Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Do piekła i z powrotem. Każdy dzień miał swojego demona. Krzysztof Fechner z Zielonej Góry wspomina Race Across America

Wideo
od 16 lat
– To jest najdłuższy, najtrudniejszy wyścig świata, więc wiedziałem, że nie może być łatwy, ale nie wiedziałem, że jest aż tak ciężki – mówi Krzysztof Fechner z Zielonej Góry. Opadł kurz z trasy, która liczyła prawie pięć tysięcy kilometrów. Jest, co wspominać. To była przygoda życia.

Race Across America. Zaproszenie dla zielonogórzanina

Krzysztof Fechner ma 43 lata. Na co dzień jest kierowcą autobusu MZK w Zielonej Górze. W grudniu ubiegłego roku przyznał, że jest zwykłym człowiekiem, który wozi ludzi autobusem i jak każdy ma marzenia.

– Każdego dnia udowadniam, że nasze granice wytrzymałościowe są tylko w głowie i niemożliwe nie istnieje! – mówił nam wtedy.

Siedem lat temu zajął się kolarstwem szosowym, które wciągnęło go na dobre. Kiedy przejechał najdłuższy wyścig w Polsce, objechał kraj w 11 dni i zajął drugie miejsce, miał trochę odpocząć.

– Miałem kończyć to utrakolarstwo i trochę wyluzować i nagle dostałem zaproszenie na najtrudniejszy wyścig świata – opowiada dzisiaj. Nie zastanawiał się długo. Zaczął zbierać pieniądze i szukać sponsorów.

– Chyba do tysiąca firm uderzyłem. Udało się zebrać ok. 240 tysięcy złotych na całą wyprawę i pojechałem – wspomina.

Krzysztof Fechner ma 43 lata. Jest z Zielonej Góry. Jego pasją jest kolarstwo. Wziął udział w najtrudniejszym wyścigu kolarskim świata

Do piekła i z powrotem. Każdy dzień miał swojego demona. Krz...

Race Across America. Codziennie inne demony

Krzysztof Fechner przejechał 4884 kilometry przez 12 stanów z zachodu na wschód USA. To trasa przez trzy pasma górskie i pustynię.

– Wyścig był bardzo trudny. Powiem szczerze to było piekło na ziemi. Tak można powiedzieć. Każdego dnia walczyłem o życie – opowiada nam. – Pierwsze trzy dni to miałem wymioty. Nie wiem, czy mój organizm dostał jakiejś choroby wysokościowej, czy to było od bardzo wysokiej temperatury, czy jedzenia, które mi zaszkodziło. Po trzecim dniu zacząłem się czuć troszeczkę lepiej, ale potem były góry. Wjeżdżałem na wysokość 3800 metrów. A potem była pustynia.
Uczestnik wyścigu wspomina, że każdego dnia było ciężko, jak nie góry, to pustynia, albo prosty odcinek 1000 kilometrów, ale pod wiatr.

– Potężny ból łokci, stawów rąk, tego, na czym się siedzi. Spodenki kolarskie mają taką pieluchę, ona mi się przyklejała, potem odrywała. Skóra mi się przetarła. Ból był potężny – opowiada.

O tym, że to była jazda codziennie do piekła i z powrotem, a każdego dnia były inne demony, można było dowiedzieć się z relacji z wyścigu publikowanych przez Radio Zachód. Dziennikarka Karolina Kamińska była członkiem ekipy zielonogórzanina, a wyjazd ten był również dla niej wyzwaniem.

Race Across America. Najtrudniejszy brak snu

– Codziennie walczyłem i codziennie starałem się mieć inną motywację. Jednego dnia, że pół Zielonej Góry, prezydent, sponsorzy dali mi pieniądze, że jest ogrom tych ludzi, którzy mi pomogli i że to jest dla nich. Wiedziałem też, że syn poleciał na metę. Te myśli pozwalały mi codziennie jechać po 20 godzin na rowerze. Średnio tylko półtorej godziny spałem – wspomina.

Sen trzeba było dzielić. Jednego dnia spał cztery razy po 15 minut, innego godzinę.

– Najtrudniejszy był na pewno brak snu. Czwartego dnia, jak mi się włączył, to nie mogłem sobie z tym poradzić. Nie działała kawa. Ten brak snu nie mijał. Przechodziłem w inną rzeczywistość – opowiada K. Fechner. – Budzę się rano w kamperze, ktoś mi skarpetki zakłada. Dają mi wodę. Mózg sobie pomyślał, że tak pewnie prezydenta obsługują. Myślałem, że jestem prezydentem. Kazałem zespołowi wytłumaczyć mi, gdzie ja jestem. W pewnym momencie jechałem i całą drogę znałem przez jeden dzień. Mówię, że przecież ja tu byłem, a nie byłem nigdy. A widziałem każdy zakręt. Przespałem się i mi to zniknęło. Nie wiem, jakie mózg człowieka ma możliwości. Ale w skrajnych warunkach, przy odwodnieniu, przy ponadludzkim wysiłku robi cuda.

Tak naprawdę nie było, kiedy i jak podziwiać krajobrazów.

– Wyobrażam sobie te stepy, jak z góry zjeżdżam, ale to wszystko mi gdzieś uleciało. W pewnym momencie nie wiedziałem, co jest rzeczywistością, a co jest autentyczne – przyznaje.

Zielonogórzanin pokonał wyznaczony dystans w 11 dni, 8 godzin i 58 minut. Wystarczyło zmieścić się w dwunastu dniach.

– Jak bym wiedział teraz, jaki to jest ciężki wyścig, co mnie tam czeka, nie wiem, czy bym wystartował, bym się zastanowił. To jest najdłuższy, najtrudniejszy wyścig świata, więc wiedziałem, że nie może być łatwy, ale nie wiedziałem, że jest aż tak ciężki – ocenia dzisiaj wielki fan rowerowej jazdy.

W pierwszych chwilach po przekroczeniu mety, w relacji Radia Zachód przyznał, że wierzył, że się uda.

– Jak zaczynam coś robić, to nie zakładam, że ma się nie udać, bo czemu na się nie udać? Zawsze trzeba znaleźć odpowiednich ludzi, którzy wesprą i zebrać odpowiednie środki – wyjaśnił wówczas.

Krzysztof Fechner. Przygoda życia

Dzisiaj Fechner przyznaje, że wyścig przez Stany Zjednoczone to była przygoda życia. – Dostawałem informacje na Messengera – ludzie mi zazdrościli. Nie wyścigu, tylko samorządowców, którzy pomogli mi spełnić marzenia. Oni w swoich miastach odbijają się od ściany, a ja zostałem wysłuchany. Przychodzi jakiś kierowca MZK Zielona Góra i mówi: „chcę przejechać Amerykę”. Wariat, nie? A tutaj udało się, dokonałem tego, przejechałem. To mnie zdeterminowało, żeby ukończyć ten wyścig w limicie czasu i nie zawieść nikogo – mówił na konferencji prasowej w urzędzie marszałkowskim.

Spotkań w różnych instytucjach było więcej. – Krzysztof Fechner, kierowca naszego MZK, ukończył Race Across America, wyścig dla największych rowerowych twardzieli! Tym samym przeżył największą przygodę swojego życia. Jestem pod wielkim wrażeniem tego osiągnięcia. Panu Krzysztofowi życzę realizacji kolejnych wyzwań – pisał prezydent Zielonej Góry Janusz Kubicki w mediach społecznościowych, dziękując za mobilizującą rozmowę. Prezydent jest przekonany, że jeszcze nie raz spotkają się na zielonogórskich ścieżkach rowerowych.

Kilka dni temu 43-latek znów wziął udział w ultramaratonie. Była to Lubuska Szosa, która w dniach 22 – 23 lipca prowadziła dookoła województwa lubuskiego. A to nie wszystko w ostatnim czasie. W połowie lipca zajął III miejsce w wyścigu dookoła Polski – Race Around Poland. Uczestnik ultramaratonów kręcił też kilometry dla Zielonej Góry w konkursie na Rowerową Stolicę Polski. Zajął II miejsce wśród najlepszych zawodników. Przejechał 5 880,14 km. Jednocześnie zajął III miejsce w klasyfikacji ogólnopolskiej wśród mężczyzn kręcących dla gmin.

Czytaj też:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska