Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Falubaz Zielona Góra: Ambicja to za mało na medal

Marcin Łada 68 324 88 14 [email protected]
W 2008 - brązowy, w 2009 - złoty, w 2010 - srebrny, w 2011 - złoty i teraz nic. Ale znając Falubaz, szybko wróci na szczyt.
W 2008 - brązowy, w 2009 - złoty, w 2010 - srebrny, w 2011 - złoty i teraz nic. Ale znając Falubaz, szybko wróci na szczyt. fot. Tomasz Gawałkiewicz
Stelmet Falubaz kilka razy udowodnił, że ma charakter, ale sezon skończył na bardzo niewdzięcznej pozycji tuż za podium. Czy właśnie na tyle było ich stać, czy mieli pecha? Cofnijmy się do przeszłości, by poszukać odpowiedzi.

Kibice martwili się już w okresie transferowym. Limit zawodników z Grand Prix i brak miejsca dla mistrza świata Grega Hancocka budził uzasadnione obawy. W miejsce Amerykanina drużyna dostała Rune Holtę, Krzysztofa Jabłońskiego i Łukasza Jankowskiego. Nikt się specjalnie nie ucieszył, bo Norweg był świeżo po kontuzji nadgarstków oraz fatalnym sezonie w Unibaksie Toruń. Dwaj pozostali nie mieli doświadczenia ekstraligowego i byli ustawiani na pozycjach zmienników, którym nikt nie obiecywał miejsca w zespole. Jakby tego było mało, kontuzji podczas sparingu nabawił się Jonas Davidsson. Przy dobrym wietrze "Myszy" miały zespół na miarę czołowej czwórki, ale wszyscy musieli spisać się na 100, a nawet na 110 procent swych możliwości.

Dziury...

Sezon błyskawicznie zweryfikował spekulacje. "Selektywny" tor podczas inauguracji w Bydgoszczy zadziałał niczym sito. Wyśmienicie walczył Patryk Dudek, nieźle radził sobie Andreas Jonsson, a zupełnie zawiedli pozostali. Niestety, pogubił się także kapitan Piotr Protasiewicz, bez którego nawet nie mogliśmy marzyć o sukcesie (polegliśmy 38:52). Później okazało się, że ten mecz nie był wyjątkowy. Falubaz po prostu miał dziury i brakowało żużlowców, którzy mogliby je "zacerować".
Potwierdzenie dyspozycji zielonogórzan mieliśmy kilka dni później, kiedy zremisowali u siebie z galaktycznymi Azotami Tauronem Tarnów. Rządził Dudek wspierany przez Jonssona. "PePe" nadal się miotał, a beznadziejnego "Ryśka" zastąpił junior Aleksandr Łoktajew. Przyjechał też Davidsson. Cóż, kości Szweda może się zrosły, ale jego psychiki nie udało się trenerowi Rafałowi Dobruckiemu poskładać aż do końca rozgrywek. Wtedy nikt o tym nie wiedział, a Dobrucki argumentował, że sprzęt Davidssona wygląda znacznie lepiej niż Holty. Norweg miał przy tym problemy z "dyscypliną".
Warto dodać, że pierwszy raz od początku medalowej passy w 2008 r. na trybunach nie było kompletu publiczności. To też nie był wypadek przy pracy, ale stała tendencja.

... i dyspozycja dnia

Kiedy zaczęły się pojawiać trudne pytania, czy mistrzowie Polski będą wygrywali, Stelmet Falubaz sprawił niespodziankę i pokonał na wyjeździe Unibax. Udało się, bo Holta przypomniał sobie, że jednak potrafi odkręcić manetkę. - Falubaz wygrał mecz i potwierdził, że nie jest tak źle, jak się wydawało - napisałem wtedy optymistycznie i trochę na wyrost.
Na wyrost, bo następnym starciem zielonogórzanie dowiedli, że momentami nie są bohaterami widowiska sportowego, ale cyrku. Derby w Gorzowie połączone z wiadomością o śmierci Lee Richardsona przekonały wielu rozsądnych ludzi, że nienawiść między dwoma lubuskimi klubami sięga znacznie głębiej niż przypuszczaliśmy. Sportowo Stal zrobiła z Falubazu miazgę, a mogła bardziej.

Pod koniec maja znów mieliśmy dół i znów zielonogórzanie się podnieśli udowadniając, że są zupełnie nieobliczalni. Wycisk przy W69 dostał odwieczny rywal Unia Leszno. Ekipa Dobruckiego zamaskowała w ten sposób niekorzystne wrażenie po blamażu nad Wartą. Od tego momentu mogliśmy też mówić o renesansie Protasiewicza. Kapitan spędził w parkingu sporo godzin, ale opłacało się. Teraz miało już być z górki, bo w terminarzu figurowały zespoły "drugiej prędkości". - Cieszę się, że cała drużyna pojechała świetnie. Jestem już jedną nogą i połową drugiej w tej formie, w której byłem w ubiegłym roku - powiedział wtedy pan Piotr.

Liga dwóch prędkości

Później zielonogórzanie wygrali w Gdańsku, u siebie z PGE Marmą Rzeszów i Betardem Wrocław, ale tylko zremisowali w Częstochowie. Trzeba im oddać, że zaraz na początku rundy rewanżowej oddali "Lwom" z nawiązką.
Choć Falubaz był znacznie mocniejszym zespołem niż na początku, bo trzecim filarem stał się kapitan, a Łoktajew robił znacznie więcej, niż od niego wymagano, nie obyło się bez wpadek. Do takich trzeba zaliczyć porażki we Wrocławiu i Rzeszowie. Zabolała szczególnie ta druga, bo wśród rywali zabrakło asa Jasona Crumpa.
Wszystko to jednak nic. Kibice zapomnieli, kiedy żółto-biało-zieloni walneli "Byki" na ich torze, a przy tym odprawili z kwitkiem Unibaks i zapewnili sobie udział w rundzie finałowej. Komentator TVP Sport Robert Noga pytał później: - Jak to jest, że przegrywacie z osłabionym Rzeszowem, a pokonujecie Unię na jej torze i teoretycznie silniejszych torunian?
Dyspozycja dnia i nieobliczalność były znakiem rozpoznawczym Falubazu przez całą rundę zasadniczą. Żaden z trójki nowych zawodników nie potwierdził przydatności do zespołu, a trzecia pozycja przed finałami byłą szczytem możliwości "Myszy". Można nawet powiedzieć, że zielonogórzanie wykonali 110 procent.

Dwa razy wpieprz

W finałach, tych o finał ze Stalą i później o nagrodę pocieszenia z Unibaksem, Stelmet Falubaz nie miał po prostu argumentów. Trzech zawodników - bez wsparcia juniora, który może pociągnąć wynik - miało tylko teoretyczne szanse na sukces. Tym razem szczęście było po drugiej stronie. Fortuna, która była przy W69 od kilku lat, postanowiła się nieco odwrócić.
- Jeśli spojrzymy chłodno na samą lokatę w tabeli, to jesteśmy zawiedzeni, bo liczyliśmy, że będzie złoto i obronimy tytuł. Trzeba jednak pamiętać o pladze kontuzji i problemach jeszcze podczas zimy. Trochę nam się skład rozsypał i trzeba było podjąć pewne ruchy. Z kolei od początku play offów nie mieliśmy podstawowego zawodnika. Wszyscy znają wartość Patryka i wiedzą, ile znaczy brak dobrego juniora w drużynie. Kiedy weźmie się to wszystko pod uwagę, nasz wynik okazuje się całkiem dobry - skwitował Protasiewicz.

Warto podkreślić, że w minionym sezonie Dobrucki nie uciekał się do kombinacji z nawierzchnią toru i w żadnym pojedynku nie doszło do niebezpiecznych sytuacji. Ba, przegrany rewanż z torunianami był jednym z najbardziej widowiskowych od lat.
Kiedyś czwarte miejsce wzięlibyśmy w ciemno, ale przyzwyczailiśmy się do sukcesów. Może nawet zbyt bardzo...

Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska