Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gorzkie święto cukrzyków

Eugeniusz Kurzawa, (tod) 68 324 88 54 [email protected]
Franciszek Iwaniuk jest cukrzykiem insulinozależnym. Zanim dotrze do gabinetu lekarza, pielęgniarka Ewa Balcerzak musi go przygotować na wizytę. Sprawdzić ciśnienie, wagę, poziom cukru we krwi.
Franciszek Iwaniuk jest cukrzykiem insulinozależnym. Zanim dotrze do gabinetu lekarza, pielęgniarka Ewa Balcerzak musi go przygotować na wizytę. Sprawdzić ciśnienie, wagę, poziom cukru we krwi. Mariusz Kapała
14 listopada był Światowym Dniem Walki z Cukrzycą. Ale diabetycy w Polsce i na Ziemi Lubuskiej nie mają powodów do świętowania. To raczej gorzki dzień dla lekarzy i dla chorych. I z roku na rok coraz bardziej kosztowny.

- Ta choroba sporo mnie kosztuje, bo to jasne, że muszę kupować insulinę, no i oczywiście paski do pomiarów cukru we krwi - mówi Franciszek Iwaniuk, którego spotkaliśmy w przychodni diabetologicznej Consilium w Zielonej Górze. - Pamiętam, jak jeszcze jakiś czas temu insulina była za darmo, potem cena podskoczyła do 20 złotych za opakowanie, a dziś płacę 40. O paskach już nie mówię, to 13-15 złotych. Sporo tych emeryckich złotówek wydaję na swoją cukrzycę.

Pan Franciszek dodaje, że jak może, sam stara się dbać o zdrowie, co w przypadku cukrzycy jest bardzo istotne. Lekarze zalecają zresztą, by chory sam siebie pilnował. Dlatego dużo spaceruje. W ostatnim półroczu zrzucił 9 kg. Ale jeśli choroba już dopadła człowieka, to bez wsparcia z zewnątrz, bez pomocy medycznej sam diabetyk sobie nie poradzi.

- Cukrzyca to podstępna choroba - uważa Danuta Graczyk z Lubska. - Dlatego wszystkim, także zdrowym, radzę, by od czasu do czasu robili badania. Bo nigdy nie wiadomo, co dzieje się w organizmie. 15 lat temu chorowałam na serce, potem pojawiły się powikłania. A dwa lata temu wykryto u mnie utajnioną cukrzycę. Zaczęłam się leczyć, więc dziś czuję się już dobrze, biorę leki, regularnie robię badania.

Pani Danuta również podpowiada, by spacerować na świeżym powietrzu, no i przestrzegać dietę.
- Bez insuliny to ja po prostu "nie żyję", muszę ją sobie codziennie wstrzykiwać. Rano dawkę i wieczorem - mówi pan Romuald, diabetyk z 18-letnim stażem. - Wraz z postępującą, niestety, cukrzycą te dawki lekarz mi zwiększa. Czyli kupuję coraz więcej i coraz częściej. A mam tylko skromną emeryturkę. Jeszcze niedawno płaciłem 2,40 złotego za opakowanie, teraz już ponad 40, a że biorę dwa, wychodzi blisko 90 złotych. Bez pasków. Odbywa się to regularnie, co półtora miesiąca.

Elżbieta Brzozowska choruje na cukrzycę dopiero drugi rok. Ale insulina, paski do badań, ponadto leki na nadciśnienie, na cholesterol (z tymi przypadłościami diabetycy wciąż muszą walczyć)... Jednorazowo wydaje 150 zł. - Rok temu było to łącznie tylko 30 - wylicza pani Elżbieta.

Na cukrzycę typu pierwszego (tę, przy której do końca życia trzeba wstrzykiwać sobie insulinę) i drugiego (może być leczona dietą i tabletkami) choruje około 2 mln Polaków. Od dziesiątków lat stowarzyszenia diabetyków, lekarze i inne środowiska walczą o uznanie jej za chorobę społeczną. Pozwoliłoby to na otrzymywanie insuliny i tabletek za darmo. Dziś każdy diabetyk nie dość, że zmaga się ze swoją przypadłością i nierzadko jej powikłaniami, to jeszcze musi kombinować, by zawsze mieć pieniądze na niezbędne do życia leki.

- Jest nas ponad dwa miliony, a mamy poczucie, że dla decydentów, w których rękach jest nasze zdrowie i życie, jesteśmy po prostu nikim - sugeruje Andrzej Bauman, prezes Zarządu Głównego Polskiego Stowarzyszenia Diabetyków w Bydgoszczy. - Nie domagamy się żadnych wodotrysków, chcemy być leczeni skutecznie i nowocześnie, tak jak nasi koledzy w Czechach, na Węgrzech, w Niemczech czy w Anglii. Nie chcemy być kalekami, nie chcemy być rencistami, nie chcemy obciążać budżetu państwa, chcemy leczyć się i pracować. Normalnie żyć. Wiemy, że jest to możliwe.

Według szacunków Janiny Grzywacz, lekarza diabetologa z Zielonej Góry, w woj. lubuskim jest około 50 tys. chorych na cukrzycę. 10 proc. to insulinozależni (czyli leczący się zastrzykami insuliny), 90 proc. to nieinsulinozależni. O tych drugich tak mówi w kontekście 14 listopada prof. Leszek Czupryniak, prezes Polskiego Towarzystwa Diabetologicznego: - Co mają świętować chorzy na cukrzycę typu drugiego? To, że rocznie amputuje się u nas 5.000 stóp, że 3.000 chorych wymaga dializy, 10.000 ma udar mózgu, a 30.000 ludzi umiera z powodu powikłań cukrzycowych?

Z głosu profesora przebija gorycz. I nic dziwnego, bo od lat diabetycy bezskutecznie walczą o wsparcie przez państwo ich zmagań z chorobą. Na nowej liście leków refundowanych po raz kolejny zabrakło nowoczesnych leków inkretynowych, które z racji pełnej odpłatności dla większości chorych nadal są niedostępne.

- Powiedziałabym, że cukrzyca jest chorobą cywilizacyjną, choć oczywiście także społeczną - sugeruje Grzywacz. - Może dlatego władze nie chcą jej uznać za społeczną, że rząd musiałby fundować wszystkim diabetykom darmowe leki?

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska