Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziki zapuszczają się do miast

Jakub Pikulik 95 722 57 72 [email protected]
Na zielonogórskich osiedlach dziki zaczynają się czuć jak u siebie w domu. Potrafią nawet urządzić sobie legowiska i wyprowadzić młode. Sąsiedztwo ludzi im już nie przeszkadza.
Na zielonogórskich osiedlach dziki zaczynają się czuć jak u siebie w domu. Potrafią nawet urządzić sobie legowiska i wyprowadzić młode. Sąsiedztwo ludzi im już nie przeszkadza. Mariusz Kapała
W Kostrzynie dzik wbiegł na szkolne boisko, w Zielonej Górze dziki regularnie niszczą podwórko pana Edwarda, a w Międzyrzeczu lis przyszedł do baru. Zwierzęta są coraz bardziej śmiałe. Dlaczego? Czy sami jesteśmy sobie winni?

- My już nawet je nazwaliśmy. Jeden to Tomek, drugi Edek - śmieje się Zbigniew Gruszkiewicz z Kostrzyna. - A te małe jeszcze nie mają imion, ale pewnie niedługo je dostaną - dodaje. Mówi o stadzie dzików, które od kilku miesięcy podchodzi bardzo blisko do domów, szpitala, ruchliwych torów kolejowych na trasie Wrocław - Szczecin, a nawet na teren szkoły. - Wcześniej też było widać stada tych zwierząt. Ale chodziły kilkaset metrów dalej, nigdy nie podchodziły tak blisko, nie przechodziły torów. Bały się samochodów, pociągów. Teraz się nikogo nie boją - dodaje Katarzyna, mieszkanka pobliskiego osiedla Drzewice.

Ludzie na naszym forum www.gazetalubuska.pl wskazuję kolejne miejsca, w których pojawia się stado tych zwierząt. "Nie mówię, że one są groźne, bo przeważnie się boją ludzi, ale nigdy nie wiadomo co takiemu odbije! Ja się uratuję w razie czego, ale jakieś dzieciaki czy starsza osoba nie ucieknie. Ale jak zwykle afera będzie dopiero po tragedii, jak komuś się coś stanie!" - napisał Jacek. W zeszłym tygodniu jeden z dzików wbiegł na teren boiska orlik przy Szkole Podstawowej nr 2. Na miejsce wezwano strażaków, którzy próbowali wypędzić zwierzę. - Sytuację komplikował fakt, że zbliżała się ósma rano i pracownicy szkoły musieli zadbać o bezpieczeństwo idących na lekcję uczniów - mówi Elżbieta Naumowicz, dyrektorka szkoły. Dzika udało się wypędzić, ale nie zmienia to faktu, że niektórzy rodzice są zaniepokojeni o bezpieczeństwo swoich pociech. Część wysyła je do szkoły autobusami, żeby nie musiały przechodzić przez tereny, gdzie chodzi stado dzików. Wychowawcy w SP 2 przeprowadzili nawet ze swoimi uczniami lekcje na temat tego, jak się zachować w przypadku spotkania dzikiego zwierzęcia. "Przecież ludzie z Kostrzyna uwielbiają te dziki, sama widziałam jak na Warnikach (to jedna z dzielnic miasta - dop. red.) cała rodzinka z dziećmi je dokarmiała, więc co się dziwić, że przyłażą do ludzi?" - pisze z kolei na naszym forum Gość.

Problem z tymi zwierzętami ma też pan Edward z Zielonej Góry. W dzielnicy Jędrzychów mieszka już kilkadziesiąt lat. Ale nigdy wcześniej dziki nie podchodziły tak blisko. - Ba! Wchodzą nawet na moje podwórko. Zazwyczaj dzieje się to w nocy i nad ranem, około trzeciej, może piątej i ryją podwórko. Zwierzęta szukają pewnie łatwego jedzenia. Fakt, że nie są niebezpieczne, ale ich wizyty stają się już uciążliwe. Zdarzyło się, że przez jego podwórko przeszedł nawet... łoś! Ale to nie wszystko. W listopadzie zeszłego roku w centrum Międzyrzecza do budki z kebabem wbiegł lis. Zwierzak postawił na nogi policjantów, urzędników magistratu, służby weterynaryjne i sanepid.

Dlaczego leśne zwierzaki coraz częściej goszczą w naszych miastach? Zdaniem leśników powodów jest wiele. Winni są sami mieszkańcy, którzy nie zabezpieczają śmieci albo, co gorsza, dokarmiają zwierzęta. To przyzwyczaja je, że tam, gdzie są ludzie, jest i łatwe jedzenie. Po drugie nasze miasta wciąż się rozrastają. Kostrzyn pod względem powierzchni jest trzecim największym miastem w naszym województwie. Sporą jego część zajmują lasy. Problem w tym, że coraz częściej na terenach do tej pory leśnych, jak grzyby po deszczu rosną nowe domy, ulice, zakłady działające w Kostrzyńsko - Słubickiej Specjalnej Strefie Ekonomicznej. Jak zauważają eksperci, zwierzaki doskonale wiedzą, kiedy powinny się bać człowieka. Przykład? Kaczki na stawie w centrum miasta nie boją się ludzi. Ale te same kaczki na widok człowieka na łące od razu uciekają. Tak samo jest z dzikami. W lesie są płochliwe i uciekają od ludzi. W mieście widok człowieka, czy samochodu, nie jest dla nich niczym niezwykłym. Dlatego zapuszczają się coraz dalej.

Jeśli leśne zwierzęta wychodzą do miast, to odpowiedzialność za nie przejmuje np. burmistrz. - Nie są to tereny obwodu łowieckiego, więc nie możemy tam działać - tłumaczy Marian Marciniak, łowczy okręgowy Polskiego Związku Łowieckiego w Gorzowie. Jego zdaniem jedynym wyjściem może się okazać wyłapanie zwierząt i wywiezienie ich za rogatki miasta. Takie rozwiązanie mogłoby odnieść skutek tylko wtedy, gdyby dziki wywieziono naprawdę daleko. Tak, żeby nie mogły wrócić. Nieco innego zdania jest Cezary Augustyniak, nadleśniczy w nadleśnictwie Dębno. Jego zdaniem koła łowieckie mogłyby spróbować wysypywać pokarm dla dzikich zwierząt w lasach tak, żeby odciągnąć je od ludzi. Po zakończeniu okresu ochronnego mógłby się rozpocząć odstrzał dzików, ale tylko na terenie obwodów łowieckich.

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska