Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Grali tak jak potrafili...

Andrzej Flügel
Andrzej Flügel
Falubaz zgubił wiele punktów na własnym boisku jak choćby w meczu z Lechią Dzierżoniów 2:2
Falubaz zgubił wiele punktów na własnym boisku jak choćby w meczu z Lechią Dzierżoniów 2:2 Mariusz Kapała
Najwyżej notowany lubuski zespół zielonogórski Falubaz skończył jesień tuż nad strefą spadkową trzeciej ligi. Wiosną czeka go zacięta walka o utrzymanie.

Zielonogórzanie zdobyli 20 punktów w 17 meczach, osiągając bilans bramkowy 22:31. Wygrali pięć meczów, tyle samo zremisowali i siedmiokrotnie schodzili z boiska pokonani. Na własnym boisku w dziewięciu meczach wygrali tylko trzy razy, czterokrotnie remisując i przegrywając dwa spotkania (bramki 12:13). Zupełnie przyzwoicie, jak na zespół z dołu tabeli, wygląda bilans wyjazdowych spotkań, bo Falubaz dwukrotnie zwyciężył, raz zremisował i pięć razy uległ rywalom (bramki 10:18).

Gdyby brać pod uwagę głosy pesymistów, którzy przed startem uważali, że zielonogórzanie będą tylko dostarczycielami punktów, to jesień nie była taka zła. Zespół w kilku meczach stawiał się znacznie silniejszym rywalom. Niektórych, zbyt pewnych siebie przeciwników, zaskoczył. Atutem drużyny była waleczność i ambicja. Z drugiej strony konfrontacja z silnymi rywalami, szczególnie ze Śląska, pokazała, że w tym składzie nasza ekipa może powalczyć jedynie o utrzymanie, zakładając przy tym jeszcze, że będzie mieć trochę szczęścia.

Oto jak jesień ocenił trener Falubazu Jarosław Miś: - Jest lekki niedosyt zwłaszcza jeśli chodzi o dorobek punktowy - powiedział szkoleniowiec. - Szczególnie w spotkaniach na własnym boisku. Z wyjazdów jestem bardziej zadowolony. Punktowaliśmy, choć też nie ustrzegliśmy się wpadek, jak choćby z Rekordem w Bielsku Białej czy z Ruchem w Zdzieszowicach. Fatalnie jednak wyglądaliśmy u siebie. Zyt wiele traciliśmy bramek. Linię obrony mamy taką jaką mamy. Przez całą jesień próbowaliśmy coś w niej poprawić, ale się nie udało. Cóż, taki jest potencjał piłkarski naszego regionu. Wystarczy popatrzeć na tabelę. Czołówka to Śląsk i Opole, zamyka ją Dolny Śląsk. My, jedynak z Lubuskiego jesteśmy jedną pozycję nad kreską. Będziemy walczyć o utrzymanie. Cały czas staramy się wzmocnić kilkoma doświadczonymi piłkarzami, ale nie takimi w cudzysłowie, tylko mogącymi zrobić jakąś różnicę. Niemal w każdym zespole naszych rywali jest jakiś doświadczony zawodnik z przeszłością w ekstraklasie czy w pierwszej lidze. To jest bardzo widoczne. My bazując na swoich, fajnych miejscowych chłopakach nie mamy szans w jakiejś dłuższej perspektywie. Owszem, czasem może nam się udać, ale to wszystko. Prawda jest brutalna. Chcąc walczyć w trzeciej lidze i odgrywać w niej jakąś rolę trzeba mieć mocniejszą ekipę. Słabsi muszą grać tylko w regionie. Cały czas mam nadzieję, że nam się uda jakoś wzmocnić, a jeśli przepracujemy dobrze zimę, to może być dobrze. W przeciwnym wypadku czarno to widzę...

Trudno się nie zgodzić z trenerem. Do jego piłkarzy w sumie nie można mieć pretensji. Walczyli, pracowali, starali się. Zwyczajnie brakowało im umiejętności. Gdyby chcieć postarać się o indywidualne oceny, to najbardziej podobał się pomocnik Mateusz Borys, który w lecie przyszedł do Falubazu z czwartoligowej Lechii Kostrzyn Wlkp.

Na sytuację zespołu nakłada się to co się dzieje w klubie. Przed półtora rokiem, kiedy Falubaz dokonywał fuzji z UKP podkreślano, że nowa, znana marka da nowe możliwości. Świetnie się kojarzy, a ludzie, którzy wywindowali pod względem marketingowym żużlowy Falubaz potrafią to przełożyć na futbol. Kiedy ten pomysł się tworzył mówiono o silnej ekipie, która w miarę szybko przeskoczy nie tylko do drugiej, ale i do pierwszej ligi. Gdyby to połączyć z urealnieniem koncepcji budowy nowego, piłkarskiego stadionu, która była wówczas podnoszona, za kilka lat Falubaz mógłby być marką także w futbolu. Potem przyszło taktyczne wycofanie, do czwartej ligi. Ten ruch działaczy, choć mocno wówczas krytykowany okazał się w sumie rozsądny.

To czy można liczyć na coś lepszego miała pokazać zakończona niedawno jesień. Niestety, słabo to wyglądało. Zespół praktycznie poza nazwą jest podobnie budowany jak w poprzednich latach, to znaczy przy małym budżecie, który determinuje możliwości klubu. Znana marka nie przyciągnęła ani kibiców żużla, ani sponsorów. Stadion odwiedza ta sama garstka wiernych kibiców. Wszystko znów się kręci wokół desperackiej walki o utrzymanie. Tak było w Lechii, UKP, tak jest w czasach Falubazu. Nie można mieć pretensji do kilku działaczy, którzy starają się by to wszystko jakoś funkcjonowało. Niestety, bez wsparcia finansowego, bez zainteresowania sponsorów, a także tych, którzy jeszcze niedawno roztaczali wizje odnowy w zielonogórskim futbolu, wiosna będzie chyba taka sama jak jesień. Szkoda...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska