Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziki nie dają żyć mieszkańcom Ługowa

Redakcja
Dziki nie dają żyć mieszkańcom ŁugowaDziki przychodzą koło 10.00 i ryją - mówią Stępakowie. I podobnie jak sąsiedzi, bezradnie rozkładają ręce.
Dziki nie dają żyć mieszkańcom ŁugowaDziki przychodzą koło 10.00 i ryją - mówią Stępakowie. I podobnie jak sąsiedzi, bezradnie rozkładają ręce. Paweł Nijaki
- Dziki przychodzą już od miesiąca i wszystko niszczą - rozpacza Iwona Stępak. Mieszkańcy Ługowa mówią też, że boją się i o plony, i o życie.

Dziki wdzierają się za ogrodzenia i ryją w grządkach, niszcząc wszystko, co spotkają na swojej drodze.

- Do nas już tyle razy przychodziły, a przecież to nasze zapasy na zimę. Wiadomo, że lepiej mieć swoje ziemniaki niż te ze sklepu. Już nie wiemy, co mamy na to wszystko poradzić, ciągle nas coś spotyka. Jak nie dziki, to lisy, a jak nie lisy to kuny. Już nie wiadomo, jak się zabezpieczać, żeby było skutecznie. Nawet strach jest wychodzić. One już przychodzą około dziesiątej i ryją. Niedługo niczego się nie będą bały i wcale z domu nie wyjdziemy. Ostatnio mąż starał się je gonić, ale jak locha na niego się rzuciła, to nie wiedział, jak z tego wyjdzie - mówi z przerażeniem pani Iwona. - To wszystko przez to, że są teraz młode. Z tego, co widzieliśmy, to były cztery kabany, locha i sporo młodych - dodaje.

W Ługowie, które teraz jest częścią Zielonej Góry,  z dzikami problem mają również inni mieszkańcy, zwłaszcza ci, którzy mieszkają blisko lasu. Co można zrobić w takiej sytuacji? Gdzie mieszkańcy mogą szukać pomocy?

Jak dowiedzieliśmy w firmie Nadlas, która ma podpisany kontrakt z miastem na walkę z dzikami, najpierw trzeba  zgłosić sprawę do magistratu. Gmina, po konsultacjach z kołem łowieckim, ma uprawnienia zarówno do odstrzału i wywozu zwierzyny. I ona przekazuje informację właśnie wspomnianej firmie Nadlas.

- Na początku cała operacja wygląda tak, że jedziemy na miejsce i rozmawiamy z mieszkańcami. Później sprawdzamy tropy. To na ich podstawie możemy ocenić, ile dzików grasuje w okolicy - mówi Zofia Nadborska z firmy Nadlas.

Kolejny krok to karmienie ich najczęściej kukurydzą, bo to jest ich przysmak jak mówi pani Zofia. Potem przychodzi czas na ustawiamy klatkę i oczekiwanie. Najczęściej wpadają dwa lub trzy dziki. Raz udało się złapać aż 13, ale były to małe warchlaki.

- Jeśli najpierw wpadnie locha, zaraz po niej wpadają też warchlaki. Jeśli natomiast najpierw złapiemy warchlaki, to często bywa tak, że matka krąży wokół klatki, ale do niej nie wchodzi. Po złapaniu dzików wywozimy je na odległość od 80 do 100 kilometrów, nie ma więc możliwości, żeby wróciły. Klatki sprawdzane są przez naszych pracowników codziennie - opowiada Zofia Nadborska.

W Zielonej Górze tylko w zeszłym roku odłowiono koło 70 dzików. - Stało się to  m.in. na ulicy Działkowej, osiedlach Zaciszu i Śląskim - wymienia łowczy okręgowy Zdzisław Rudkiewicz.

Do tej pory nie było potrzeby strzelania do zwierzyny. W myśl przepisów bowiem, można to robić w odpowiedniej odległości od zabudowań. Ale w razie potrzeby firma Nadlas mam takie uprawnienia.

Sprawę naszych Czytelników z Ługowa zgłosiliśmy urzędowi miasta. Ten ją przyjął i przekazał do realizacji.

Jak ustaliliśmy, firma Nadlas zajmie się sprawą szkodników w najbliższych dniach. Ale klatki staną w Ługowie być może pod koniec tego tygodnia lub na początku przyszłego. A to dlatego, że Nadlas ma dwa wcześniejsze zgłoszenia. I w pierwszej kolejności  zajmie się zgłoszeniem z ulicy Braci Gierymskich i Nowego Kisielina.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska