Do obozu harcerzy z komendy hufca Ząbkowic Śląskich Chorągwi Wrocławskiej nie jest łatwo się dostać. Przy wjeździe czekają dyżurni na warcie. Strzegą terenu i meldują o przyjeździe gości. Czują się jak u siebie, w końcu lato w Wojnowie to dla nich nie pierwszyzna.
- Ale dzisiaj na miejscu nie ma nikogo - informują harcerze. - Wszyscy są nad jeziorem, na zawodach, bo mamy dzień sportu.
Opatrują, strzelają, gaszą
Przy pomoście rzeczywiście stoi grupa młodzieży. Kibicują kolegom, którzy pod okiem ratownika ścigają się w pływaniu kajakami.
- Od ilu lat tu przyjeżdżamy? - zastanawia się druhna Joanna Rosiak. - Ja jestem już chyba dwunasty raz! Co roku organizujemy dwa turnusy. Tym razem przyjechało 40 uczestników i 10 osób z kadry. To stosunkowo niewiele, bo czasem jest nas nawet 150!
- Schemat dnia obozowego jest codziennie taki sam - mówi druhna Ola Mrozek. - Pobudka, gimnastyka, apel podczas którego odczytywane są pochwały i nagany. Te ostatnie np. za bałagan w namiocie (nocujemy w dużych, wojskowych NS-ach). Jak ktoś źle zaścieli łóżko to i piloty się zdarzają.
Młodzież uczy się pierwszej pomocy, ma zajęcia ze strzelectwa i przechodzi kurs dla ochotników straży pożarnej. Poza tym bierze udział w wycieczkach rowerowych i pieszych, pływa kajakami i rozgrywa mecze w piłkę nożną i siatkówkę z pacjentami sanatorium.
Musztardowa zupa
Żeby stać się pełnoprawnym obozowiczem każdy uczestnik musi zaliczyć Neptunalia, czyli chrzest bojowy, na którym przebiega boso po szyszkach i zjada "pyszną" zupkę z magii, musztardy i ketchupu. Harcerze mogą też zdobywać różnego rodzaju sprawności, np. zdać na Sobieradka Obozowego.
- Sobieradek to jak sama nazwa wskazuje osoba, która potrafi przystosować się do różnych warunków i znaleźć proste rozwiązania prozaicznych problemów - tłumaczy J. Rosiak. - W zeszłym roku jeden chłopak zrobił z kawałka plastiku i stelaża prowizoryczny prysznic, który naprawdę spełniał swoją funkcję.
A dlaczego druhowie z województwa dolnośląskiego przyjeżdżają akurat do Wojnowa?
- To miejsce ma specyficzny klimat - stwierdza Kaśka Srebro. - Chyba mamy do niego sentyment. To dlatego większość ludzi na obozie to stali bywalcy.
- Nawet jak wyjeżdżamy, to coś po nas zostaje - dodaje O. Mrozek. - A w garażu stoją kajaki i czekają na nasz przyjazd już za kilka miesięcy. W przyszłym roku też się tu pojawimy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?