Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Deszcz pokrzyżował plany żużlowcom (wideo, zdjęcia)

Marcin Łada 68 324 88 14 [email protected]
Dwie godziny przed meczem kibice byli gotowi na finał. Niestety, odeszli spod bram niepocieszeni.
Dwie godziny przed meczem kibice byli gotowi na finał. Niestety, odeszli spod bram niepocieszeni. fot. Tomasz Gawałkiewicz
Wczorajszy finał ekstraligi miał być wielkim świętem, ukoronowaniem dobrego sezonu Falubazu i Unibaksu. Niestety, spadł deszcz i musieliśmy obejść się smakiem.

[galeria_glowna]

Gospodarze od rana walczyli z zielonogórskim torem i próbowali go przesuszyć po nocnych opadach z soboty na niedzielę. Kiedy koło 12.00 rozmawiałem z trenerem Falubazu Piotrem Żytą i kierownikiem zawodów Jackiem Frątczakiem, tryskali optymizmem. Prognozy pogody mówiły, że nie będzie więcej deszczu. Niestety, zdarzył się i to solidny. Osuszanie i ubijanie trochę pomogło, koło 15.00 na moment wyszło słońce. Kiedy spotkanie wydawało się niezagrożone, nadciągnęły czarne chmury i znów lunęło.

- Na tę chwilę tor nie nadaje się do jazdy - ocenił dwie godziny przed meczem sędzia Jacek Demski. - Trudno powiedzieć, jaka pogoda będzie dalej.

Deszcz nie przestał kropić, a miny zawodników mówiły same za siebie. Arbiter wykonał dodatkową rundkę po torze w towarzystwie Frątczaka i odwołał zawody.

- Nawet nie wchodziłem, bo widać, jak ten tor wygląda. Marne szanse, żeby odbyły się na nim zawody. Zresztą cały czas pada. To zbyt poważny mecz, żeby jeździć w takich warunkach - ocenił menedżer Unibaksu Jacek Gajewski. - Staramy się myśleć troszkę do przodu, żeby we wtorek nie było przepychanek. Zastanawiamy się i gospodarze też, co jeśli nie uda się zrobić powtórki. Regulamin mówi, że musimy zdążyć do czwartku.
Warto dodać, że ekipa z Torunia utknęła w ogromnym korku pod Zieloną Górą. Część zawodników czekała, aż policja odblokuje przejazd po wypadku, inni zdecydowali się na prom przez Odrę. Gajewski przyznał, że był pod wrażeniem przeprawy.

A co w obozie Falubazu? Prezes ZKŻ-u Robert Dowhan był potwornie zdenerwowany, ale ze zrozumieniem przyjął decyzję arbitra. Przyznał, że zdrowie zawodników i poziom widowiska są najważniejsze. Dodał, że klub stracił wczoraj 100 tys. zł, które pochłonęły ochrona i zwrot kosztów przelotu zawodników.

- Byłoby bez sensu puszczać żużlowców na taki tor i patrzeć, jak narażają się na kontuzje. Jeszcze w południe był całkiem dobry. Przygotowywaliśmy go od ósmej, a później spadł deszcz - powiedział Żyto. - Toromistrz wyciągnął jeszcze trochę suchej nawierzchni i wydawało się, że będzie OK. Wtedy znów przyszły odpady, które nie pozwoliły ubić tego wszystkiego jak należy. Zrobiła się papka, która tylko przylepiała się do kół przyczepy. Niestety, czekamy na powtórkę. Jeśli nie we wtorek, to w czwartek. Ale w październiku cały czas może być brzydka pogoda. Słyszałem, że są prognozy zapowiadające śnieg. Może założymy czapki uszanki i strzelimy misia na rozgrzewkę. Od pięciu lat organizuję w Opolu turniej charytatywny na lodzie. Może tam zrobimy finał. To ironia, ale jest problem.

Trener torunian Jan Ząbik także pozytywnie odniósł się do decyzji arbitra. Przyznał, że to nie byłby ciekawe zawody. - Kalendarz jest niefortunny, ale trzeba ratować finał. Co nam zostaje? Jeśli nie uda się rozegrać powtórki w tygodniu, niedziela w Zielonej Górze i rewanż 25 października w Toruniu. Kibicom najbardziej odpowiadają terminy niedzielne.
Trzymamy kciuki za pogodę i mamy nadzieję, że mistrza poznamy przed listopadowymi świętami. Jedno jest pewne: "majster" nie będzie musiał chłodzić szampana.
PIOTR PROTASIEWICZ, żużlowiec Falubazu Zielona Góra
- Na chwilę obecną i przez kilka najbliższych godzin nie da się na tym torze walczyć. To moje zdanie, które pewnie podzielają obserwatorzy. Warunki nie pozwalają dziś odjechać zawodów. Podejrzewam, że jutro tor też nie będzie nadawał się do jazdy. Mam nadzieję, że uda się w terminie rezerwowym we wtorek. A jeśli nie? Będą problemy, które wywróżyliśmy, kiedy został ułożony terminarz rundy play off. Chore czekanie przez cztery tygodnie, żeby odjechać finał. Wszyscy wiemy, że w październiku pogoda bywa zmienna. Dziś mamy tego potwierdzenie. Teraz powinniśmy raczej czekać na Złoty Kask i Wszystkich Świętych, a nie na dwie najważniejsze imprezy w sezonie. Totalne nieporozumienie. Później są pretensje, że na Złoty Kask nie przyjeżdża połowa zawodników. A jak mają przyjechać, kiedy od czterech tygodni nie mają żadnych startów. Czas pokaże, bo nie wszyscy są chłonni, ale miejmy nadzieję, że doczekamy się zmian w kalendarzu.

ROBERT KOŚCIECHA, zawodnik Unibaksu Toruń
- Wiadomo, gospodarze robili wszystko, żeby przygotować tor pod siebie. Niestety, spadł deszcz i ciągle pada. Na takiej nawierzchni nie ma szans, by odbyły się normalne zawody. Ze względu na bezpieczeństwo i dla dobra widowiska sędzia podjął bardzo dobrą decyzję. Z drugiej strony te najważniejsze mecze są rozgrywane trochę za późno. Po prawie miesięcznej przerwie, w połowie października... Niedługo dojdziemy do dziwnej sytuacji. Kiedyś jeździliśmy z Rafałem Dobruckim w Warszawie w turnieju sylwestrowym. Może czeka nas powtórka. Myślę, że ktoś u góry powinien podjąć lepsze decyzje, żeby w przyszłym roku zrobić finał wcześniej. A powtórka? Jeśli nie we wtorek, to w środę. Można przesunąć czwartkowy Złoty Kask, ale w piątek jest trening, a w sobotę Grand Prix. To co, w niedzielę rano Zielona Góra, wieczorem rewanż w Toruniu? Nie bardzo. Zresztą chodzi o widowisko. Kibice długo czekali i nie należy im psuć święta.

Mecze i najlepsze biegi ekstraligi na stronie zuzel.tvp.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska