Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Guantanamo to kara za związki

Beata Bielecka
Zwolnieni związkowcy (na zdjęciu brakuje tylko Tomasza Łuczaka, bo jest na urlopie) do dziś z niedowierzaniem pokazują sobie SMS-y, za pomocą których firma zawiadomiła ich, że wracają do pracy. - To są dopiero standardy komunikacji! - ironizują.
Zwolnieni związkowcy (na zdjęciu brakuje tylko Tomasza Łuczaka, bo jest na urlopie) do dziś z niedowierzaniem pokazują sobie SMS-y, za pomocą których firma zawiadomiła ich, że wracają do pracy. - To są dopiero standardy komunikacji! - ironizują. Beata Bielecka
- Nie chcą nas w zakładzie, bo boją się, że ludzie zaczną upominać się o swoje prawa, które w naszej firmie są łamane - mówią związkowcy z kostrzyńskiego Teleskopu. Najpierw wyrzucono ich z pracy, potem przywrócono, ale kazano dojeżdżać 100 km do innego zakładu.

- Każdy z nas jest doświadczonym pracownikiem, ze stażem od pięciu do dziesięciu lat, a teraz składamy w Gryfinie szafki jak jacyś praktykanci. Zesłali nas do tego Guantanamo za karę - mówi szef "Solidarności" w Teleskopie Sylwester Owczarczyk, jeden z sześciu związkowców, którzy w styczniu ubiegłego roku zostali zwolnieni z pracy.

On, tak jak dwaj inni członkowie zarządu - dyscyplinarnie, a trzy osoby z Komisji Rewizyjnej z trzymiesięcznym wypowiedzeniem. Oficjalna przyczyna - utrata zaufania. Gdy pracownicy Państwowej Inspekcji Pracy, po skargach zwolnionych związkowców, próbowali dowiedzieć się od szefa firmy szczegółów usłyszeli tylko, że zostało naruszone dobre imię zakładu.

- Co się za tym kryje, nie wiem, ale to nie jest przypadek, że straciliśmy pracę akurat po założeniu związku - uważa Owczarczyk. Opowiada, że wypowiedzenie dostał gdy czekał w kolejce do lekarza. - Szok! - komentuje.

Poruszyli niebo i ziemię

Teleskop to duża firma branży metalowej (zatrudnia ponad 800 osób), która od 10 lat działa w Kostrzyńsko-Słubickiej Specjalnej Strefie Ekonomicznej. - Siedzibę ma w Belgii, w Kostrzynie kierują nią Niemcy - mówi Owczarczyk. - Trzy lata temu w zakładzie zmienił się szef i wtedy zaczęło się tam źle dziać - uważa. - Mimo dobrych wyników finansowych zabierano nam premie, zwalniano pracowników bez podania przyczyny, albo narzucano takie terminy, których trudno było dotrzymać. Nowy szef w ogóle nie rozmawiał też z załogą - wtrąca Radosław Mikołajczak ze związkowej Komisji Rewizyjnej. Wtedy w niektórych zaczęła kiełkować myśl, że w Teleskopie potrzebne są związki. Żeby bronić ludzi. Gdy powstały zapisało się od razu około 60 osób. - Byłoby więcej, ale gdy po kilku dniach nas zwolniono, wielu się przestraszyło, że może ich spotkać to samo - mówi Mikołajczak.

W styczniu minął rok od założenia w Teleskopie zakładowej "Solidarności". Rok, który wywrócił ich życie do góry nogami. - Gdy nas wyrzucono poszliśmy do sądu pracy - opowiada Grzegorz Karkowski, skarbnik w związku.
Po około pół roku zapadły wyroki. Wszystkie na korzyść związkowców, bo zgodnie z prawem można ich było zwolnić tylko za zgodę "S". A takiej nie było. - Poszliśmy z nimi do zakładu, ale usłyszeliśmy, że nie możemy wejść na jego teren - mówi Owczarczyk. - Żeby nikt nie zarzucił nam, że nie przychodzimy do pracy byliśmy pod bramą codziennie, a na dowód robiliśmy sobie zdjęcia - opowiada Paweł Przychodaj z Komisji Rewizyjnej. Pracy jednak ciągle nie mieli. I pensji też. - Jak mnie w styczniu zwolnili to pierwsze pieniądze dostałem w listopadzie - mówi Owczarczyk. - Ciężko było. Bardzo, bo każdy z nas ma rodzinę. Pomagali nam bliscy, pożyczaliśmy pieniądze od znajomych, a potem łapaliśmy jakieś fuchy, żeby spłacić długi - przyznaje.

- Bardzo pomógł nam też zarząd regionu (chodzi o gorzowską "S"- przyp. red.) - podkreśla Grzegorz Górecki, który jest w związku sekretarzem. Udzielił bezterminowej pożyczki, pomógł w walce o przywrócenie do pracy. Interweniował nawet w ambasadzie Belgii w Polsce. Na jego prośbę w Sejmie interpelację w tej sprawie złożył Longin Komołowski, o Teleskopie z prokuratorem generalnym rozmawiał szef "S" Piotr Duda.

- Walczyliśmy o tych chłopaków i będziemy walczyć, bo to fachowcy, którzy nigdy nie byli karani i mają wszelkie atuty, żeby uznać ich za bardzo dobrych pracowników - podkreśla Jarosław Porwich, szef gorzowskiej "S". - Ponadto nie może być tak, że ktoś kpi sobie z polskiego prawa. I nie ważne, czy jest to Niemiec, Amerykanin czy Afrykańczyk. Nie odpuścimy tego tematu nawet jakby miało to trwać pięć lat - zapewnia.

To wszystko sprawiło, że szef kostrzyńskiego zakładu został w końcu zmuszony do przyjęcia z powrotem do pracy związkowców. Było to półtora miesiąca temu. - Dowiedzieliśmy się o tym z SMS-a, którego wysłano nam z firmy dzień wcześniej - mówi Grzegorz Górecki, związkowy sekretarz i pokazuje wiadomość w telefonie. Wynikało z niej, że następnego dnia ma przyjść na przystanek autobusowy na osiedlu Leśnym bo będzie wysłany na delegacje.

Od tego czasu on i pozostali związkowcy codziennie o szóstej rano specjalnym busem są dowożeni do hali produkcyjnej w Gryfinie. - Podróż w obie strony zabiera nam ponad trzy godziny - opowiadają związkowcy. - To dyskryminacja - uważają. Mają kwalifikacje, są doświadczonymi spawaczami i ślusarzami. Zanim narazili się szefostwu firmy nie mieli nawet drobnych upomnień, dostawali jedne z najwyższych premii.

Znów spotkają się w sądzie

O sytuacji w firmie rozmawialiśmy z Elżbietą Czekawy, dyrektor personalną w Teleskopie.
- To są nieporozumienia z przeszłości i pracownicy związku wielokrotnie zapewniali nas, że są to już sprawy zamknięte - mówi. - Nie ma konfliktu na linii związkowcy - pracodawca. Moje ostatnie spotkanie, jako osoby odpowiedzialnej za relacje ze związkiem zawodowym, z jego przedstawicielami miało miejsce 9 maja i żadna z tych kwestii nie została poruszona - podkreśla.

Zapewnia też, że firma dba o swoich pracowników (pensje są zdecydowanie wyższe niż średnia krajowa, do tego dochodzą premie i nagrody roczne), a każda decyzja o zwolnieniu kogokolwiek opiera się na obiektywnych przesłankach. - Zatrudniamy ponad 800 osób i musimy dbać o dobre rozwiązania, szczególnie w zakresie polityki personalnej - tłumaczy.

Przeniesienie związkowców do Gryfina komentuje tak: - Jest to związane z uruchamianymi przez nas nowymi projektami. To bardzo często spotykana strategia i jest to normalne, jeśli pracuje się w spółce, która inwestuje i ciągle się rozwija - mówi.

Niedawno związkowcy dostali propozycję nowych umów. - Chcą nas zmusić, żebyśmy podpisali wypowiedzenia zmieniające, czyli zgodzili się pracować w Gryfinie zamiast w Kostrzynie - mówi Owczarczyk. - Obiecują, że będą nas tam dowozić, ale nie mamy pewności, czy z czasem tego nie zmienią i nie powiedzą, skoro pracujecie w Gryfinie to sobie tam na 6 rano dojeżdżajcie sami. Jak się nie zgodzimy tego podpisać zostaniemy zwolnieni. Wygląda na to, że historia znów zatoczy koło i kolejny raz pójdziemy do sądu. Bo my chcemy wrócić do firmy macierzystej, tak jak przywrócił nas sąd - mówi.

Związkowcy są przekonani, że firma robi wszystko, żeby się ich pozbyć. - Liczyli, że w końcu się poddamy, ale się przeliczyli. Nie zrobimy tego choćby dlatego, żeby do innych firm nie poszedł sygnał, że związki w Polsce można, ot tak sobie rozwalić. Ta cała sytuacja bardzo nas zjednoczyła i będziemy walczyć - zapowiadają.

J. Porwich mówi, że gdy o sytuacji związkowców z Teleskopu opowiada kolegom z "S" w innych regionach łapią się za głowy i powtarzają, że to niemożliwe. - To ewenement w skali kraju - odpowiada, gdy pytamy, czy takie problemy są też w innych firmach, gdzie istnieją związki. - Nie rozumiem tego. Pracodawca poniósł już olbrzymie koszty swojego uporu, bo wyegzekwowaliśmy, że musiał zapłacić chłopakom zaległe pensje, nawet za czas, gdy nie świadczyli pracy. Szło to przez komornika, więc było jeszcze sporo kosztów dodatkowych. Ponadto sąd nałożył na firmę karę (5 tys. zł na rzecz funduszu osób pokrzywdzonych i pomocy postpenitencjarnej), musiała zapłacić m.in. koszty postępowania sądowego, adwokatów, którzy przyjeżdżali aż z Warszawy z jednej z najlepszych kancelarii - mówi.

Prawnicy "S" wystąpili też niedawno, w imieniu związkowców, z kolejnym pozwem do sądu przeciwko Teleskopowi o dyskryminację. Sprawa na znaleźć swój sądowy finał pod koniec maja.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska