- Skandal! Jak my się teraz mamy czuć? Gdzie jest sprawiedliwość? - mówił nam pod koniec września zrozpaczony pan Damian. Po wypadku razem z żoną i córeczką przerażeni jeździli po szpitalach, załatwiali wizyty u lekarzy, badania.
Dlaczego prokuratura umorzyła sprawę? Bo... wypadku nie było, gdyż "obrażenia poszkodowanych naruszyły ich czynności życiowe na mniej niż siedem dni". Nie udało się też udowodnić, że 70-letni kierowca pił przed zdarzeniem, a nie - jak stwierdził - tuż po. I tak za narażenie zdrowia i życia rodziny groziła mu kara jak za wjechanie na trzeźwo w latarnię: grzywna albo areszt.
Mecenas Jerzy Synowiec o kierowcy citroena mówi krótko: bydlak. - Pieszy uderzony przez samochód może się tylko obić, ale może też zginąć! Umarzanie podobnych spraw niczego bydlaków nie uczy - przekonuje.
- Czy sprawca kontaktował się z wami? Przepraszał? Zaoferował pomoc? - pytamy pana Damiana.
- Nic. Zero. Ostatni nasz kontakt to moment, gdy zrzucił mnie z maski i odjechał - odpowiada mężczyzna, który złożył zażalenie na decyzję śledczych.
"Proszę dziennikarzy "GL", aby monitorowali ten wypadek" - pisała Bed bab na naszym forum.
Monitorujemy. I jest nadzieja, że kierowca citroena nie uniknie kary.
Więcej przeczytasz w sobotnio-niedzielnym wydaniu "Gazety Lubuskiej" (3 listopada)
Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?