Chwilę grozy przeżyli w poniedziałek mieszkańcy os. Pomorskiego. W klatce 7c, w dziesięciopiętrowym wieżowcu, ok. 19.00 w jednym z mieszkań na piątym piętrze wybuchł pożar. Na miejsce zostały wysłane cztery zastępy straży pożarnej. Na szczęście ogień został szybko opanowany i nikomu się nic nie stało. Spaliły się tylko dwie kanapy i fotel. Ryszard Gura, rzecznik zielonogórskich strażaków powiedział nam, że przyczyną całego zdarzenia było podpalenie. Sprawę bada prokuratura. Sąsiedzi są w szoku. Kiedy wybuchł pożar, wielu z nich zgromadziło się przed klatką schodową i obserwowało akcję strażaków. W ich pamięci wciąż żywe są wspomnienia z zeszłorocznego pożaru do jakiego doszło na os. Pomorskim i Śląskim.
Pani Krystyna prawie zanosiła się płaczem.
- Jak usłyszałam wozy strażackie, to wybiegłam z domu - opowiada kobieta. - Nawet nie zdążyłam się ubrać. Może to głupie co powiem, ale ja naprawdę pomyślałam, że po raz kolejny wybuchł u nas gaz. Byłam przygotowana na najgorsze, nawet na kolejną ewakuację. Po zeszłorocznych zdarzeniach jestem na środkach uspokajających.
Pani Marta też przestraszyła się nie na żarty: - Nasz sąsiad zawsze był nieodpowiedzialny. Słyszałam, że po podpaleniu wyszedł pijany z domu. Jego syn opowiadał mi, że chyba go zabije. Oto co wódka robi z ludzi.
Paweł Kostrzewa zachował spokój. - Oto jakie mogą być skutki kłopotliwego sąsiedztwa - kwituje krótko.
Podejrzany o podpalenie mieszkania 60-letni Kazimierz M. jeszcze w poniedziałek został zatrzymany przez policję. Jechał samochodem. Miał ponad 2,6 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. Odpowie za wywołanie pożaru, zagrażającego życiu lub zdrowiu wielu osób albo mieniu wielkich rozmiarów oraz za jazdę w stanie nietrzeźwości.
Zagrożeni ze strony sąsiada byli także mieszkańcy bloku przy ul. Matejki na gorzowskim osiedlu Staszica. 17 sierpnia br. ewakuowano kilkudziesięciu lokatorów budynku. Jeden z mieszkańców wyczuł w piwnicy mocną woń gazu. Wezwani na miejsce strażacy oraz pracownicy pogotowia gazowego w jednej z komórek odkryli prawdziwą mieszankę wybuchową. Na kilku metrach kwadratowych piwnicy jej właściciel składował 200-litrową beczkę z paliwem, pięć różnej wielkości akumulatorów, 15 butelek rozpuszczalników, benzynę w kanistrze oraz wytwornicę acetylenowo-tlenową. - Gdyby doszło do zaprószenia ognia, mogłoby dojść do tragedii. Zagrożone byłoby bezpieczeństwo mieszkańców całego bloku - mówił nam wówczas Hubert Harasimowicz z Komendy Miejskiej Straży Pożarnej. Wybuch nie byłby może zbyt wielki, ale naruszenie stropu i ścian w piwnicy poniosłoby za sobą kolejne skutki, z naruszeniem konstrukcji wyższych kondygnacji włącznie.
Co robić, gdy widzimy lub podejrzewamy, że któryś z naszych sąsiadów może sprowadzić na nasze głowy niebezpieczeństwo? - Najlepiej samemu nie osądzać i pozwolić, by zagrożenie oceniły odpowiednie służby. Przede wszystkim trzeba zaalarmować policję lub administratorów spółdzielni. Bezpośrednie telefony powinny znajdować się na tablicach informacyjnych w każdej z klatek - mówi Elżbieta Kapelarz, zastępca prezesa spółdzielni mieszkaniowej Włókno w Gorzowie.
- Nie popadajmy jednak w skrajność. Jeśli nasz sąsiad ma samochód, to wiadomo, że w jego mieszkaniu lub piwnicy będziemy mogli zobaczyć kanister - mówi natomiast Sławomir Konieczny, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Gorzowie. I radzi, by w przypadku, gdy któryś z naszych sąsiadów zachowuje się dziwnie, powiadomić policjanta pierwszego kontaktu, czyli dzielnicowego. Nawet anonimowo. To przynosi skutek. - Skuteczna interwencja policjantów możliwa jest bowiem wówczas, jeśli obok potencjalnego zagrożenia nie przejdziemy obojętnie - mówi S. Konieczny. Jego zdaniem, ludzka znieczulica powoli zanika.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?