Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziś strażacy mają swoje święto

Tomasz Rusek 95 722 57 72 [email protected]
Pożary to najbardziej widowiskowa część strażackiego fachu. Tu płonie hala Gomadu w Gorzowie trzy lata temu
Pożary to najbardziej widowiskowa część strażackiego fachu. Tu płonie hala Gomadu w Gorzowie trzy lata temu fot. Katarzyna Chądzyńska
Gaszenie pożarów? Na pewno. Ale dziś strażak jest jak człowiek orkiestra. To po trosze ratownik medyczny, sportowiec, weterynarz, policjant, kierowca, a jak trzeba, to i złota rączka czy... pracownik kulturalno-oświatowy.

Dziś Floriana, czyli święto wszystkich strażaków, bo to ich patron. W uznaniu ich zasług dla nas wszystkich, w tym roku kolejny raz będziemy organizowali plebiscyt na Strażaka Roku. Zabawa wystartuje za kilka dni. Ale już dziś przypominamy, ile dobrej roboty nasi ogniowcy codziennie odwalają. Zajmują się nie tylko gaszeniem pożarów i ratowaniem ofiar wypadków. Dziś strażak to kilka zawodów w jednym.

Strażak - ratownik medyczny. To w zasadzie norma u zawodowców. - Każdy regularnie przechodzi szkolenie z podstaw pierwszej pomocy - mówi Hubert Harasimowicz, szef gorzowskich ogniowców. Po co? Bo często są pierwsi na miejscu wypadku czy pożaru i muszą pomóc rannym zanim przyjedzie pogotowie. Potrafią to i nie boją się sztucznego oddychania czy masażu serca.

Strażak - kierowca. Żeby prowadzić wielki wóz bojowy, trzeba mieć prawo jazdy na ciężarówki. Z takim świstkiem i doświadczeniem każdy strażak mógłby zarobić trzy razy więcej w spedycji. I na trasie nie musiałby się użerać z zastawionymi podjazdami, blokadami przy blokach... - Adrenalina jest wielka. Jedziesz kilkunastotonowym wozem, masz na pokładzie kilka osób i musisz dotrzeć szybko, ale bezpiecznie. Bardzo to lubię. Te emocje - przyznaje Jacek Wójcicki, ochotnik z Deszczna i kierowca miejscowej OSP.

Strażak - sportowiec. Tak, tak, jest i taki rodzaj strażaków. To ci, którzy startują w zawodach pożarniczych. Dyscyplina dla szybkich, dokładnych, zwinnych i wytrzymałych. Najbardziej widowiskowa konkurencja? Wspinaczka przy pomocy drabiny hakowej. Na sygnał startujesz do biegu z drabiną zakończoną hakiem. Tak docierasz do wysokiej ściany udającej blok i zaczepiając drabiną o kolejne piętra, wspinasz się. Jarosław Zatylny z Gorzowa niedawno zszedł poniżej 20 s!

Strażak - złota rączka. Każda akcja jest inna. Czasami ogniowcy stają przed prawdziwym wyzwaniem, bo żeby pomóc, muszą kombinować. I dają radę. Tak jak ochotnicy z Lubiszyna. Jechali do wypadku drogowego. Byli pierwsi. Na miejscu zobaczyli roztrzaskanego malucha. W środku był uwięziony człowiek. Ale nie mieli przy sobie specjalistycznych nożyc do cięcia metalu. Dlatego... wyciachali sobie dostęp do rannego siekierą. Poza tym strażacy z Lubuskiego świadczą też usługi w zakresie: otwierania drzwi z zatrzaśniętymi w środku niemowlakami, wyciągania ludzi z zaciętych wind, zdejmowania z palców zaklinowanych obrączek i pierścionków albo z nadgarstków... zepsutych kajdanek.

Strażak - weterynarz. I to jaki! Wyjazdy do przeróżnych zwierzaków i akcji z nimi związanymi to naprawdę spora liczba zgłoszeń. Przypomnijmy: ewakuowali już z Gorzowa bobry, jelenie i dziki. Wyciągali krowy z Warty, konie z grzęzawisk, bagien i studzienek kanalizacyjnych. Zlikwidowanych gniazd os i szerszeni nie zliczą. Tak samo jak kotów ściąganych z drzew i dachów.

Strażak - kaowiec. W mniejszych miejscowościach ochotnicy to także animatorzy życia kulturalnego. W remizach organizują zabawy, pomagają przy dożynkach, procesjach, dbają o tradycję. Jak w Lubiszynie. Tu zwyczajowo polewają dachy domów wodą. W zamian ludzie wspierają ich datkami. Rok temu zbierali tak pieniądze na nowe mundury, w których w tym roku paradowali podczas polewania. - Teraz zbieramy na renowację naszego sztandaru, który ma już dziesięć lat. Część pieniędzy będziemy też chcieli przekazać na rehabilitację naszego kolegi, który ucierpiał w wypadku - mówił nam niedawno Marcin Nikolak, szef strażaków z Lubiszyna.

Co jeszcze? Czasami strażacy są jak psychologowie pierwszego kontaktu, bo podczas wypadku czy pożaru piersi biorą na siebie pocieszanie rannych, poszkodowanych czy pogorzelców. Bywają jak policjanci, gdy na miejscu akcji kierują ruchem albo dyscyplinują gapiów.

- W tej pracy każdy dzień jest inny, nic się nie powtarza. Po prostu trzeba być przygotowanym na wszystko - uśmiecha się Harasimowicz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska