Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Grały z siłą Atomówek!

Alan Rogalski
Alan Rogalski
Gorzowianki - niczym serialowe Atomówki, z oprawy przygotowanej przez klub kibica AZS AJP - wystąpiły przeciw Wiśle Kraków, obdarzone supermocą. Walczyły do końca i pokonały wiślaczki.
Gorzowianki - niczym serialowe Atomówki, z oprawy przygotowanej przez klub kibica AZS AJP - wystąpiły przeciw Wiśle Kraków, obdarzone supermocą. Walczyły do końca i pokonały wiślaczki. Alan Rogalski
Aby gorzowski AZS najlepszy był - marzą w tym sezonie kibice. Po triumfie nad mistrzem kraju, akademiczki są bliżej spełnienia tych życzeń.

Oczywiście, nikt tu na razie głośno nie mówi o mistrzostwie Polski, czy też finale, bo to jest dopiero końcówka rundy zasadniczej i wiele może się zdarzyć. Z drugiej strony, po cichu możemy liczyć na medal. Przecież w tych rozgrywkach ekstraklasy, w hali przy ul. Chopina nie pokonała nas żadna ekipa, nawet ta z Euroligi. Akurat wicelidera tabeli ograliśmy w sobotę, 83:78!

Niemniej jednak nie ma co się oszukiwać. Aby w ogóle myśleć o podium, to trzeba przed play offami być w pierwszej czwórce, by w razie czego mieć przewagę swojego parkietu. Z tego też względu mecz z Wisłą Can-Pack Kraków był bardzo ważny. - Za wszelką cenę chcieliśmy bronić naszej twierdzy. To było dla nas najistotniejsze. Właściwie jesteśmy pewni miejsca w czwórce. Realizujemy swoje cele i marzenia krok po kroku. Nie przychodzi nam to łatwo. To było trudne i wymagające spotkanie, ale byliśmy dobrze przygotowani mentalnie i wygraliśmy zespołowo. Mamy zbilansowaną drużynę. Świadczy o tym to, że było pięć zawodniczek, które zdobyły powyżej 10 punktów - powiedział szkoleniowiec piątego zespołu ligi Dariusz Maciejewski.

Trener gorzowianek zwrócił uwagę na indywidualności „Białej Gwiazdy” oraz brak jej dwóch podstawowych koszykarek. - Trudno było utrzymać Meighan Simmons czy Hind Ben Abdelkader. Trudno nam było też dorównać fizycznością, aczkolwiek wykorzystaliśmy brak Vanessy Gidden czy też Magdaleny Ziętary - nie ukrywał opiekun InvestInTheWest AZS AJP.

Wściekły w trakcie zawodów był Jose Ignacio Hernandez, prowadzący Wisłę, ale na konferencji prasowej uspokoił się. - Gorzowianki były agresywniejsze. Wiedziały, jacy sędziowali arbitrzy i grały na pograniczu faulu - dowodził Hiszpan.

Kapitan AZS AJP Katarzyna Dźwigalska przekonywała, że ona i jej koleżanki musiały grać agresywnie. - Gdyby tak nie było, to byśmy przegrały. Gdybyśmy stanęły, cofnęły się, to by nas, że tak powiem, zabiły i wszyscy wychodziliśmy z hali ze spuszczonymi głowami. A tak każda dziewczyna, która wbiegała na boisko, dała z siebie wszystko. Troszeczkę była nerwowa końcówka, ale Wisła to naprawdę ekipa z najwyższej półki - dodała gorzowianka.

Ewelina Kobryn z Krakowa przyznała, że wiślaczki nie walczyły tak, jak zawsze. - Czasami zdarzają nam się takie spotkania. Potem gonimy, ale czas kończy się w 40 minucie - mówiła trochę rozgoryczona, jedna z najbardziej znanych polskich koszykarek.

Inna, Agnieszka Szott-Hejmej, była zawodniczka klubu z Gorzowa, też była rozczarowana. - Jesteśmy trochę wkurzone i zawiedzione, że nam nie poszło. Liga jest długa i bywają gorsze mecze. Zagrałyśmy beznadziejnie jako zespół, w obronie i w ataku - oznajmiła nam krakowianka.

Jutro o 18.00 w Gorzowie nasze zmierzą się zaległym starciu z PGE MKK Siedlce. Po nim będzie można więcej powiedzieć, z kim zagramy w play offach. Pewność będziemy mieli po ostatnim, w niedzielę z Pszczółką Polskim Cukrem AZS UMCS Lublin.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska