Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

GKP Gorzów zremisował z Sandecją Nowy Sącz 0:0 (zdjęcia, wideo)

Paweł Tracz 0 95 722 69 37 [email protected]
fot. Kazimierz Ligocki
Niebiesko-biali nie przełamali trwającej od 12 września passy meczów bez zwycięstwa na swoim stadionie. Dziś zremisowali bezbramkowo z beniaminkiem z Nowego Sącza.

[galeria_glowna]

Mecz drużyn ze środka pierwszej ligi miał dla obu zespołów ogromne znaczenie. Formalnie był to ostatni mecz rundy jesiennej, ale do rozegrania zostały jeszcze dwa mecze awansem z wiosny. Było jasne, że zwycięzca sobotniego spotkania "poszybuje" w górę tabeli i przed zimą będzie miał zapewniony spokój.

Gorzowianie ostatni raz wygrali u siebie 12 września z Wartą Poznań i za wszelką cenę chcieli odzyskac zaufanie kibiców, których ostatnie porażki i remisy zaczynały powoli irytować. Z kolei goście nie ukrywali, że po ostatnim sukcesie w Płocku, gdzie w końcu wrócili do domów z tarczą, również w Gorzowie chcieli zainkasować całą pulę. Takie podejście, zwiastowało ciekawe widowisko.

Tymczasem postawa obu drużyn mocno rozczarowała. Jedni i drudzy prowadzili szarpaną grę, z boiska zbyt często wiało nudą. Dość powiedzieć, że przez pierwsze pół godziny bramkarze ani razu nie musieli interweniować! Strzałami z dystansu próbowali zaskoczyć ich m.in. gorzowianin Łukasz Maliszewski oraz Arkadiusz Aleksander i Dariusz Gawęcki po stronie gości. Wszystkie próby były bardzo niecelne.

Kto wie jednak, jak potoczyłby się mecz, gdyby arbiter uznał prawidłowo zdobytą w 26 min bramkę Mateusza Piątkowskiego. Piłkę aż pod pole karne Sandecji posłał bramkarz gospodarzy Sławomir Janicki. Tam przejął ją Adam Czerkas i zgrał głową do "Piątka", a ten precyzyjnym uderzeniem umieścił ją w siatce. Ale najpierw sędzia boczny zasygnalizował pozycję spaloną, a główny, ku zdumieniu wszystkich, odgwizdał faul na jednym z obrońców gości.

- Uważam, że sędzia popełnił błąd przy bramce Mateusza Piątkowskiego 0 ocenił po meczu kapitan GKP Artur Andruszczak. - Arbiter zasugerował się decyzją o pozycji spalonej, której nie było. Zakładaliśmy, że w dwóch ostatnich meczach u siebie zdobędziemy sześć punktów, więc teraz musimy te plany zweryfikować.

Ta okazja rozgrzała mocno zziębniętych fanów, którzy zważywszy przedświąteczny okres, stawili się przy Olimpijskiej w niezbyt licznej liczbie. Od tego momentu na murawie w koncu coś zaczęło się dziać. W 37 min niewiele brakowało, aby Sandecja odpowiedziała golem. Winowajcą nieszczęścia był Brain Obem, który "zamotał się" w naszym polu karnym, ale rywale nie wykorzystali prezentu.

To zresztą nie był dzień Nigeryjczyka. Już po pół godzinie gry nasz obrońca ujrzał żółtą kartkę, a kilka minut później po kolejnym ostrym wejściu, od jeszcze jednego "żółtka" i w konsekwencji "czerwieni" uratował go chyba tylko jego błagalny gest wykonany w kierunku arbitra. Sędzia z uśmiechem "przyjął" skruchę Obema i "zapomniał" o kartoniku. Od tego momentu Nigeryjczyk był już mało widoczny, więc trener GKP Adam Topolski podjął w przerwie słuszną decyzje o ściągnięciu go z boiska.

W końcówce pierwszej połowy mocniej przycisnęli gorzowianie. W 36 min aż się prosiło, aby Czerkas po faulu rywala w polu karnym po prostu zastygł w bezruchu, a tymczasem napastnik GKP strzelił w kierunku bramki. No i sędzia zastosował przywilej korzyści, a szansa na "jedenastkę" przepadła. Minutę później po rzucie wolnym wykonywanym przez Artura Andruszczaka okazję miał jeszcze Maciej Truszczyński, ale nasz obrońca chybił.

Po przerwie gorzowianie stworzyli kilka kolejnych sytuacji, ale najczęściej brakowało precyzji. W 52 min z woleja uderzał Grzegorz Wan, a w 57 min z dystansu strzelał Grzegorz Jakosz. Dwie minuty później odważnym rajdem prawym skrzydłem popisał się Truszczyński, a następnie podał do Łukasza Maliszewskiego. Niestety, strzał "Maliny" zablokowali obrońcy gości. W 60 min po rzucie rożnym przed szansą stanął znów Truszczyński, ale też nie zdołał pokonać Mariusza Różalskiego.

Z kolei zagrożenie ze strony gości było znikome. Za to gospodarze do końca szturmowali pole karne Sandecji, ale bez powodzenia. Zadania nie ułatwiła im nawet czerwona kartka Jana Ciosa w 87 min, który dodatkowo po starciu z Michałem Ilkowem-Gołębiem nabawił się kontuzji i boisko opuścił na noszach. W 93 min bohaterem GKP mógł zostać Paweł Kaczorowski, ale w dogodnej sytuacji nie trafił czysto w piłkę i bramkarz gości nie dał się zaskoczyć.

GKP GORZÓW - SANDECJA NOWY SĄCZ 0:0

GKP: Janicki - Truszczyński, Wojciechowski, Jakosz, Ziemniak - Andruszczak, Obem (od 46 min Kaczmarczyk), Maliszewski, Wan (od 70 min Kaczorowski) - Czerkas (od 81 min Ilków-Gołąb), Piątkowski.
SANDECJA: Różalski - Makuch, Frohlich, Cios, Choruzi - Zawadzki, Gawęcki (od 43 min Fabianowski), Jończyk, Berliński - Piegzik (od 90 min Jędrszczyk), Aleksander (od 74 min Tidiane).
Czerwona kartka: Cios (87 min, za drugą żółtą). Żółte kartki: Obem - Cios. Sędziował Paweł Raczkowski (Warszawa). Widzów 800.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska