Zakończył się nabór do trzech wschowskich przedszkoli. Tak jak się wszyscy spodziewali, zabrakło miejsc w trzech publicznych placówkach. Największe w mieście przedszkole nr 5 przyjęło 150 dzieci do sześciu oddziałów. - Dla wszystkich pięcio - i sześciolatków znalazło się miejsce w naszej placówce - mówi dyrektor "Piątki" Lidia Toś. - Niestety dla 26 najmłodszych zabrakło.
Odesłani z kwitkiem
Jak przekonuje, to nie jest wyjątkowo duża liczba. - Tym razem było to ponad 20 dzieci, innym razem 50, a jeszcze kiedyś kilkanaście - wylicza. - Te, dla których zabrakło miejsc trafiły na listę rezerwową. Zdarza się bowiem, że rodzice tracą pracę i we wrześniu rezygnują z posłania dziecka do przedszkola. Bywa i tak, że jakieś dziecko zostanie przyjęte do dwóch placówek. W takich właśnie przypadkach przyjmowane są oczekujące w rezerwie maluchy.
Miejsc zabrakło także we wschowskim przedszkolu nr 1. Z kwitkiem odesłani zostali rodzice 23 dzieci.
Od września naukę w sumie rozpocznie 496 dzieci.
Na wsi łatwiej?
Alternatywą są przedszkola niepubliczne, we Wschowie takie prowadzą siostry salezjanki.
- Zdarzało się, że z podaniami przychodzili ludzie spoza naszej gminy. Oni pracują we Wschowie i chcieli, by ich dzieci trafiły do naszych placówek - opowiada Wojciech Kuryłło, naczelnik wydziału spraw społecznych we wschowskim magistracie. - Ale w tych przypadkach pierwszeństwo miały maluchy z naszego terenu. A i dla wszystkich miejsc nie starczyło.
Jak wylicza, tych 49 osób mocno nie odstaje ponad średnią z ostatnich lat. Sytuację nieco ratują punkty przedszkolne. Dwa takie działają na wsiach: w Siedlnicy i Lginiu. - One działają na nieco innych zasadach - dodaje W. Kuryłło. - Ale dla środowisk wiejskich to dobre rozwiązania.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?