Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Falubazy polubiły alpejskie klimaty. Zobacz jak zielonogórzanie odpoczywali i przygotowywali się do sezonu w Dolomitach

Marcin Łada 68 324 88 14 [email protected]
Toromistrz Adam Warecki z miejscową pięknością
Toromistrz Adam Warecki z miejscową pięknością
Obóz w Val di Fassa stał pod znakiem nart, ale nie tylko. Był chrzest debiutantów i zdobywanie góry na motocyklu.
Marek Jankowski przyjął wycisk i ładnie podziękował
Marek Jankowski przyjął wycisk i ładnie podziękował

Marek Jankowski przyjął wycisk i ładnie podziękował

Zielonogórzanie wyraźnie polubili Alpy i od dwóch sezonów regularnie integrują się w zimowej górskiej scenerii. Ostatni pobyt nie różnił się specjalnie od poprzednich. Było wesoło, pracowicie, a momentami nawet groźnie.

Nasi mieszkali w hotelu, z którego mieli 50 m do stacji kolejki gondolowej. Wjeżdżali i do pokonania było około pięć kilometrów zjazdu. Bez ścisku, bo w regionie jest łącznie 1.200 km nartostrad. - Wrażenia naprawdę wspaniałe, bo pogoda dopisała. Stoki były szerokie i świetnie przygotowane. Młodzi szaleli zdecydowanie bardziej niż my. Ja i toromistrz spokojnie, Sławek Dudek i Andrzej Huszcza trochę szybciej - wspominał trener Falubazu Piotr Żyto. - Grzegorz Zengota, Patryk Dudek, Łukasz Sówka i Aleks Loktajew jeździli na deskach. Było dużo świeżego śniegu, więc jeśli padali, to w miękki puch.

Jeśli siedzieli spokojnie, to tylko po drodze na górę
Jeśli siedzieli spokojnie, to tylko po drodze na górę

Jeśli siedzieli spokojnie, to tylko po drodze na górę

Ekipa mocno się rozbawiła, kiedy toromistrz Adam Warecki tak się rozpędził, że minął bramki przy wyciągu i obsługa musiała go wciągnąć na kanapę. Powodów do śmiechu nie miał za to Kamil Kawicki. Dyrektor klubu przegapił skręt i wpadł w niewielką przepaść.
- 40 minut szukał nart, ale wyszedł bez szwanku. Jeszcze podczas obiadu był trochę roztrzęsiony - przyznał Żyto.

Później o adrenalinę zadbali Rafał Dobrucki i Piotr Protasiewicz. W ub.r. obaj bili rekordy prędkości na nartach, a tym razem odpalili motocykl. - Najpierw prezentowali się miejscowi instruktorzy narciarstwa. Parami, różnymi stylami i z pochodniami. Później był pokaz, choć to zbyt duże słowo, jazdy na motorze żużlowym. Początkowo na małym kółku, w końcu "Dobruś" i "Protaś" napędzili się i wjechali po stoku na samą górę. Drżeliśmy później o nich. To był wyczyn, bo na nartach śmiga się później dość szybko, a co dopiero na motocyklu - powiedział Żyto i dodał, że kiedy Dobrucki zjeżdżał z góry, spiker poprosił publiczność, żeby odsunęła się od ogrodzenia, bo maszyna nie ma hamulców. Komunikat wywołał panikę.

Grzegorz Zengota nie miał litości dla młodszego kolegi
Grzegorz Zengota nie miał litości dla młodszego kolegi

Grzegorz Zengota nie miał litości dla młodszego kolegi

Włosi słyną z niezłej kuchni. Co jedli nasi? - Śniadanie typowo europejskie: bułki, mleko, chrupki, jajka, szynka... Na stoku o 13.30 był drugi posiłek: makarony, gulasz, lasagne. Kolacja jednodaniowa. Jeśli ktoś chciał, w budynku obok mieliśmy pizzerię - wyliczył Żyto.

A co piją miejscowi? - Nie wiem. My cały czas piliśmy wodę mineralną. Brzuchy nas strasznie bolały i chyba żaby się zalęgły. Wieczorem można było trzasnąć jakieś piwko. Ale nie wiem, czy mają dobre, bo ja piwa nie piję - dodał rozbawiony szkoleniowiec.

Łukasz Sówka był bardzo niezadowolony z nowej fryzury
Łukasz Sówka był bardzo niezadowolony z nowej fryzury

Łukasz Sówka był bardzo niezadowolony z nowej fryzury

Podczas ostatniego dnia zgrupowania Dobrucki i Protasiewicz zarządzili chrzest debiutantów. Pierwszy obóz z Falubazem zaliczali m.in.: Sówka, Loktajew i rzecznik prasowy Marek Jankowski. - W pierwszej części spotkaliśmy się przed restauracją, w której jedliśmy obiady. Najpierw Andrzej Huszcza natarł nas śniegiem, a później dostaliśmy od każdego strzał na goły tyłek.

Najmocniej bił Grzegorz Zengota. Rafał Dobrucki używał różnych narzędzi, a najwięcej litości okazał Piotr Protasiewicz - wspominał Jankowski. - Pierwszy chrzest przeszedł Łukasz Sówka i myślę, że odczuł go dosyć boleśnie. Był mocno przestraszony. Aleks Loktajew zniósł go trochę lepiej. Ja wybrnąłem najsprytniej, bo podziękowałem wszystkim tym, którzy mnie bili. W związku z tym dostałem L-4.

Toromistrz Adam Warecki z miejscową pięknością
Toromistrz Adam Warecki z miejscową pięknością

Toromistrz Adam Warecki z miejscową pięknością

Zwolnienie od "Rafiego" uratowało długie włosy rzecznika. Wieczorem doszło bowiem do oficjalnych przesłuchań kandydatów i zwyczajowej zmiany fryzury.

- Łukasz bardzo profesjonalnie przygotował się do tej części chrztu. Nauczył się na pamięć "Magii Falubazu". Zaśpiewał i wyrecytował wszystkie nazwiska. Przesłuchiwał go Piotr Protasiewicz. Łukasz znakomicie zdał egzamin. Później Rafał obciął mu trochę "enerdowskie" kosmyki włosów. Wyglądał bardzo dobrze. To samo spotkało Aleksa. Stracił kilka loków i prezentował się nieco gorzej. Cóż, Grzegorz Zengota pożyczył od mnie maszynkę do golenia i wyciął Łukaszowi długi kosmyk z lewej strony oraz zakola na środku. Aleks sam ogolił się na zero - relacjonował Jankowski.

Po wyjeździe zostały tylko wspomnienia. Do "GL" listonosz przyniósł w środę pocztówkę od Falubazu. Dziękujemy i zazdrościmy, bo tam jest naprawdę ładnie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska