Marek Jankowski przyjął wycisk i ładnie podziękował
Zielonogórzanie wyraźnie polubili Alpy i od dwóch sezonów regularnie integrują się w zimowej górskiej scenerii. Ostatni pobyt nie różnił się specjalnie od poprzednich. Było wesoło, pracowicie, a momentami nawet groźnie.
Nasi mieszkali w hotelu, z którego mieli 50 m do stacji kolejki gondolowej. Wjeżdżali i do pokonania było około pięć kilometrów zjazdu. Bez ścisku, bo w regionie jest łącznie 1.200 km nartostrad. - Wrażenia naprawdę wspaniałe, bo pogoda dopisała. Stoki były szerokie i świetnie przygotowane. Młodzi szaleli zdecydowanie bardziej niż my. Ja i toromistrz spokojnie, Sławek Dudek i Andrzej Huszcza trochę szybciej - wspominał trener Falubazu Piotr Żyto. - Grzegorz Zengota, Patryk Dudek, Łukasz Sówka i Aleks Loktajew jeździli na deskach. Było dużo świeżego śniegu, więc jeśli padali, to w miękki puch.
Jeśli siedzieli spokojnie, to tylko po drodze na górę
Ekipa mocno się rozbawiła, kiedy toromistrz Adam Warecki tak się rozpędził, że minął bramki przy wyciągu i obsługa musiała go wciągnąć na kanapę. Powodów do śmiechu nie miał za to Kamil Kawicki. Dyrektor klubu przegapił skręt i wpadł w niewielką przepaść.
- 40 minut szukał nart, ale wyszedł bez szwanku. Jeszcze podczas obiadu był trochę roztrzęsiony - przyznał Żyto.
Później o adrenalinę zadbali Rafał Dobrucki i Piotr Protasiewicz. W ub.r. obaj bili rekordy prędkości na nartach, a tym razem odpalili motocykl. - Najpierw prezentowali się miejscowi instruktorzy narciarstwa. Parami, różnymi stylami i z pochodniami. Później był pokaz, choć to zbyt duże słowo, jazdy na motorze żużlowym. Początkowo na małym kółku, w końcu "Dobruś" i "Protaś" napędzili się i wjechali po stoku na samą górę. Drżeliśmy później o nich. To był wyczyn, bo na nartach śmiga się później dość szybko, a co dopiero na motocyklu - powiedział Żyto i dodał, że kiedy Dobrucki zjeżdżał z góry, spiker poprosił publiczność, żeby odsunęła się od ogrodzenia, bo maszyna nie ma hamulców. Komunikat wywołał panikę.
Grzegorz Zengota nie miał litości dla młodszego kolegi
Włosi słyną z niezłej kuchni. Co jedli nasi? - Śniadanie typowo europejskie: bułki, mleko, chrupki, jajka, szynka... Na stoku o 13.30 był drugi posiłek: makarony, gulasz, lasagne. Kolacja jednodaniowa. Jeśli ktoś chciał, w budynku obok mieliśmy pizzerię - wyliczył Żyto.
A co piją miejscowi? - Nie wiem. My cały czas piliśmy wodę mineralną. Brzuchy nas strasznie bolały i chyba żaby się zalęgły. Wieczorem można było trzasnąć jakieś piwko. Ale nie wiem, czy mają dobre, bo ja piwa nie piję - dodał rozbawiony szkoleniowiec.
Łukasz Sówka był bardzo niezadowolony z nowej fryzury
Podczas ostatniego dnia zgrupowania Dobrucki i Protasiewicz zarządzili chrzest debiutantów. Pierwszy obóz z Falubazem zaliczali m.in.: Sówka, Loktajew i rzecznik prasowy Marek Jankowski. - W pierwszej części spotkaliśmy się przed restauracją, w której jedliśmy obiady. Najpierw Andrzej Huszcza natarł nas śniegiem, a później dostaliśmy od każdego strzał na goły tyłek.
Najmocniej bił Grzegorz Zengota. Rafał Dobrucki używał różnych narzędzi, a najwięcej litości okazał Piotr Protasiewicz - wspominał Jankowski. - Pierwszy chrzest przeszedł Łukasz Sówka i myślę, że odczuł go dosyć boleśnie. Był mocno przestraszony. Aleks Loktajew zniósł go trochę lepiej. Ja wybrnąłem najsprytniej, bo podziękowałem wszystkim tym, którzy mnie bili. W związku z tym dostałem L-4.
Toromistrz Adam Warecki z miejscową pięknością
Zwolnienie od "Rafiego" uratowało długie włosy rzecznika. Wieczorem doszło bowiem do oficjalnych przesłuchań kandydatów i zwyczajowej zmiany fryzury.
- Łukasz bardzo profesjonalnie przygotował się do tej części chrztu. Nauczył się na pamięć "Magii Falubazu". Zaśpiewał i wyrecytował wszystkie nazwiska. Przesłuchiwał go Piotr Protasiewicz. Łukasz znakomicie zdał egzamin. Później Rafał obciął mu trochę "enerdowskie" kosmyki włosów. Wyglądał bardzo dobrze. To samo spotkało Aleksa. Stracił kilka loków i prezentował się nieco gorzej. Cóż, Grzegorz Zengota pożyczył od mnie maszynkę do golenia i wyciął Łukaszowi długi kosmyk z lewej strony oraz zakola na środku. Aleks sam ogolił się na zero - relacjonował Jankowski.
Po wyjeździe zostały tylko wspomnienia. Do "GL" listonosz przyniósł w środę pocztówkę od Falubazu. Dziękujemy i zazdrościmy, bo tam jest naprawdę ładnie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?