Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

I PO kadencji…

Jakub Nowak 68 324 88 25 [email protected]
Krzysztof Szymański (marszałek w latach 2006-2008) oraz Marcin Jabłoński (marszałek w latach 2008 - 2010)
Krzysztof Szymański (marszałek w latach 2006-2008) oraz Marcin Jabłoński (marszałek w latach 2008 - 2010) fot. archiwum
Gdy tydzień temu poprosiliśmy zarząd województwa o samoocenę, bez skrępowania padały szóstki. Złego słowa nie powiedzieli też inni rozmówcy. Czy mijająca kadencja rzeczywiście była aż tak kolorowa jak twierdził marszałek i jego ludzie?

Zobacz też: Nasza władza oceniła się na szóstkę. A jak oceniają ją inni?

Cofnijmy się do roku 2006...

Wybory do sejmiku województwa wygrywa PO. Przerywa tym samym ośmioletnie rządy lewicy w regionie. Koalicję utworzono z PiS i… pojawiły się pierwsze problemy…

Droga przez mękę

Już bowiem wybór marszałka stanowił pokaz tego, jak nie należy uprawiać polityki. Platforma podczas wyboru lidera regionu od razu potknęła się na konflikcie południe-północ, przez co powstał pat. Próba kompromisu, kandydatura Tadeusza Ścibora-Rylskego z Warszawy, okazała się fiaskiem. Marcin Jabłoński pomimo desygnowana go przez radę regionalną PO zrezygnował. Po burzach wewnątrzpartyjnych postawiono na mało znanego Krzysztofa Józefa Szymańskiego. Jego zastępcami zostali Sebastian Ciemnoczołowski z PO i Elżbieta Płonka z PiS.

I… znów zaczęły się problemy…Nowy marszałek postawił bowiem na niezależność, przez co podpadł już na starcie. Jego własna partia zaczęła go krytykować za opieszałość oraz zbytnią ostrożność.

Trudne czasy

Pomimo wewnątrzpartyjnej wojny, Szymański próbował jednak zarządzać. Za priorytety swojej polityki uznał ratowanie gorzowskiego szpitala, a także rozwój dróg i kolei. Z wydawaniem unijnych pieniędzy był jednak ostrożny. Opracowane procedury konkursowe uznawano za rygorystyczne.

W Platformie nikt jednak nie myślał o rządzeniu. Kalkulowano, jak odwołać niesfornego Szymańskiego. Po pierwszej nieudanej próbie, partia idzie va bank. Decyduje się pozbyć niechcianego włodarza przez zerwanie koalicji z PiS. Zawiązana zostaje nowa, tym razem z lewicą.

Świat się zmienia…

Co pozostawia po sobie Szymański? Ostrożność w wydawaniu unijnych pieniędzy ustawiła nasze województwo na szarym końcu w rankingach, choć jak mówił nam niedawno były marszałek, to on i jego ekipa wynegocjowali z Unią zasady podziału środków na lata 2007-2013, dzięki czemu obecni rządzący mogli teraz zebrać plony.

Niewątpliwym plusem była próba oddłużenia szpitali. Odbyło się to jednak kosztem dróg i kolei. A decyzja o przeznaczeniu 85 mln zł dla Szpitala Wojewódzkiego w Gorzowie (pieniądze pochodziły z obligacji) skończyła się zgłoszeniem sprawy do prokuratury przez NIK… Echem było wykluczenie marszałka z PO w sierpniu 2010 roku.

Po wyeliminowaniu Szymańskiego, polityczne szachy rozstawiane są na nowo. Tym razem sprawniej. Marcin Jabłoński, dotychczasowy starosta słubicki, objął funkcję 21 sierpnia 2008 roku. Wicemarszałkami zostali: Elżbieta Polak (PO) i Tomasz Wontor (SLD).

- Zdecydowała pragmatyka - tak o koalicji z SLD mówił na starcie swoich rządów Jabłoński. Wielu się jednak dziwiło. - Dla mnie naturalna byłaby koalicja bez lewicy, ale świat się zmienia. Lewica też się zmienia - komentował.

Skóra, fura i komóra

Styl rządzenia nowego marszałka był o 180 stopni inny od swojego poprzednika. Przypominał bardziej biznesmena niż państwowego urzędnika.

Od początku zarzucano mu bizantyjski styl sprawowania władzy. Reprezentacyjna "fura", nowe meble w urzędzie za 133 tys. zł… - O ile skromność jest cnotą, o tyle obskurantyzm jest niewybaczalny - ripostował marszałek. Opozycja zarzucała mu upartyjnienie urzędu. Najbardziej kontrowersyjną decyzją było mianowanie dyrektora Regionalnego Centrum Animacji Kultury. Konkurs wygrał Zbigniew Tchórzowski, a marszałek dał posadę Krzysztofowi Świtalskiemu, muzykowi i członkowi PO.

Pieniądze warte zachodu?

Każdy gentleman wie, że kasa to nie wszystko, liczy się jeszcze wizerunek. A na wizerunku regionu Jabłoński nie oszczędzał. Dni Województwa Lubuskiego ze słabej i mało zauważalnej imprezy miały stać się prawdziwym hitem. W 2009 roku impreza po raz pierwszy staje się naprawdę masowa. W 2010 roku święto przybiera już charakter krajowy. Ściągnięto telewizję. Koncert obejrzało trzy i pół miliona widzów. - To sukces! - mówił marszałek. - To skandal - mówili z kolei nasi Czytelnicy, którzy nie zostali wpuszczeni do amfiteatru z powodu fatalnej organizacji.

Urzędnicy nowego marszałka rozpoczęli także poszukiwania marki regionu. - To pomysł na zaistnienie w świadomości Lubuszan, naszych sąsiadów, całej Polski - tłumaczyła nam w 2009 roku Elżbieta Sielicka z zespołu ds. marki województwa departamentu promocji. - Chodzi o pierwsze skojarzenie, o coś, co zjednoczy północ z południem - dodawała.

Nowa marka została z pompą zaprezentowania w maju 2010 roku. Czy "zaistniała? Z pewnością zapamiętano jej cenę: 430 tys. zł za utworzenie strategii i hasła ,,Lubuskie warte zachodu". Opozycja grzmiała. Wytykano, że inne regiony zapłaciły za markę kilkakrotnie mniej, że logo i hasło są niezrozumiałe, że ich opracowanie powierzono firmie spoza województwa. Opinie Lubuszan były… różne. Na naszym forum Jan twierdził: "Kolory jak najbardziej pod lubuskie, hasło też ciekawe". Z kolei Gość zarzucał: "To jest plagiat. To hasło już było znane w UM za czasów dyrektora Dębowskiego. A Logo? Tragedia. Z niczym się nie kojarzy. Bohomaz". Impreza, na której zaprezentowano nową markę została zbojkotowana przez PiS. - Była to nachalna promocja marszałka - mówił nam wtedy Zbigniew Kościk.

Po publikacji artykułu, otrzymaliśmy wyjaśnienie Andrzeja Dębowskiego w sprawie głosu internauty odnośnie hasła "Lubuskie warte zachodu":
"Rzeczywiście, w ciągu 10 lat wciąż z sentymentem wspominanej mojej pracy w Urzędzie Marszałkowskim, pojawiały się różne ciekawe hasła i pomysły marketingowo- promocyjne, ale akurat tego właśnie hasła niestety nie pamiętam. Szkoda, ale ani nie ja, ani nikt z moich dawnych współpracowników nie ma podstaw do roszczenia sobie z tego tytułu praw autorskich."

Potęga na papierze

Choć nasi samorządowcy chwalili się tydzień temu z nakładów, jakie przeznaczono na infrastrukturę, to każdy wie, że w Lubuskiem transport ma się po prostu fatalnie. Dziurawe drogi są prawdziwą zmorą, a o kolei lepiej nie wspominać. Bo choć na mapach wydajemy się potęgą, to w rzeczywistości kolejne linie są wyłączane jedna za drugą… Jak mówił nam swego czasu Janusz Stankiewicz z lubuskiego zakładu linii kolejowych, aż serce boli, gdy spojrzy się na mapy, a potem na pozarastane tory oraz nasypy.

Ponadto wiele niejasności związanych jest z lotniskiem w Babimoście. Loty okazały się nieopłacalne, a korzystali z nich głównie sami… samorządowcy. Ostatnio zlikwidowano nierentowne połączenie z Dreznem. Z kolejnych zarzutów, jakie opozycja stawiała marszałkowi było zaniedbanie, jeśli chodzi o rozbudowę wałów przeciwpowodziowych.

Szanowny Panie Premierze…

I ostatni akord. - Informacje o próbie wyeliminowania marszałka Jabłońskiego z władz regionalnych PO są niepokojące - piszą lubuscy przedsiębiorcy i wysyłają list do premiera Donalda Tuska. - Dlaczego wtrącają się do spraw wewnętrznych partii? - denerwuje się szefowa Platformy w regionie.

O co konkretnie chodzi? O marszałka. A właściwie o jego pozycję w zbliżających się wyborach samorządowych. Po informacjach w mediach, które sugerowały, że Jabłoński może nie otrzymać jedynki w okręgu słubicko-świebodzińskim, lubuscy przedsiębiorcy postanowili wystosować specjalny list, w którym apelują do premiera o "podjęcie działań i racjonalną ocenę sytuacji w Lubuskiem". Jak wiadomo marszałek ostatecznie znalazł się na pierwszym miejscu, ale...

- Byliśmy zaskoczeni nieporozumieniami na łonie PO, które mogą skutkować zakłóceniami w realizacji działań gospodarczych - mówi Ryszard Barański. - Cel tego listu był taki, żeby Donald Tusk przyjrzał się atmosferze wewnątrz Platformy - tłumaczy Barański.

- Widząc co się dzieje, przedsiębiorcy uznali, że warto zabrać głos w tej sprawie - komentuje z kolei Jerzy Korolewicz. - Nasze województwo nie należy do rozpieszczanych przez rządy, więc powinniśmy się wspierać a nie walczyć - mówi Władysław Komarnicki. - Zmartwiliśmy się, że rozgrywki międzypartyjne miałyby wziąć gorę nad racjonalnym działaniem - dodaje.

- Słysząc to, ogarnia mnie pusty śmiech - mówi z kolei Bożenna Bukiewicz, gdy prosimy ją o skomentowanie treści apelu do premiera. - W ogóle nie było mowy, żeby marszałek Jabłoński mógł nie znaleźć się na liście. A w ogóle, to od kiedy przedsiębiorcy ingerują w sprawy wewnętrzne partii? - irytuje się. - Słysząc te słowa jeszcze bardziej cieszę się, że to zrobiliśmy - komentuje W. Komarnicki. - Pani Bukiewicz powinna nam jeszcze za to podziękować - dodaje.

Do urn czas

Tydzień temu, zarząd ocenił się nam na szóstkę. I choć ludzie biznesu i nauki również nie powiedzieli nam złego słowa, to nasi internauci ocenili go surowo. - Skoro jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle - pytali na forum pod tekstem.

A co o tym wszystkim myślą wyborcy? Jak oceniają ostatnie cztery lata rządów PO w regionie? Przekonamy się już niedługo. Przy urnach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska