Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Emocje wokół finału trochę opadły

Marcin Łada 0 68 324 88 14 [email protected]
fot. Tomasz Gawałkiewicz
- Wiem, że nasi kibice w czwartek też pojawią się w pełnym składzie i będą dopingowali - jeden z filarów Falubazu Piotr Protasiewicz mówi o atmosferze oczekiwania na finał.

- Jak przyjął pan wiadomość, że finał jest trzeci raz przełożony?
- Byłem na to przygotowany i już w piątek wróciłem do domu. Przez tydzień siedzieliśmy w Zielonej Górze i nic z tego nie wynikało. Ani treningów, ani w ogóle jazdy, bo pogoda nie pozwoliła na prace przy torze. Prognozy na weekend nie wróżyły nic dobrego, więc zdecydowaliśmy się wracać. Wiedziałem, że przełożenie finału na poniedziałek też nic nie da, bo potrzeba dwóch, trzech słonecznych dni na doprowadzenie nawierzchni do stanu używalności. Termin czwartkowy był chyba jedynym rozsądnym, a najlepszy byłby piątek.

- Mielibyście wtedy więcej czasu na treningi.
- Przecież nie jeździmy, bo wszystkie ligi już się skończyły, nie ma turniejów. Ja walczyłem ostatni raz bodaj dwa tygodnie temu w finale drużynowych mistrzostw Czech. Nie startujemy, nie trenujemy, a wszyscy oczekują od nas fajnego występu i postawy na wysokim poziomie. Może nie nerwowość, ale mała niepewność wkrada się w nasze szeregi.

- Czwartek i rewanż w niedzielę. Czy to dobry układ dla Falubazu?
- Jedyny rozsądny. Na pewno nie jest najlepszy, bo ten mielibyśmy wtedy, gdyby udało się odjechać finał w pierwotnym terminie. Niestety, żużel rządzi się takimi prawami, że od pogody wiele zależy. Przecież nie będę setny raz powtarzał, że kalendarz jest źle ustawiony i generalnie jesienią musimy kończyć rozgrywki. A wszyscy widzimy, jaka jest aura. Trudno, nie ma co panikować. Trzeba się zebrać na te dwa ostatnie spotkania. Mam nadzieję, że wszyscy zaprezentujemy się na dobrym poziomie i nie zawiedziemy w decydującym momencie.

- Od ostatniego meczu Falubazu minął ponad miesiąc. Co pan robił przez ten czas?
- Nie siedziałem, bo miałem treningi i kilka zawodów. Imprezy może mniejszej rangi, ale w naprawdę niezłej stawce. Ciągłość startów był zachowana. A nasza ekstraliga faktycznie zrobiła sobie długą przerwę i na własnym podwórku nie możemy być w pełnym gazie. Choć gdyby nie opady, pewnie jakoś byśmy przeżyli tę rozłąkę. Czekamy. Największym problemem jest to, o czym wspominałem: brak jazdy, treningów. W poniedziałek zamierzam podzwonić i poszukać toru, który się nadaje, bo nasz pewnie jeszcze nie. Chce sobie trochę przypomnieć, jak się jeździ na żużlu.

- A czy można mieć urlop i równocześnie ciągle być w pracy? Rodzina pewnie już się niecierpliwi?
- No cóż, nie samym żużlem życie stoi. Musimy się wykazać także jako rodzice. Są przy tym inne mniejsze i większe sprawy niezwiązane ze sportem. Mam ich teraz dość dużo i trzeba było trochę pozmieniać plany. A wracając do rodziny, to żona czuwa i wszystkiego pilnuje. Skoro czekali na mnie sześć miesięcy, to poczekają jeszcze te dwa tygodnie. Wiem, że to niełatwe.

- Wśród kibiców ciśnienie związane z finałem, jakby troszkę się zmniejszyło. A jak to wygląda wśród zawodników?
- Wszystko trochę siadło. Wiemy, jak było: długie oczekiwanie na finał, podgrzewanie atmosfery w mediach, gorące rozmowy miedzy fanami. My mieliśmy minizgrupowanie, gdzie też się dużo mówiło o tych meczach. Czuć było adrenalinę i narastające ciśnienie. Ale odwołanie jednego, później drugiego i trzeciego terminu zrobiło swoje. Kibice zajęli się troszeczkę czymś innym, dziennikarze też nie mogli przez dwa tygodnie utrzymywać maksymalnego napięcia. Ale wiem, że nasi kibice w czwartek też pojawią się w pełnym składzie i będą dopingowali. Dopóki jeździmy na dobrym poziomie, raczej nie musimy się obawiać o frekwencję.

- Zwykle żużlowcom Falubazu życzy się: "żeby było pod koło", ale tym razem raczej: "żeby w ogóle było"...
- Mecz na pewno się odbędzie. Nie rozważam sytuacji, że znów coś pójdzie źle i finały skończą się po Wszystkich Świętych. Jeśli chodzi o nawierzchnię, to musi się nadawać do jazdy. Szkła pewnie nie zobaczymy, ale powinna być w miarę dobra do walki, żebyśmy mogli odjechać zawody na wysokim poziomie oraz skończyć je cało i zdrowo. Czasem plany gospodarzy związane z przygotowaniem toru schodzą na dalszy plan. Choć ma być ocieplenie i kto wie, może uda się zrobić go tak, jak na poprzednie mecze ligowe.

- I tego życzę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska