- Największemu wrogowi nie życzę tego, co nas spotkało - mówi Daniela Kupińska.
Kobieta od 68 lat mieszka w dużym poniemieckim domu na osiedlu Jędrzychów. Tutaj wychowały się pokolenia - od czasów powojennych mieszkali rodzice pani Danieli, jej rodzeństwo, a teraz dzieci i wnuki... Nestorka rodu, Marianna Żurawska, w ubiegły wtorek skończyła 95 lat. Nie było jednak hucznego świętowania. Bo w poniedziałkowy wieczór w domu, w którym obecnie mieszka kilkanaście osób, wybuchł pożar.
- Jak to się mogło stać? Z tego, co policja mówiła, to w kominie osadza się czop z sadzy - tłumaczy pani Daniela. - I pod wpływem temperatury ten czop wybucha jak bomba... Wnuczka z chłopakiem jedli kolację. U góry coś upadło, więc chłopak wyszedł na korytarz sprawdzić, co to za hałas. A to już był ogień! Brat, który mieszka nad mamą, przybiegł i krzyknął: „Dzwoń na straż! Pali się!”.
To było coś potwornego
Po otrzymaniu zgłoszenia oddziały straży zaraz przyjechały na miejsce. Pożar poddasza gasiło pięć jednostek.
- Część domu wygląda okropnie - mówi pani Daniela. - Nie ma nic. Do tej pory tam nie byłam i nie pójdę. Nie mogę na to patrzeć. Przecież to jest dorobek życia! Chciałam, żeby dziewczynki miały swoje miejsce. Ostatnio zrobiliśmy remont. A teraz? Nikt mi nie da kredytu, żebym mogła to odbudować...
Więcej o tej dramatycznej historii przeczytasz w sobotę, 4 stycznia, w weekendowym wydaniu Magazynu "Gazety Lubuskiej".
Zobacz też: Pożar bloku w Zielonej Górze. Trzy osoby ciężko ranne. Około 100 osób ewakuowano [ZDJĘCIA]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?