- Nie da się spłacić kredytu tak, żeby nie odczuli tego pacjenci. To niemal jedna trzecia naszego kontraktu z funduszem zdrowia. Skoro my nie możemy spłacić kredytu, będzie musiał to zrobić samorząd województwa, bo on go poręczył. Bank stawia w trudnej sytuacji i szpital, i województwo - mówi dyrektor Andrzej Szmit.
Zarzuty nieaktualne
Szpital wziął 46,5 mln zł kredytu na restrukturyzację w listopadzie 2006 r. Kapitał miał spłacać od listopada 2009 r. Od początku regularnie płacił odsetki, w pierwszym roku nawet po 300 tys. zł miesięcznie. Do marca przelał na konto banku aż 6,4 mln zł odsetek. - Mało tego, poprzednia dyrekcja przed czasem wpłaciła już 6 mln zł z kapitału - mówi Szmit.
I nagle szpital dostał z banku wypowiedzenie umowy. - Tyle na nas zarobili i teraz mówią, że jesteśmy złym klientem - złości się dyrektor. Bank w wypowiedzeniu tłumaczy, że szpital naruszył wiele punktów umowy i w całości powołuje się na raport NIK z zeszłego roku. - Kontrola dotyczyła tylko części 2008 r. i lat poprzednich. Bank przytacza np. zarzut NIK, że na płace miało iść mniej niż 61 proc. kontraktu. I tak jest: to teraz 55 proc. - mówi Szmit. Wylicza, że szpital ma kontrakt większy od zeszłorocznego o 10 mln zł, że NFZ zapłacił już 5 mln zł za tzw. nadwykonania, że 14 mln zł dostanie z funduszy europejskich. - Rozmawiałem z dyrektorem Raiffeisen Banku w Zielonej Górze. Informowałem o tym - mówi rozżalony. - Bank mógł zażądać od nas dodatkowego zabezpieczenia, programu naprawczego, jak jest w umowie. Tego nie zrobił. Chce nam pieniądze wyrwać z gardła.
Dyrektor poprosił o opinię prawników. Stwierdzili, że bank mógł, ale nie musiał wypowiadać umowy. Ich zdaniem banki postępują tak dopiero w ostateczności.
Rzecznik zasłania się tajemnicą
Zaskoczenia decyzją banku nie kryje wicemarszałek Elżbieta Polak. - Szpital się bilansuje, odsetki za kredyt są spłacane, poręczyciel, czyli województwo, pewny. W styczniu bank pytał mnie o szpital. Zapewniłam, że kondycja się poprawia. Byłam pewna, że uspokoiłam bank - twierdzi.
Dyr. Szmit mówi, że będzie dochodził praw szpitala w nadzorze bankowym i sądzie. - Zawarłem umowę (jeszcze dyr. Wakulicz - dop. red.), płacę, daję bankowi zarobić. Jak można tak nas traktować? - pyta oburzony. I porównuje swoją sytuację do tej, w jakiej niedawno znaleźli się klienci indywidualni banków. Chciały one wymusić zmianę warunków umów nawet na tych klientach, którzy regularnie spłacali kredyt. Ostatecznie banki się wycofały.
Dyrektor Wojciech Sytar z oddziału Raiffeisen w Zielonej Górze, który wypowiedział umowę, nie chciał z nami rozmawiać. Odesłał do rzecznika w Warszawie. Marcin Jedliński odmówił odpowiedzi na większość pytań, zasłaniając się tajemnicą bankową. Napisał jedynie, że bank ,,przywiązuje ogromną wagę do kontroli i ograniczenia ryzyka. Dlatego nie może lekceważyć ważnych sygnałów, zwłaszcza, gdy pochodzą z tak wiarygodnych źródeł jak raporty NIK’’.
Wicemarszałek Polak mówi, że zarząd województwa spróbuje negocjować z bankiem. Szmit jest gotowy pójść do prokuratury: - Gdyby stało się tak, że szpital zostanie sam, w co nie wierzę, że będę musiał ograniczyć drastycznie działalność, złożę zawiadomienie nie na bank, ale na jego dyrektora. Poproszę, by zbadała, czy nie spowodował on zagrożenia dla życia i zdrowia 500 tys. potencjalnych pacjentów, bo tylu jest w zasięgu działania szpitala.
Myśli o cięciach w szpitalu i ograniczeniach w leczeniu nikt do siebie nie dopuszcza. W najgorszym razie zarząd województwa poszuka innego banku.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?