W opony zdążyły już wrosnąć drzewa
Opony są porozrzucane w promieniu około 100 metrów. Niektóre trzymają się kupy, w inne wrosły drzewa - i to całkiem już duże. To wskazuje, że muszą tam leżeć od kilkunastu, a może nawet kilkudziesięciu lat. Widok jest niemal złowieszczy. A sprawa oczywiście złości mieszkańców.
Strażnicy naliczyli ich 130
"Gazeta Lubuska" zgłosiła ten problem Straży Miejskiej. Nasi strażnicy nie zlekceważyli go. Wspólnie pojechaliśmy na miejsce. Jeden ze strażników miejskich naliczył około 130 starych opon!
- Nie są nowe. Leżą tam tylko stare, zmurszałe. Skoro rosną w nich drzewa i krzewy, to jasne, że leżą tu od wielu lat, najpewniej pojawiały się zanim ja tu zamieszkałam. Teraz nie wiadomo, co z tym zrobić - mówi Halina Sikora, która w sąsiedztwie tego tajemniczego "cmentarzyska" mieszka od ośmiu lat. Wczoraj rano powiadomiliśmy o sprawie urząd miasta. - Wszystko dopiero ustalamy - mówiła nam po południu Ewa Sadowska-Cieślak z biura prasowego magistratu.
Zobacz też: Nawałnica w Lubuskiem powalała drzewa i zrywała dachy. 30 tys. ludzi nie ma prądu (zdjęcia)
Może ze żwirowni?
Opony samochodowe rozkładowi mogą ulegać od 50 do 80 lat i w tym czasie mocno zatruwają środowisko naturalne. Skąd mogła się wziąć taka ich ilość przy Zielonej Dolinie? - Mój mąż jeździł wywrotką i często tu przyjeżdżał po piasek. Gdy żwir wybrano całkowicie, powstało w tym miejscu osiedle. A kto mógł te opony tu podrzucić? Tego nie wiem, ale możliwe, że to właśnie z tej żwirowni zostały - mówi pani Elżbieta. Podobną teorię ma Zdzisław Małecki, który od wielu lat prowadzi warsztat samochodowy w pobliżu tego dzikiego śmietniska. - Zanim powstało to osiedle, było tu wyrobisko żwiru. Kto zrzucił ten "ładunek", tego nie wiem, ale jeździły tu ciężarówki i myślę, że z tych pojazdów mogą być te opony - uważa pan Zdzisław.
Już wiemy, że po tak długim okresie trudno będzie ustalić, czyja to sprawka. Sprawdziliśmy na gorzowskim tzw. geoportalu. Wynika z niego, że działka z "rosnącymi" oponami należy do miasta. W przypadku, gdy nie uda się ustalić, kto je porzucił, to miasto będzie musiało wziąć na swoje barki ich utylizację i uprzątnięcie terenu. A to oznacza, że zapłacimy za to my wszyscy, podatnicy.
Mieszkańcy os. Zielona Dolina teraz już pilnują, żeby nikt im nie podrzucał takich "niespodzianek". - Gdy tylko słyszę, że ktoś idzie w tym kierunku, od razu sprawdzam, żeby nam znowu nie podrzucali tu czegoś. Raz ktoś tu wjechał autem i się dziwnie zachowywał, ale od razu zainterweniowałam i auto odjechało - mówi Halina Sikora. Do sprawy wrócimy, gdy zdobędziemy kolejne informacje.
Przeczytaj też: Seksafera z serwisem Ashley Madison. Zobacz, gdzie się zdradza w Lubuskiem (mapa)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?