Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Henryk Piotrowski: Nagrodą za akcję było wejście na wiejską zabawę

Redakcja
Henryk Piotrowski ma 70 lat, przez 58 lat był strażakiem ochotnikiem. Dziś jest honorowym naczelnikiem Ochotniczej Straży Pożarnej Borowe.
Henryk Piotrowski ma 70 lat, przez 58 lat był strażakiem ochotnikiem. Dziś jest honorowym naczelnikiem Ochotniczej Straży Pożarnej Borowe. fot. Marek Marcinkowski
Rozmowa z Henrykiem Piotrowskim, najstarszym strażakiem z Borowego.

- Jak to było w 1945 roku, gdy ruszyła ochotnicza remiza w Borowym? - Mieliśmy wtedy wóz i sikawkę napędzaną ręcznie. Czterech mężczyzn, po dwóch z każdej strony stawało i pompowało wodę. Trzeba było mieć wtedy krzepę, że hej. I tak się pożary gasiło.

- Dziś młodzi ochotnicy już takiej siły nie mają? - A gdzie tam. Są wprawdzie silni, ale żeby mieli tak pompować to pewnie by zadyszki dostali. Przed laty to trzeba było wszystko samemu ręcznie robić, to i siła była. Musieliśmy mieć wielką krzepę.

- Jak w 1945 r. wyglądał alarm wzywający do pożaru?- Żadnej elektroniki nie było. Na drzewie obok dzisiejszej remizy wisiało wielkie metalowe koło zębate. To chyba była wielka część od czołgu. Prętem metalowym dudniło się w nie. Niosło po wsi, że wszyscy to słyszeli. Zaraz każdy przybiegał na pomoc potrzebującym. Tak to było przed laty.

.

- Teraz mniej jest chęci pomocy?- Kiedyś to każdy, każdemu chciał jak najbardziej pomagać. I ludzie byli jakby bardziej życzliwi. Teraz też ochotnicy robią swoje, ale kiedyś nikt nie oczekiwał za pomoc niczego, oprócz wdzięczności.

- Kto zajmował się strażackim sprzętem?- Każdy kto został do tego przydzielony. Konie miały swojego gospodarza. Musiał on w chwili alarmu szybko podstawić je do wozu. I pędzić do pożaru. Sprzętem opiekał się inny gospodarz. Raz na jakiś czas zwoływał ludzi i na przykład czyściliśmy sikawkę. Każdy z nas z chęcią do tego pochodził. To był moralny obowiązek. I nikt nam za to nie płacił. Wszystko robiliśmy z chęci niesienia pomocy, za darmo. Mundurów wtedy nawet nie było. Każdy szedł do pożaru w tym, co miał na sobie.

- I strażacy nic z tego, że gaszą płomienie nie mieli? - Nigdy nie dostawiliśmy pieniędzy. Owszem były inne formy wdzięczności dla strażaków. Na przykład na zabawę we wsi wchodził za darmo z żoną czy narzeczoną. To dopiero była zapłata i prestiż. Nic innego nie było nam potrzebne.

- Więc jak pojawiła się motopompa to dopiero była nowość? - Oj to był już luksus. Sama pobierała wodę i podawała ją na płomienie. To była już bardzo wielka wygoda. Teraz to strażacy mają super sprzęt. Maszyny z silnikami robią wiele za ludzi. Kiedyś to tak dobrze nam nie było.

- Dziękuję
Piotr Jędzura
0 68 324 88 13
[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska