Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Fotografia i podróże to sposób na życie

Renata Ochwat
Paweł Chara. Ma 29 lat, pochodzi z Dębna. Jak sam mówi przemieszkuje tam pomiędzy różnymi podróżami. Fotografuje od 12 lat. Jest wielkim miłośnikiem przyrody i walczy o jej prawa.
Paweł Chara. Ma 29 lat, pochodzi z Dębna. Jak sam mówi przemieszkuje tam pomiędzy różnymi podróżami. Fotografuje od 12 lat. Jest wielkim miłośnikiem przyrody i walczy o jej prawa. fot. Kazimierz Ligocki
Rozmowa z Pawłem Charą, fotografikiem z Dębna.

- W galerii "Punkty widzenia" w bibliotece gorzowskiej Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej pokazał pan zdjęcia z Indii. Jak pan trafił w tę część świata? - To była jedna z podróży moich marzeń. Znalazłem sponsorów i dzięki nim się udało. Choć trzeba przyznać, że w ostatniej chwili wszystko zawisło na włosku.

- Co się stało? - Na dwa tygodnie przed wyjazdem zepsuł się mój aparat i trzeba było sporych pieniędzy na naprawę. I znów nie zawiedli sponsorzy. Bez aparatu mój wyjazd nie miałby sensu.

- Ile trwała podróż? - Pół roku. Na 27 stanów indyjskich zjechałem 21. I wiem już, że nie ma czegoś takiego jak Indie. To tygiel różnych kultur, języków, zapachów, krajobrazów, typów ludzkich. Aż trudno uwierzyć, że to jeden kraj. Często pytają mnie znajomi, jakie jest moje ulubione miejsce w Indiach. Nie ma takiego, bo jak porównać Himalaje do pustyni, brzegów Gangesu? Nie da się. Każde z tych miejsc ma swój urok.
- Jak wyglądała pana podróż? - Jechałem od miejscowości do miejscowości. Prosiłem o nocleg w domach tubylców. Zaprzyjaźniałem się z nimi. Dopiero potem zaczynałem robić zdjęcia. Miałem ze sobą mapy Europy, Polski i album. Opowiadałem tym ludziom, skąd jestem, mówiłem, że jestem fotografem. I dopiero, kiedy oni oswoili się już ze mną, wracali do swoich zwykłych zajęć i mnie nie dostrzegali, wówczas zaczynałem fotografować. Tylko wtedy jest szansa na dobre zdjęcie. Znam angielski, ale przyznam, że przez te pół roku nauczyłem się języka hindi do poziomu pozwalającego na komunikację.

- Było niebezpiecznie? - Tylko raz i to w Nepalu. Trafiłem tam, gdy jeszcze trwała wojna domowa. Porwali mnie maoiści. Puścili, kiedy zrozumieli, że jestem Polakiem i w dodatku fotografem. Poza tym nic strasznego się nie wydarzyło.

- Czy to pierwsza tak egzotyczna podróż? - Tak. Do tej pory podróżowałem głównie po Europie i Polsce. Ale już mam plany na następne wyjazdy. W przyszłym roku na pewno półwysep Czukocki i Gruzja. No i chcę się wspiąć na mierzący 5462 m n.p.m. Elbrus. Strasznie mnie kręci Patagonia. No i może jeszcze kiedyś wrócę do Indii.

- Fotografowanie to pana hobby czy zawód? - Teraz to sposób na życie. Ale nie rozdzielam hobby od zawodu. Sprzedaję zdjęcia, aby mieć na podróże. Poza dobrym sprzętem fotograficznym nie mam nic. I dobrze mi z tym.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska