Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

GKP nareszcie zwycięski!

Paweł Tracz 95 722 69 37 [email protected]
Miód na serca gorzowskich kibiców. W 75 min piłka wylądowała w siatce Górnika i dzięki temu GKP wygrał po półrocznej bryndzy.
Miód na serca gorzowskich kibiców. W 75 min piłka wylądowała w siatce Górnika i dzięki temu GKP wygrał po półrocznej bryndzy. fot. Kazimierz Ligocki
Przeszło pół roku kibice niebiesko-białych czekali na wygraną podopiecznych Adama Topolskiego u siebie.

GKP GORZÓW - GÓRNIK ŁĘCZNA 1:0 (0:0)

GKP GORZÓW - GÓRNIK ŁĘCZNA 1:0 (0:0)

Bramka: Łuszkiewicz (75).
GKP: Janicki - Ziemniak, Truszczyński, Grocholski, Topolski (od 46 min Andruszczak) - Janusiński, Obem, Łuszkiewicz, Białożyt - Drozdowicz, Czerkas (od 63 min Ilków-Gołąb).
GÓRNIK: Prusak - P. Bronowicki, Karwan, Bartkowiak, Radwański - Niżnik, Bartoszewicz, Niedziela (od 76 min Nazaruk), Kazimierczak - Szymanek (od 81 min Telles), Nakoulma (od 68 min Franca Junior).
Żółte kartki: Obem - Bartoszewicz, Niedziela. Sędziował Paweł Wasilewski (Kalisz). Widzów 1.700.

Ostatni raz nasi zdobyli komplet punktów 12 września w meczu z Wartą Poznań, a w ogóle... 10 października w Lublinie. Ale każda passa ma swój koniec. Niemoc przełamaliśmy w sobotę, pokonując łęcznian.

Tego meczu należało się obawiać. Grząskie boisko było utrudnieniem dla obu stron, a na takiej murawie nietrudno o przypadkowego gola, który może zniweczyć cały wysiłek. Ponadto "górnicy" świetnie spisywali się w przedsezonowych sparingach i na papierze mają niezłą "kapelę".

Tymczasem w pierwszym kwadransie przez "szesnastkę" Górnika przeszła potężna nawałnica. Już w 2 min znakomitego podania Łukasza Białożyta nie wykorzystał stojący na 5 m Adam Czerkas, który minął się z piłką. Choć goście mieli kłopot z opuszczeniem własnej połowy, to na kolejną doskonałą okazję czekaliśmy do 17 min. Wówczas Białożyt wyszedł sam na sam z Sergiuszem Prusakiem, ale decyzja o lobowaniu bramkarza była najgorszą, jaką mógł podjąć.

Potem, nie wiedzieć czemu, gorzowianie oddali inicjatywę. - Mieliśmy dwie "setki", ale ich nie wykorzystaliśmy. Chłopcy przestali w siebie wierzyć - usprawiedliwiał podopiecznych Topolski. No i się zaczęło...

Od 20 min to rywale zaczęli nas "gonić", ale serca mocniej zabiły nam tylko w 27 min, gdy soczyste uderzenie Grzegorza Szymanka o centymetry minęło "świątynię" GKP. Po przerwie było coraz trudniej, ale strzelecka niemoc sprawiła, że z pozornego kontrolowania pojedynku przez łęcznian nic nie wynikało.

- Im bliżej końca, stało się jasne, że spotkanie rozstrzygnie jeden gol - mówił szkoleniowiec GKP. I nie pomylił się. W 75 min tuż przed polem karnym sfaulowany został bardzo aktywny w sobotę Białożyt. - To nasza jedyna szansa - rzucił z trybun jeden z kibiców. Tak też się stało, bo strzał Adriana Łuszkiewicza był na tyle precyzyjny, że piłka zafurczała w siatce. - Po raz pierwszy w życiu trafiłem bezpośrednio z rzutu wolnego! - cieszył się po meczu pomocnik GKP.

Goście od razu rzucili się do odrabiania strat i już dwie minuty później tylko ofiarna interwencja Sławomira Janickiego uchroniła nas od utraty gola. Potem do końca mądrze i skutecznie broniliśmy dostępu do pola karnego. - Chłopcy jeszcze się zmobilizowali, jednak walili jedynie głową w mur - oświadczył trener Górnika Tadeusz Łapa.

- Ostatnio głupio traciliśmy bramki w końcówce i te mecze strasznie na nas ciążyły. W końcu fatum nas opuściło - stwierdził natomiast Topolski. Oby na zawsze!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska