MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Gwałtownie zahamował

SYLWIA MALCHER-NOWAK (68) 324 88 12 [email protected]
Codzienne spacery mamy z córeczką są możliwe dzięki temu, że w bloku jest winda
Codzienne spacery mamy z córeczką są możliwe dzięki temu, że w bloku jest winda Ryszard Poprawski
Po wypadku nie myślała nawet o tym, by jeździć na wózku. Dziś uczy innych samodzielności i wychowuje maleńką córeczkę. Decydując się na jej urodzenie, udowodniła sobie, że nie potrzeba sprawnych nóg, by być naprawdę szczęśliwą.

Amelka cały czas wodzi wzrokiem za mamą. Katarzyna jest dumna z córki. I trudno się dziwić - to pogodny, zdrowy niemowlak. Od innych dzieci różni ją tylko to, że jej mama porusza się na wózku.

Gwałtownie zahamował

4 lipca 1993 r. Katarzyna jechała z kolegą na motorze z Leśniowa do Nietkowa. Szybko jechali. Zbyt szybko. W pewnej chwili kolega gwałtownie zahamował, bo wyczuł, że wypadną z zakrętu.
- Przeleciałam nad jego głową - wspomina Katarzyna. - Pogotowie zabrało mnie do szpitala w Zielonej Górze. Lekarze stwierdzili złamanie kręgosłupa i uszkodzenie rdzenia. Odwieźli mnie do Gorzowa, bo tylko tam operowano wtedy takie złamania.
Kierowcy nic się nie stało. Dziś nie utrzymują kontaktu.

To nie koniec świata

W Gorzowie zespolono kręgosłup. - Jak się obudziłam, wszystko mnie bolało. Najbardziej nogi, których przecież nie mogłam czuć - opowiada. - Ciągle mi się wydawało, że łapią mnie w nich silne skurcze.
Po roku rehabilitacji wróciła do domu. Zamknęła się w pokoju i zamierzała zostać w nim do końca życia. Wstydziła się wychodzić, tym bardziej że miała wtedy ogromny ortopedyczny wózek.
O wypadku Katarzyny dowiedzieli się członkowie Aktywnej Rehabilitacji - Ela Zawodna i Bogdan Wlazło. Oboje na wózkach. Przyjeżdżali i opowiadali, że to nie koniec świata. Namawiali na obóz w Spale. - Nie chciałam jechać - wspomina Katarzyna. - Matka właściwie siłą wsadziła mnie do samochodu i zawiozła. Dziś gotowa jestem ją za to po nogach całować. Gdyby tego nie zrobiła, pewnie do dziś leżałabym w łóżku, a ona zmieniałaby mi pampersy.

Można inaczej

Od obozu w Spale jej życie nabrało obrotów. To tam stała się samodzielna i silna. Przez dwa tygodnie nauczyła się ubierać, przesiadać z wózka na łóżko, korzystać z prysznica, grać w tenisa, strzelać z łuku, zjeżdżać po schodach, pokonywać wszechobecne progi. Zrozumiała, że nie ona jedna ma problem. Tu wszyscy jeździli na wózkach. Potem były dwa podobne obozy, już w Zielonej Górze. Później już ona na takich obozach uczyła samodzielności świeżych wózkowiczów.
- Miałam to szczęście, że ktoś z "aktywnej" dowiedział się o mnie - podkreśla. - W tamtych czasach wiele osób wracało po wypadku do domu i zamykało się w czterech ścianach. Myślę, że do dziś niektórzy nie wiedzą, że ich życie może wyglądać inaczej. Całe szczęście, że teraz lekarze z nami współpracują i o tym, że ktoś przestał chodzić, dowiadujemy się dość szybko.

Na wózku? No to co!

Przez te wszystkie lata Kasia ułożyła sobie życie. Skończyła szkołę, kupiła mieszkanie, spotkała Rafała. Do szczęścia zaczęło jej brakować tylko dziecka. - Zegar tykał - śmieje się. - Pomyślałam: co mi tam, chcę urodzić dziecko. A że jeżdżę na wózku? No to co! Ela Zawodna swojego drugiego syna też tak urodziła.
Najważniejsze, że Rafał także bardzo chciał. Może nawet miał mniej wątpliwości. Bo Katarzyna zaczęła się zastanawiać, jak z wielkim brzuchem poradzi sobie na wózku.
- Strachy były niepotrzebne - mówi teraz. - Przez całą ciążę poruszałam się sama, choć pod koniec miałam wrażenie, jakbym ciągle jechała pod górkę. Ręce mi mdlały. Oj, ciężko było. Ale buty do końca zakładałam sobie sama, głowę też myłam. Robiłam zakupy, gotowałam obiady i czekałam... aż odejdą wody. Tak przecież piszą w książkach i pokazują na filmach. Ale wody nie odchodziły, za to tydzień przed terminem zaczęły się skurcze.

Tylko rodzić

Obyło się bez cesarskiego cięcia. Przy porodzie asystował Rafał. Poszło szybko i gładko. - Lekarz powiedział, że powinnam tylko dzieci rodzić - śmieje się Kasia. - A kiedyś inni dziwili się, że ja w ogóle siedzę. Mam przecież uszkodzenie piersiowe kręgosłupa. Zgodnie z książkami, powinnam tylko leżeć.
Amelka najpierw miała być Elianą, potem Nicol. Ostatecznie imię wybrała babcia. Katarzyna sama zajmuje się córeczką przez cały dzień. Karmi ją piersią, przewija, chodzi na spacery. Jak wysiadła winda, to Kasia poprosiła o pomoc sąsiadów - znieśli obie po schodach. Dopiero wieczorem wkracza tata i kąpie małą.
- Zobacz, jaka jest śliczna - śmieje się szczęśliwa mama. - Boję się tylko, że jak będzie chodzić, wejdzie w jakieś krzaki i jej stamtąd nie wyciągnę. Albo zacznie mi uciekać, a ja jej nie dogonię...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska