionem w naszej działalności. Orlen tutaj pomoże – ja osobiście tego dopilnuję.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rewolucyjne zmiany w wynagrodzeniach milionów Polaków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiał oryginalny: Daniel Obajtek: Krytyka fuzji nie ma nic wspólnego z analizą biznesową - Dziennik Bałtycki

Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska