Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Górnik z Głogowa za protest głodowy musi płacić kopalni 3.100 zł miesięcznie

Dorota Nyk 076 835 81 11 [email protected]
Za głodówkę pod ziemią górnik z Głogowa Dariusz Kwiatkowski stanął przed sądem (fot. Dorota Nyk)
Za głodówkę pod ziemią górnik z Głogowa Dariusz Kwiatkowski stanął przed sądem (fot. Dorota Nyk)
– Nie zostawimy naszego kolegi samego – zapewnia Piotr Trempała, przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Dołowych w KGHM. Jego zastępca Dariusz Kwiatkowski musi zapłacić kopalni ponad 38 tys. zł za to, że w proteście głodował pod ziemią.

Sprawa Kwiatkowskiego, głogowianina, wiceprzewodniczącego ZZ Pracowników Dołowych była głośna w całym regionie miedziowym. Dwa lata temu jego związek zawodowy wyznaczył go do wykonania jego decyzji – czyli zorganizowania protestu głodowego pod ziemią, w kopalni Rudna. – Byłem silny, zdrowy jak koń, więc na mnie padło – mówił Kwiatkowski. 3 lipca 2007 roku zjechał więc tysiąc metrów pod ziemię i głodował tam przez tydzień. Wyszedł na powierzchnię 9 lipca.

- Protestowałem przeciwko decyzji właścicieli firmy o tym, że cały zeszłoroczny zysk trafi do ich rąk w formie dywidendy – mówił. – Chciałem zwrócić na siebie uwagę zarówno akcjonariuszy, jak i ministra skarbu państwa, który jest właścicielem większości akcji w mojej firmie.

Zdrowy, ale z rachunkiem

Gór nie zdołał przenieść, bo właśnie w dniu zakończenia jego głodówki zapadła decyzja, że z KGHM wypłynie prawie cały zysk z poprzedniego roku – 3,4 mld zł. Już następnego dnia do kieszeni akcjonariuszy trafiła pierwsza transza z tych pieniędzy.

Kwiatkowski natomiast znalazł się w niezwykle trudnej i kuriozalnej sytuacji. Na zdrowiu co prawda nie podupadł, wprost przeciwnie, twierdził, że tydzień bez jedzenia nawet mu dobrze zrobił. Przez cały czas przyjmował płyny i wyszedł spod ziemi jak nowo narodzony. Tyle tylko, że za to głodowanie... miał zapłacić drożej niż za kurort. ZG Rudna poinformowała, że akcja górnika kosztowała ją spore pieniądze i zechce je odzyskać. Rachunek był niebagatelny – 27 tys. zł.

Za co? Pod ziemią przebywał w pomieszczeniu, gdzie rozdzielają pracę dla górników. Tam panują trudne warunki. Jest ciemno, gorąco, nie ma naturalnego światła i jest wysokie ciśnienie. Dlatego dyrekcja kopalni podjęła decyzję, że nad głodującym trzeba sprawować opiekę. Przez cały czas czuwali nad nim ratownicy górniczy. Jednak godzina pracy takiego ratownika kosztuje ponad 90 zł. Kopalnia zapłaciła w sumie za tę opiekę 27 tysięcy. Przysłała górnikowi do domu rachunek płatny w ciągu 14 dni. Górnik nie zapłacił, ale odpisał pracodawcy, że w tej sprawie powinien się zwrócić do związku zawodowego, który reprezentował.

Piotr Trempała, przewodniczący, przez cały czas podkreślał, że Kwiatkowski zjechał pod ziemię właśnie w imieniu związku. – On bronił przecież pracowników firmy – powtarzał. Inaczej uważała kopalnia. Poparł ją sąd.

Czytaj też: Nic nie jadł przez tydzień, ale i tak musi zapłacić

Apelacja się nie udała

Proces przed Sądem Rejonowym w Lubinie trwał wiele miesięcy. Wyrok zapadł jeszcze w lutym zeszłego roku. Sąd uznał, że to był indywidualny protest Kwiatkowskiego, że pod ziemią reprezentował siebie i swoje poglądy, a nie innych górników. Nakazał mu zwrócić Rudnej koszty wraz z odsetkami. Zasądził także 1.800 zł kosztów procesowych i 1.300 zł kosztów sądowych.

Sprawa jednak się nie zakończyła, bo Kwiatkowski się odwoływał od tej, jego zdaniem, krzywdzącej go decyzji. Złożył apelację, ale okazało się, że reprezentujący go prawnik popełnił przy tym błędy proceduralne i apelacja była nieważna. Walczył więc o to, by przywrócić termin apelacji. Przegrał. Ostateczna decyzja jest taka, że ma kopalni zapłacić. W sumie ponad 38 tys. zł.

Dług ten rozłożono mu na raty. Spłata ma wynieść około 3.100 zł miesięcznie od listopada br. Kwiatkowski ma na utrzymaniu żonę i dwoje dzieci. Sam to będzie płacił?

- Jest komisja zakładowa, jest też komisja krajowa naszego związku – mówi Piotr Trempała. – Złożyłem już pismo z prośbą o pomoc. 17 grudnia ma zapaść decyzja w jakiej części krajowe związki nam pomogą.

Waldemar Bartz, przewodniczący komisji krajowej powiedział, że kilka lat temu była sytuacja, gdy górnik z innej kopalni zjechał na dół i strajkował. Związek zawodowy, a nie górnik, zapłacił wtedy pracodawcy 8 tys. zł.

Czytaj też: Spółka uważa, że akcja na Rudnej była nielegalna

 

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska