"Jadąc do pracy praktycznie musiałem przepuścić gromadkę dzików idących ul. Stefana Batorego. Czy to efekt ocieplania się klimatu?" - napisał wczoraj do "GL" Łukasz Michalski z Zielonej Góry.
Na zdjęciach widzimy dużą watahę dzików. Łatwo rozpoznać fragment ul. Batorego - leśne zwierzaki stoją przy płocie niedaleko skrzyżowania z ul. Energetyków. Z kolei w niedzielę 19 lipca Jan Pintal poinformował nas, że stado dzików buchtuje przy ul. Źródlanej i również przesłał zdjęcia. Obie drogi graniczą ze sobą i zapewne chodzi o tę samą grupę.
Z powodu kukurydzy
- Dziki nie pojawiły się w miastach z powodu ocieplania się klimatu - wyjaśnia prof. Zbigniew Jakubiec, pracownik wydziału nauk biologicznych Uniwersytetu Zielonogórskiego. - Problem jest ogólnoeuropejski. Populacja tych zwierząt w ostatnich latach gwałtownie wzrosła, głównie z powodu masowej uprawy kukurydzy.
Zdaniem profesora dziki mają doskonałe warunki do tego, by rozmnażać się. - I to przegęszczenie powoduje, że zwierzęta wciskają się na tereny zamieszkałe przez ludzi. A ludzie zaczęli dokarmiać dziki i cieszyć się z ich towarzystwa - zauważa Jakubiec.
Problem ma nie tylko Zielona Góra. Profesor UZ bada skalę tego zjawiska w całym kraju i stwierdza, że dziki buszują w 80 miastach. Od Gdańska po Śląsk.
- Zielona Góra jest szczególnie uprzywilejowana - dodaje naukowiec - bo otaczają ją lasy. Naniosłem na mapę miasta wszystkie obserwacje dzików, które po raz pierwszy pojawiły się tutaj prawie siedem lat temu.
Proces synantropizacji dzików - czyli przystosowania się do życia w bezpośrednim sąsiedztwie człowieka - jest różny. Profesor dzieli te pojawiające się w miastach na: przywabione - gdy nocą przychodzą i próbują się pożywić wśród śmieci, ośmielone - to te, co zaczynają przychodzić w dzień i nie boją się ludzi, oraz wyróżnia dziki... zdemoralizowane - one podchodzą do ludzi i wręcz domagają się posiłku.
Do 15 sierpnia okres ochronny
Jak bronić miast przed inwazją dzików? Pamiętamy, że w grudniu na zielonogórskim Jędrzychowie myśliwi pozabijali bezbronne zwierzęta na oczach dzieci.
- Na pewno nie powinno się strzelać do dzików między domami - stwierdza Jakubiec. - W Trójmieście zakłada się specjalne ogrodzenia, gdzie dziki są wabione kukurydzą. Potem korytarzem wędrują do klatek i są wywożone do lasów. Służby miejskie powinny przepędzać te zwierzęta, a ludzie w żadnym wypadku nie mogą ich dokarmiać.
Jak z dzikami z ul. Batorego poradzi sobie magistrat? Pamiętajmy, że do 15 sierpnia obowiązuje okres ochronny tych zwierząt. - Odstrzał w okresie ochronnym nie wchodzi w grę, a więc pojawia się problem co z w tej sytuacji zrobić - stwierdza Marek Starosta, pracownik biura prezydenta. - Zawsze prosimy mieszkańców, by zgłaszali podobne sprawy do straży miejskiej i na policję, a ta z leśnikami zajmuje się wtedy przepędzaniem zwierząt. W rejony ulicy Źródlanej i Batorego już wysłaliśmy strażników miejskich, którzy uczulają mieszkańców na obecność dzików.
M. Starosta dodaje, że należy zastanowić się nad strategią postępowania z dzikami. - Rozwiązaniem byłoby wyłapywanie żywych dzików i wywożenie ich z miasta, jednak w naszym regionie brakuje firm, które chciałyby się tego podjąć - dodaje M. Starosta.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?