Władze Gorzowa tłumaczą, że ograniczyły dostęp dzieci spoza miasta do przedszkoli ze względu na finanse - Te placówki utrzymujemy z miejskiej kasy. Na każde dziecko miesięcznie przeznaczamy 460 zł - wyjaśnia Zofia Bednarz, wiceprezydent Gorzowa. W poprzednim roku we wszystkich gorzowskich przedszkolach było 200 maluchów spoza miasta. Mimo to samorządy tych gmin nie zgodziły się na dofinansowanie gorzowskich przedszkoli.
Meldują się u babć
- Do tej pory co roku trafiało do nas około pięciu maluszków spoza Gorzowa. Rodzice mają różne powody, żeby wozić dzieci do nas - mówi Anna Mazurek, dyrektorka Przedszkola nr 2 przy ul. Drzymały. Jednym zwyczajnie jest wygodnie, bo pracują w Gorzowie. Innym zależy, żeby chodziły do placówki w mieście, bo tu mają zupełnie inne możliwości - są częstsze wycieczki do kina, teatru, wspólne imprezy z innymi przedszkolami.
Prawie w każdym przedszkolu miejskim jest kilkoro dzieci spoza miasta. Ich rodzice nie wyobrażają sobie, że mieliby wozić je gdzie indziej. - Tu mam po drodze do pracy - mówi pani Dorota z Kłodawy. Ona nie musi się martwić, bo miasto nie zamierza wyrzucać dzieci przyjętych do placówek w poprzednich latach. Pozostali rodzice szukają sposobu na dostanie się do gorzowskich przedszkoli. - Słyszałam, że meldują się u ciotek, babć. Byle dziecko miało szansę przy rekrutacji - mówi A. Mazurek. Sama jednak nie spotkała się z takim przypadkiem. Coraz więcej też osób spoza miasta dopytuje o miejsca w przedszkolach prywatnych. W Gorzowie takie są zaledwie dwa i to małe.
Mogą dowozić do wsi
Skąd brak porozumienia między gminami a miastem? - To są naprawdę spore pieniądze. A przecież w naszej gminie mamy jeszcze miejsca dla dzieci. Możemy utworzyć dodatkową grupę w Wojcieszycach - tłumaczy Eugeniusz Wegienek, wicewójt gminy Kłodawa.
W samej Kłodawie przedszkole jest przepełnione. Wicewójt nie widzi problemu, żeby mieszkańcy tej wsi wozili dzieci do sąsiednich Wojcieszyc. - Ponosimy koszty stałe utrzymania naszych placówek, więc bez sensu byłoby wydawać pieniądze gminy na miejskie przedszkola - argumentuje E. Wegienek. Jednocześnie przyznaje, że rozumie stanowisko władz Gorzowa. Podobne argumenty usłyszeliśmy w innych podgorzowskich gminach. - Jeśli faktycznie stanie się tak, że u nas będzie brakowało miejsc, to nie wykluczone, że będziemy z miastem rozmawiać o porozumieniu. Na razie jednak mamy przedszkola na swoim terenie - mówi Paweł Tymszan, wicewójt Deszczna.
Nabór trwa
Ograniczenie dostępu do przedszkoli dzieciom spoza miasta to też sposób władz Gorzowa na znalezienie miejsc dla przedszkolaków. Nabór w tym roku jeszcze trwa, ale już wiadomo, że miejsc może zabraknąć. - Mamy już ponad 30 podań. A miejsc dla trzylatków zaledwie 25 - mówi Jolanta Talaska, dyrektorka Przedszkola nr 23 przy ul. Wróblewskiego. Podobnie jest w innych miejskich placówkach.
Przypomnijmy, dla trzylatków urzędnicy przygotowują prawie 700 miejsc w przedszkolach. To mniej więcej tyle samo, co w ubiegłym roku. Jeszcze w tym roku ma ruszyć budowana placówka przy Lidlu na Górczynie. W przedszkolu planowane jest uruchomienie trzech oddziałów dla najmłodszych i dwóch dla pięciolatków. Choć przedszkole ma ruszyć tam w listopadzie, to rekrutacja już trwa.
Miasto przygotowuje też więcej miejsc w zerówkach przy szkołach. Od września sześciolatki do nieodpłatnych, pięciogodzinnych grup będą przyjmowane w dziesięciu szkołach. W sumie ma być w nich około 450 miejsc.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?