Domownicy mówią, że ze snu wybudził ich dobijający się do drzwi mężczyzna. To kierowca autobusu, który przejeżdżając ulicą zauważył wydobywający się z dachu dym. - To on uratował nam życie - mówią pogorzelcy. Wśród domowników był poruszający się przy pomocy wózka inwalidzkiego młody mężczyzna. Do czasu dotarcia pierwszego zastępu gospodarz sam próbował gasić ogień wodą. Nikomu na szczęście nic się nie stało.
Dogaszanie i częściowa rozbiórka poddasza oraz podłogi wciąż jeszcze trwa. Strażacy interweniowali w tym miejscu już drugi raz tej samej doby. Krótko po drugiej w nocy, zapaliły się tam sadze w nieszczelnym kominie. Ogniowcy nakazali wówczas wygasić piec i doglądać miejsca pożaru. Sprawdzili instalację, zalecili przewietrzyć dom i po godzinie opuścili posesję. Gdy nad ranem przybyli na miejsce drugi raz i komin i piec były ciepłe, choć gospodarze twierdzą, że jeszcze w nocy wybrali węgiel z pieca znajdującego się w piwnicy. Strażacy na razie nie wypowiadają się na temat przyczyny pożaru.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?