Diety poszły w górę a powinny w dół

Z 14 radnych obecnych na czwartkowym posiedzeniu dziesięciu opowiedziało się za podwyżką diet o 20 proc. Trzech było przeciwnych. Jedna osoba wstrzymała się od głosu. Za podwyżką opowiedziała się koalicja. To ta sama grupa radnych, która w grudniu, podczas uchwalania wysokości poborów burmistrza, zmniejszyła Zygmuntowi Siarkiewiczowi zarobki o 2,4 tys. zł. Wówczas tłumaczyli, że budżetu miasta nie stać na podwyżki i trzeba oszczędzać... - Jestem ideowcem i dalej będę uczciwie pracował - zapewniał wtedy burmistrz.

To samo radni mieli zrobić ze swoimi dietami. Jednak po tuż nowym roku uchwalili sobie pobory wyższe niż w poprzedniej kadencji. Tłumaczeniem była inflacja! Teraz członkowie komisji rewizyjnej uznali, że pracują więcej od swoich koleżanek i kolegów i należy się im podwyżka. To dlatego wnioskowali o dodatkowe pieniądze. - Proponuję zdjęcie tego punktu porządku obrad - mówiła z mównicy radna Teresa Tomczyszyn. Jednak opozycja przegrała głosowanie w tej sprawie.

Radni działający w komisji nie widzą w podwyżce diet nic złego. - Samorządowiec jest politykiem, który pracuje na rzecz mieszkańców i za to należy się zapłata - mówi Ryszard Wiśniak. I na usprawiedliwienie wymienia trzy kontrole jakie przez kilkanaście dni przeprowadziły zespoły z komisji rewizyjnej (teraz np. trwa kontrola wykonania budżetu za 2006 r.)

Czy za pracę, o której mówi radny, należy się 187-złotowa podwyżka? - Uważam, że różne kontrole są konieczne. A jeśli za to radni dostają dodatkowe pieniądze? To też dobrze. Ja bym też przyznał im podwyżkę, gdyby to ode mnie zależało - mówi mieszkaniec Barlinka Zenon Sobór. Dla innych mieszkańców kwota podwyżki jest sumą bardzo dużą. - Tyle lat przepracowałam, a mam tylko 540 zł miesięcznej emerytury. Przykro mi słuchać, że ktoś uchwala sobie aż takie podwyżki - mówi Katarzyna Iwaszko.