W ostatnią sobotę przed godziną piątą rano gorzowski patrol otrzymał wezwanie na ul. Pomorską. - Usłyszeliśmy, że ktoś topi się w studni - mówi sierż. Przemysław Pust. Kiedy wspólnie z sierż. Ewą Szymczak przyjechali na miejsce okazało się, że "studnia" to stara, zalana piwnica pod jedną z opuszczonych, stilonowskich hal. - 22-latek spadł z wysokości 11 metrów. Szczęściem w nieszczęściu było to, że woda zamortyzowała upadek - relacjonuje P. Pust.
Chłopak krzyczał, że mu zimno, że woda strasznie śmierdzi i że nie ma pod nogami gruntu. Ostatkiem sił trzymał się betonowego filara. - Zastanawialiśmy się, jak mu pomóc. Strażacy byli już w drodze, skoczyć do wody nie mogliśmy, bo wtedy sami potrzebowalibyśmy pomocy. Zacząłem rozglądać się po hali, szukać czegoś, co utrzyma się na wodzie, jakiejś beczki, kawałka styropianu, czegokolwiek - mówi policjant.
W pewnym momencie w blasku latarki pojawił się pusty, plastikowy pojemnik. Policjanci przywiązali do niego linkę holowniczą z auta i rzucili do wody. Chłopak chwycił się pojemnika... i zemdlał. - Szarpałem linką, starałem się, żeby się ocknął. Do tego kolega 22-latka, który był z nami na górze, wpadł w panikę, zaczął krzyczeć, chciał skakać do wody na pomoc koledze. Musieliśmy siłą powstrzymywać go przed skokiem do wody. Pomogli nam strażacy, którzy przyjechali po około dziesięciu minutach - mówi policjant.
Strażacy wydobyli chłopaka przy użyciu drabin i specjalistycznego sprzętu.
Więcej o akcji gorzowskich policjantów przeczytasz w środowym wydaniu "GL"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?